Joanna Siedlecka gościem II Spotkań z Literaturą w Opinogórze

Joanna Siedlecka gościem II Spotkań z Literaturą w Opinogórze

Gościem II Spotkań z Literaturą w Opinogórze, 12 marca 2009 – w nowym Dworze Krasińskich w Opinogórze pod Ciechanowem, narodziły się wraz z jego odbudowaniem jesienią 2008; prowadzi je Teresa Kaczorowska – była Joanna Siedlecka. Znana, a ostatnio nawet bardzo głośna dziennikarka i pisarka z Warszawy, specjalizująca się w reportażu, najpierw społecznym, a od połowy lat osiemdziesiątych – w reportażu biograficznym. Urodziła się w Białymstoku, jest absolwentką Uniwersytetu warszawskiego: Wydziału Psychologii i Pedagogiki (1972) i dziennikarstwa (1974). Debiutowała jeszcze jako studentka, 38 lat temu, w 1971 roku na łamach prasy akademickiej (reportażem Delikatna sprawa).

W latach 1975-1981 była etatową dziennikarką tygodników: „itd.”, potem „Kultury”, drukowała także swoje reportaże w „Kontrastach”. Współpracowała m.in. z Ryszardem Kapuścińskim (była jego studentką) oraz Teresą Torańską. Po 13 grudnia 1981– i zawieszeniu wydawania „Kultury” oraz negatywnej weryfikacji jej jako dziennikarki – Joanna Siedlecka zajęła się głównie pracą literacką w dziedzinie reportażu, a także pedagogiką – od 8 lat (2001) wykłada w Wyższej Szkole Dziennikarskiej im. M. Wańkowicza w Warszawie.

Już w pierwszych dziesięciu latach (1981-91), po odejściu z etatowego dziennikarstwa, Joanna Siedlecka opublikowała cztery zbiory reportaży: Stypa (1981), Poprawiny (1984), Parszywa sytuacja (1984), Jaworowe dzieci (1991). Zaczęły się też ukazywać jej książki biograficzne: o Witoldzie Gombrowiczu (Jaśnie-panicz,1987, 4 wydania), o Witkacym, czyli Stanisławie Ignacym Witkiewiczu (Mahatma Witkac (1992), o Jerzym Kosińskim (Czarny ptasior, 1993), o Zbigniewie Herbercie (Pan od poezji, 2002). W latach ostatnich wydała też biograficzne prace zbiorowe: dwa tomy Wypominków o polskich pisarzach: (1996, 1999), Obława. Losy pisarzy represjonowanych (2005), i w ubr. – głośną książkę pt. Kryptonim „Liryka”. Bezpieka wobec literatów (2008).

O jej twórczości Ryszard Kapuściński pisał:
Joanna Siedlecka należy do – używając terminologii sportowej – ścisłej czołówki polskiego reportażu literackiego (…) Od początku zwracało uwagę jedno: rozwinięty słuch autorki, jej wrażliwość na słowo, na język (…) Drugą cechą jej pisarstwa jest pasja skupiona na walce z czasem, z przemijaniem, z zapomnieniem…(…) Jest mistrzynią portretu psychologicznego, wrażliwym i przejętym malarzem nastroju, klimatu, atmosfery, naszych wewnętrznych stanów i usposobień.

Opinię tę potwierdzają jej wszystkie książki, ale szczególnie ostatnie, najbardziej wstrząsające: Obława Losy pisarzy represjonowanych (2005) oraz Kryptonim „Liryka”. Bezpieka wobec literatów (2008). Dotykają one nieznanego do tej pory, a i nadal skrywanego, okresu rozpracowywania niepokornych pisarzy przez bezpiekę PRL. Zastraszani, osaczani całym repertuarem „środków nękających”: agenturą, kontrolą korespondencji, podsłuchami (telefonicznymi i pokojowymi, które rejestrowały każdą najmniejszą rozmowę) opozycyjni literaci trafiali z „żółtymi papierami” do „psychuszek”, stawali przed sądem, mieli sfingowane procesy, byli latami więzieni, represjonowani, musieli często emigrować.

Skutki prześladowań UB to także przemilczanie ich twórczości, niepublikowanie książek, ciągłe szykany, rewizje, doprowadzanie do chorób, nędzy, często załamań, przedwczesnej śmierci. Joanna Siedlecka pokazuje również, że w gnębieniu niepokornych literatów pomagało bezpiece wielu pisarzy z ich własnego środowiska, którzy byli jej tajnymi współpracownikami, jej narzędziem, Ujawnia, że skala współpracy literatów z bezpieką, skala inwigilacji przez tajną policję polityczną, były przerażająco ogromne.

Pisarka, opierając się na nieznanych do tej pory dokumentach IPN-u, relacjach ostatnich świadków, nigdy nie publikowanych materiałach z archiwów i bibliotek, ukazuje w swoich ostatnich książkach obraz literatury w trybach Służby Bezpieczeństwa, oraz ogrom strat, jakie ona w niej poczyniła. Daje zarówno przykłady pisarzy niezłomnych, którzy oparli się współpracy z tajnymi służbami (np. Wojciecha Bąka, Jerzego Brauna, Władysława Grabskiego, Heleny Zakrzewskiej, Jerzego Szaniawskiego, Jerzego Kornackiego, Melchiora Wańkowicza, Januarego Grzędzińskiego, Pawła Jasienicy, Ireneusza Iredyńskiego, Jacka Bierezina, Stanisława Dygata, Antoniego Słonimskiego, Leopolda Tyrmanda) oraz opisuje jako cenę musieli za to zapłacić.

Pokazuje też sylwetki tych, którzy zdradzili etos pisarza, zawiedli, stanęli po stronie silniejszego – czyli totalitarnego państwa i donosili do SB na swoich kolegów – jak m.in. Kazimierz Koźniewski (wg nomenklatury SB: agent „33”), Andrzej Kuśniewicz (KO, „Andrzej”), Wacław Sadkowski (miał kilka pseudonimów: „Rola”, konsultant „Olcha”, „WS”), Aleksander Minkowski (też kilka: KO „A”, KO „AI”, KO „Aleksander”, KO „Redaktor”, TW „Zalewski”), Andrzej Zaniewski (TW „Orłowski”, TW „Witold Orłowski”), Jan Maria Gisges (KO „M”, „JMG”, „Marian”, TW „Maria” ), Eugeniusz Kabatc (KP „Krab”, KI „Oskar”, „Oskar-Mulatek”, KO „E.K”), Leszek Żuliński (TW „Jan”), Krzysztof Gąsiorowski (konsultant „K.G”), Marek Wawrzkiewicz (konsultant „MW”), nawet guru literatury Włodzimierz Odojewski („Oda”, TW „W”, TW „WO”, TW „WOd”) oraz inni (wielu do tej pory nierozszyfrowanych).

Pisarka pokazuje wpływ tajnych służb na literaturę, którą przy pomocy swoich tajnych współpracowników nie tylko kontrolowały, ale też próbowały sterować, wpływać na jej kształt. Uważa, że do życiorysów wielu pisarzy należałby dziś dodać, że swoje kariery zawdzięczali nie tylko zdolnościom. Twierdzi także, że bez archiwów, szczególnie IPN, nie można dziś pisać o czasach PRL, bo tam są materiały bardzo ważne, a które do niedawna były zaryglowane…

Siedlecka jest jedną z nielicznych, którzy podjęli w literaturze temat konieczności rozliczenia się pisarzy z przeszłości, zmierzenia się z nią, oczyszczenia, poznania prawdy – dla własnej wiarygodności. Jest dziś jedną z najbardziej odważnych w literaturze polskiej, walczy o obraz „literatury prześladowanej” drugiej połowy XX wieku, ale jej książki – choć przez wielu cenione – budzą też ogromne kontrowersje i przez wielu są przyjmowane źle – i to nie tylko przez opisanych byłych TW, ale często również przez czytelników, którym pisarka zburzyła idealny obraz niektórych pisarzy. Jeden z krytyków, Jacek Żuliński, napisał, że jej książki powstały na wysypisku śmieci, że pranie brudów nie ma dziś sensu, a inwigilacja pisarzy nie umarła wraz z PRL… Nazwał też Siedlecką „literackim paparazzo!”

Za swoją twórczość odważna pisarka była jednak często nagradzana. Jest m.in. laureatką nagrody Ksawerego Prószyńskiego (1976), SDP (1978 i 1980). „Życia Literackiego” (1987), Leszka Proroka (2000), dwukrotnie Warszawskiej Premiery Literackiej (za Jaśnie Panicza w 1997 r. i Pana od poezji w 2002), nominowano ją też do Nagrody Nike (Pan od poezji)) oraz Nagrody im. Józefa Mackiewicza (za Obławę), Nagrodą Specjalną Ministra Kultury i Sztuki. Znana jest także z TVP, szczególnie z dokumentalnych filmów o pisarzach z cyklu Errata do biografii. Należy do dwóch Stowarzyszeń: Pisarzy Polskich oraz Wolnego Słowa.

Na spotkanie z Joanną Siedlecką przybyło do nowego Dworu Krasińskich Muzeum Romantyzmu w Opinogórze ok. 150 osób, w tym wielu uczniów i studentów, nauczycieli i miłośników literatury z całego Płn. Mazowsza. Trwało ponad dwie godziny, wywołując wiele emocji. Wielu dziękowało autorce za jej książki, padły też liczne pytania. Oto niektóre z nich w trakcie i po spotkaniu:

– Zajęła się Pani ostatnio rozliczaniem pisarzy z okresu PRL, stając się jedną z animatorów tzw. „nurtu rewindykacyjnego”. Dwa tomy Wypominków o polskich pisarzach: (1996, 1999), a także książki: Obława Losy pisarzy represjonowanych (2005) oraz Kryptonim „Liryka”. Bezpieka wobec literatów (2008) wywołały bardzo szeroki oddźwięk w środowisku literackim. Skąd zainteresowanie tym tematem?

– Jest to moje środowisko, znam go,
spotykam w Warszawie pisarzy na co dzień, zarówno ubogich literatów, jak i tych, którym się powiodło, więc nie mogą mnie nie interesować ich losy oraz kulisy literatury ostatnich lat. Byłam po prostu, jako reporterka, ciekawa jak funkcjonowała w PRL polska literatura.

– I co podczas przygotowywania ostatnich książek było dla Pani największym zaskoczeniem?

– Przeżyłam właściwie same zaskoczenia! Przede wszystkim przeraziła mnie skala – zarówno inwigilacji środowiska literackiego, jak też nazwiska licznych pisarzy, którzy SB w tych bardzo kosztownych działaniach pomagali. A zbieram cięgi za to, że wielu z jej tajnych współpracowników ujawniłam. Wielu pomocników SB, którzy donosili na swoich kolegów, sprzeniewierzając się etosowi literata, jak Włodzimierz Odojewski czy Andrzej Zaniewski, też było dla mnie ogromnym zaskoczeniem.

– Dlaczego pisarze donosili na siebie?

– Głównie z ambicji własnych, dla swojej kariery, władzy, błyszczenia w środowisku, często też z zazdrości czy zawiści. Zastanawiałam się dlaczego na przykład TW „Andrzej”, czyli Andrzej Kuśniewicz, wybitny pisarz, który uchodził również za symbol Europejczyka, reprezentanta naszej literatury na świecie, mógł być takim draniem – rano pisał „Strefy”, a wieczorem donos typu kto z kim. Mało tego – choć tematyka żydowska stanowiła niemalże jego logo i wizytówkę, liczne raporty zioną też antysemityzmem. To właśnie o Kuśniewiczu można powtórzyć za Krasińskim: „Przez ciebie przepływa strumień piękności, ale ty sam nią nie jesteś”. Takich było wielu, jak choćby Andrzej Zaniewski, długoletni TW „Witold Orłowski” przesympatyczny człowiek, dobry pisarz, z którym się przyjaźniłam się wiele lat.

– Czy literaci musieli donosić? Obecny prezes ZG ZLP Marek Wawrzkiewicz powiedział, że „ludzie donosili na innych, bo musieli to czynić”, zaś Leszek Żuliński, że „zawód agenta jest tak samo stary jak zawód kurwy i jego nagłe demonizowanie to po prostu akt zbiorowej hipokryzji”.…(za „Rz”, 7-8 marca 2009).

– W moich książkach piszę, że literaci nie musieli na siebie donosić, daję przykłady wielu niezłomnych, choćby Lesława Bartelskiego, Henryka Berezy, Tadeusza Drewnowskiego, Wojciecha Natasona, Stanisława Dygata i wielu innych. Donosicielstwo nie jest przecież moralnie obojętne. TW budowali kariery kosztem tych, na których donosili. Ułatwiali SB kontrolę swego środowiska, opowiedzieli się też po stronie silniejszego, totalitarnego państwa. Ich problem jest więc również problemem zdrady swego środowiska.

– Pani ostatnie książki są w dużej mierze oparte o archiwa IPN, do niedawna niedostępne, a i dziś wielu uważa, że najlepiej je spalić…. Zgadza się Pani z tym stwierdzeniem?

– Te do niedawna zaryglowane archiwa są bardzo cenne. Będą zawsze przyciągały badaczy, choć dziś nie jest wielu, bo aktualnie nie ma na to pogody. Oczywiście, uważam, że powinny być dostępne tylko dla historyków, pisarzy, dziennikarzy, a nie na przykład po to, aby sąsiad znalazł „haka” na sąsiada.

– Czy miała Pani procesy?

– Nie. Pisarze, których opisuję mogą przecież mieć pretensje do dawnych tajnych służb i tego co pozostawiły w archiwalnych donosach i dokumentach, a nie do mnie. Żaden z funkcjonariuszy SB przecież nie przypuszczał, że system komunistyczny taka szybko padnie, pracował więc jak najrzetelniej. To widać w aktach.

– Czy dziś pisarze mają wolną rękę w pisaniu?

– Oczywiście, mimo iż wciąż jest wiele narzekań i tęsknoty za czasami PRL, kiedy to wiele książek wydawano w dużych nakładach i pisarz nie musiał się o to troszczyć. Ale trzeba wiedzieć, że wtedy publikowano wyłącznie swoich, przemilczając i niszcząc literatów mających inne zdanie niż reżim, wpływając w ten sposób – jako mecenat państwowy – na kształt polskiej literatury, a zarazem na los pisarzy. Chwała Bogu, że tamte czasy się już skończyły. Dziś pisarzom nie jest łatwo, przeważnie muszą pracować też poza literaturą, ale jest bardziej sprawiedliwie. Bo to czytelnicy i wydawcy decydują dziś co chcą czytać i wydawać, a nie władze centralne.

– Czy środowiska literackie, pisarskie powinny rozliczyć się z przeszłości? Zmierzyć się z nią, oczyścić, poznać prawdę dla własnej wiarygodności? Czy też raczej, jak wielu twierdzi, odłożyć ad acta, skończyć z ujawnianiem teczek?

– Moim zdaniem niezbędna jest prawda. Ona i tak wypłynie, wcześniej czy później. Bo bez archiwów IPN i innych, także spoza granicy, nie można dziś pisać o czasach PRL.