Juliusz Słowacki i Hellada – odkrycie podczas wakacji w Grecji

Juliusz Słowacki i Hellada

W Grecji ma stanąć pomnik Juliusza Słowackiego, aby przypomnieć jego pobyt i słynny wiersz Grób Agamemnona.Twórcami sąksiądz chrystusowiec i artysta rzeźbiarz, obydwaj związani z Donieckiem. Projekt pomnika jest już gotowy.

Nafplio na Peloponezie, 14-tysięczne miasteczko z XIII w. p.n.e., położone wysoko wśród skał w głębokim zakolu Zatoki Argolidzkiej. Taniezwykle urocza, modna dziś wśród Greków wypoczynkowa miejscowość, ma bogatą historię i liczne zabytki. Do dziś dotrwały w mieście starożytne ruiny, zamek zbudowany przez Wenecjan w XVI wieku na przybrzeżnej wysepce oraz duża twierdza Palamidi na skale (malowniczo oświetlone). Z niewoli tureckiej – podczas powstania, które wybuchło w 1821 r. – Grecywyzwolili miasto wcześnie, już 30 listopada 1822 r., nagłym atakiem z wysoko położonej twierdzy Palamidi. Stąd Nafplio było w latach 1823-34 pierwszą stolicą nowożytnego państwa greckiego. Podupadłe pod panowaniem tureckim Ateny liczyły wówczas zaledwie 6 tys. mieszkańców.

Po licznych w Nafplio skalnych schodach można wspiąć się do jedynego kościoła katolickiego. Niewielka świątynia pw. Przemienienia Pańskiego zplebanią (gdzie kilka pokoi można wynająć) przypomina meczet. Wswoich długich dziejach była bowiem przebudowywana, pełniąc najczęściej funkcję kościoła dla Wenecjan i meczetu dla Turków. Obecną nazwę nadał jej król Grecji Otto, któryw czerwcu 1839 r. przejął meczet i przydzielił budynek katolikom. A podczas wizyty w Nafplio, 8 maja 1847 r., nazwał go Przemienienia Pańskiego (Metamorfofositou Sotiros), nawiązując do przemiany Grecji po odzyskaniu niepodległości w 1830 r.

Świątynia jest jednocześnie sanktuarium – przy wejściuznajduje się oryginalny pomnik Philehellenów, czyli ludzi w Grecji nie urodzonych, ale walczących o jej wyzwolenie. Zbudował go oficer napoleoński August Hilarion Touret oraz bawarski rzeźbiarz Christian Seigel, którzy walczyli po greckiej stronie, przeżyli i zmarli w Atenach. Monument jest z sosnowego drewna pomalowanego na ciemny, prawie czarny kolor. Na jego szczycie znajduje się herb i korona króla Otto, wbite w krzyż wojowników, a białymi literami wyryto po francusku: A LA MEMOIRE DES PHILHELLENES MORTS POUR LINDEPENDANCE. Na kolumnach są nazwiska 280 poległych Philehelleńczyków, w tym licznych Polaków, którzy podobnie jak ochotnicy z Europy (w tym poeta lord Byron) pośpieszyli z pomocą wwalce, abyGrecy mogli cieszyć się wolnością. W podziemiach kościoła jestteż krypta (niestety, zaniedbana!) z wczesnych czasów weneckiego klasztoru ze szczątkami żołnierzy, którzy też walczyli o wolność Grecji.Jest to więc świątynia wyjątkowa, ważna nie tylko dla Peloponezu, ale całej Hellady.

Ks. chrystusowiec: z Polski przez Donieck do Grecji

Od dwóch lat kościołem pw. Przemienienia Pańskiego w Nafplio kieruje chrystusowiec, ks. Ryszard Karapuda. Postawny, uśmiechnięty, mający poczucie misji. Ten jedyny na całym Peloponezie polski duchowny pochodzi z Pomorza Zachodniego. Kształcił się w Szczecinie, także w Poznaniu, gdzie ukończył Seminarium Towarzystwa Chrystusowego dla Polonii. Dziś ma 57 lat, w 2021 roku obchodzi 30-lecie swojej pracy duszpasterskiej, z czego aż 25 lat spędził na Ukrainie, m.in. w Kamieńcu Podolskim, Mikołajewie k. Odessy, Doniecku, Żytomierzu.Za Ukrainą wciąż tęskni, nawet w ciepłym, zabytkowym Nafplio.

– Najpiękniejsze lata spędziłem w Kamieńcu Podolskim.Po ogłoszeniu w 1991 r. przez Ukrainę niepodległości, przeżyłem tam jako młody kapłankatedry św. Piotra i Pawła,ogromne pragnienie ludzi do Boga. Po dziesiątkach lat komunizmu, wiara wybuchła tam jak wiosna! Odradzały się parafie, wspólnoty katolickie, ludzie chrzcili się, modlili o życie, wracali do wiary przodków, rodziły się powołania kapłańskie – wspomina ksiądz proboszcz Karapuda, który całe swoje siły skierował wówczas na pracę misyjną. Z gitarą (bo gra od dziecka), ze śpiewami znajomością języka ukraińskiego, którego się tam szybko nauczył. Zresztą do pracy duszpasterskiej na Wschodzie czuł zawsze powołanie.

Jednak za najciekawsze lata na Ukrainie uważa swój okres w Doniecku, na wschodzie Ukrainy, skąd wyjechał w 2013r., tuż przez Majdanem. Donieck, podobnie jak cały Donbas, jest od 7 kwietnia 2014 r. opanowany przez wojska rosyjskie i prorosyjskich separatystów (Doniecka Republika Ludowa uważana jest przez Radę Najwyższej Ukrainy za terytorium czasowo okupowane). W tym głównym ośrodku przemysłowym Donieckiego Zagłębia Węglowego, ks. Ryszard dokończył w 2005 r. budowę katolickiego kościoła pw. św. Józefa Rzemieślnika(rozpoczętą w 1995 r.). Kościół powstał dzięki aktywności tamtejszej Polonii, pod jej naciskiem otwarto w maju 2014 r. też konsulat polski, który w czerwcu 2014 r. trzeba było zamknąć. Proboszcz Ryszard Karapuda przyjmował w nowej świątyni w Doniecku prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego (w 2009 r.), a w 2013 r. udało mu się odsłonić ważny pomnik – ofiar Tragedii Górnośląskiej 1945.
– Jest to wysoka figura Chrystusa Zbawiciela z tablicami w dwóch językach, wewnątrz kościoła i na zewnątrz, informującymi o masowych wywózkach przez Sowietów mieszkańców Górnego Śląska do niewolniczej pracy w kopalniach Donbasu. Do 2013 r. nie było po tych deportowanych śladu. W uroczystościach otwarcia pomnika ofiar Tragedii Górnośląskiej wzięli udział przedstawiciele województwa śląskiego, władz Katowic i rodziny przesiedlonych. Był wśród nich burmistrz Radzionkowa Gabriel Tobor, którego dziadek Michał został wywieziony do donieckiego zagłębia w 1945 r. i nigdy stamtąd nie wrócił.Ocenia się, że z Górnego Śląska wywieziono od początku 1945 r. 70-90 tysięcy osób, z czego w rodzinne strony powróciło zaledwie 10 proc. Reszta nie wytrzymała katorgi – opowiada w Nafplio, w sierpniowym 40-stopniowym upale, ks. Ryszard Karapuda.
Jako inicjator przypomnieniatej strasznej stalinowskiej zbrodni znalazł w Doniecku wykonawcę pomnika ofiar Tragedii Górnośląskiej – rzeźbiarza Aleksandra Porozhniuka, absolwenta Instytutu Sztuki we Lwowie.
-W donieckiej stolicy węgla i stali był nie tylko wziętym artystą, ale działał w donieckiej, liczącej ok. 200 wiernych społeczności, wyjeżdżał z nami na pielgrzymki. Przed aneksją Donbasu przez Rosjan nie było tam żadnych prześladowań, ani napięć wyznaniowych czy etnicznych. Katolicyzm odradzał się, w przeciwieństwie do Nafplio, gdzie obecnie wiara upada, nawet wśród greckiej Polonii – ubolewa kapłan.
Opowiada, że Polacy w Grecji szybko tracą swoje korzenie. A szczególnie „polskie dusze giną”, kiedy Polka wyjdzie za Greka. Widzi to, kiedy odwiedza rodaków, którzy przyjechali przed laty do pracy w sadach cytrusowych. Wielu stoczyło się na dno, stało się alkoholikami, zaczęło w Nafplio żebrać pod lidlem. Zaczął z nimi rozmawiać, grać i śpiewać dla nich.
– Dziś pijanych Polaków już nie ma pod sklepem, Grecy przestali się z nich śmiać. Wielu stało się abstynentami, pracuje, albo wróciło do kraju. Szajka alkoholowa przestała istnieć. Teraz marzę, aby upamiętnić pobyt Juliusza Słowackiego w Grecji – uśmiecha się szeroko proboszcz, który w ciągu dwóch lat w objętej parafii przeprowadził już liczne zmiany i remonty.I… pokazuje gotowy model popiersia trzeciego wieszcza wykonany przez donieckiego artystę.
Chciałby, aby pomnik Słowackiego stanął na terenie jego greckiej parafii. O inną lokalizację jest bowiem trudno, ze względu na zabytkowość Nafplio, także Myken czy Argos, które też poeta odwiedził w 1836 roku. – Mam nadzieję, że to dzieło się nam uda, bo Aleksander Porozhniuk znalazł schronienie w Polsce– mówi z tajemniczą miną chrystusowiec.

Artysta rzeźbiarz: z Gruzji przez Donieck do Zielonej

Aleksandra Porozhniuka i jego żonę Lizę znajduję w mazowieckiej wsi Zielona, w powiecie przasnyskim. Od sześciu lat mieszkają na plebanii u miejscowego księdza proboszcza Andrzeja Gajewskiego, którego poznali na Ukrainie. Artyści z Doniecka są rozmowni, otwarci do ludzi. Zadowoleni, że znaleźli w Polsce azyl, a jednocześnie rozdarci, tęskniący za domem. Rozmawiamy trochę po polsku, trochę po rosyjsku. Ich losy są niezwykłe…
– Moja pracowania, moje studio i mieszkanie zostały w Doniecku! – załamuje ręce, po przywitaniu się, artysta, który zostawił tam wszystko „bandyckiej władzy”.

Aleksander urodził się w Gruzji, ale korzenie ma na Podolu. Rodzina ze strony matki to Polacy – część została w latach 30. XX wieku deportowana na Sybir,a część uciekła przed głodem do pracy na plantacjach herbaty w Gruzji. Z kolei ojciec artysty pochodził z Besarabii, walczył po radzieckiej stronie w II wojnie światowej,ale w 1945 r. został deportowany przez Sowietów do pracy w Doniecku. Dopiero po dwóch latach katorżniczej pracy w kopalniach donieckich mógł wyjechać do Gruzji i połączyć się z żoną i synem Mikołajem. Młodszy syn Aleksander urodził się w 1947 r. Kiedy miał lat 15 wrócił z rodziną z Gruzji do Donbasu.

Liza, piętnaście lat młodsza od męża „Alka”,jest Ukrainką. Urodziła się w 1962 r.,w ośrodku metalurgii Kamienskoje nad Dnieprem (rozwinął go polski przedsiębiorca Ignacy Jasiukowicz). Jest absolwentką Instytutu Sztuki w Kijowie. Do Doniecka trafiła z celującym dyplomem, aby prowadzić badania i wykłady w Muzeum Sztuki. Była pracownikiem naukowym, pisała w Doniecku artykuły o dziełach sztuki, o czym może długo opowiadać, z niezwykłą pasją.

Artyści poznali się w Doniecku.Oboje są katolikami, w małżeństwie od31 lat.Na Ukrainie powodziło im się bardzo dobrze. Mieli ładne mieszkanie w centrum Doniecka, z bogatą biblioteką, dwie pracownie rzeźbiarskie. Dużo podróżowali, poznawali historię i sztukę. Jeździli najczęściej w grupach organizowanych przez ukraińskie parafie katolickie, w tym przez ks. Ryszarda Karapudę i ks. Andrzeja Gajewskiego. Zwiedzili nie tylko wiele świętych miejsc, ale i najważniejsze muzea oraz galerie w całej Europie. Potwierdzają, że do 2014 r. wśród miliona mieszkańców Doniecka (blisko 100 różnych narodowości), nie było konfliktów etnicznych.Na pewno nie byli w Doniecku prześladowani Rosjanie, jak twierdzi Putin, bo wszyscy tam mówili po rosyjsku, nie było nawet szkół ukraińskich. Aleksander miał dużo zamówień, stworzył ponad 30 rzeźb w mieście. Bo Donieck to nie tylko kopalnie i huty, ale rozwinięta kultura i sztuka.
– Dobrze mi płacono za rzeźby, nabycie książki za 100 euronie było dla mnie problemem. Najbardziej żal mi, że została tam moja cenna biblioteka – mówi artysta. Wysoki, o silnych dłoniach, czujący się obywatelem świata (nigdy nie wstąpił do Komsomołu).

Niestety, 5 sierpnia 2014 r., musieli w Donieckuzostawić wszystko. Zamknęli mieszkanie i uciekli przed atakami rakietowymi z katiusz do Kamienskoje, rodzinnego miasta Lizy. Ostatnim pociągiem Donieck-Lwów, prawie nic nie zabierając, bo sądzili, że jadą na krótko. Do dziś opłacają czynsz za mieszkanie, ale nie mają pewności co się z nim stanie. Będąc w Kamienskoje Aleksanderz Lizą skorzystali z zaproszenia ks. Andrzeja Gajewskiego, który akurat został proboszczem w Zielonej na Mazowszu. Myśleli, że wyjadą do Polski na miesiąc-dwa, a są już… sześć lat.
– Liza zajmuje się prowadzeniem plebanii i ogrodu, a Aleksander rzeźbi. Przeznaczyłem mu na pracownię jedno pomieszczenie w domu parafialnym. Dla naszej parafii wykonał już cztery dzieła, w tym figurę patrona kościoła, św. Mateusza. Ale jego rzeźby są już także w Przasnyszu, Mławie, Płońsku – mówi pochodzący spod Nasielska ks. Andrzej Gajewski, który jako duszpasterz spędził 11 lat na Ukrainie. Do Zielonej przyjechał prosto z Pawłogradu w Donbasie, wcześniej pracował w Charkowie i Konotopie.
Córka artystów Daria, absolwentka szkół muzycznych w Doniecku i Warszawie, wyjechała do Polski miesiąc przed nimi. Przez trzy lata pracowała jako organistka parafii w Obrytem. Teraz jest niedaleko, w Wyszkowie, też jest organistką. Ma 30 lat, bywa w Zielonej.Cała rodzina tęskni za Ukrainą.
I artyści uchodźcy, i ks. proboszcz, mają nadzieję, że trwająca już siódmy rok wojna w Donbasie kiedyś się skończy.
-Tylko kiedy?- pyta Liza. Ładna, energiczna brunetka, która w Zielonej musiała się nauczyć siać warzywa, sadzić ziemniaki, uprawiać kwiaty. – Lata płyną! W Doniecku trwa indoktrynacja, wyłączono ukraińskie telewizje i rozgłośnie radiowe. Czy da się tam teraz żyć?
Aleksander Porozhniuk marzy jednak, aby dokończyć rzeźby zamówione przez Teatr w Doniecku. – Tylko czy zdążę? – pyta retorycznie 74-letni artysta, pokazując modele zaczętych rzeźb Beethovena, Chopina. Stara się jednak zachować pogodę ducha. – Pozostało mi chyba dziękować, za życie, za żonę, za ks. Andrzeja, który udzielił nam schronienia. Cieszymy się, że możemy nadal podróżować, że bywamy na wystawach, jak niedawno w Zamku Królewskim w Warszawie na wystawie o Konstytucji 3 Maja. Zaczęliśmy niejako życie od nowa, podobnie jak moi przodkowie. Alez tą różnicą, że Polska jest nam przyjazna i wszystko tu jest: sztuka, historia, ciekawi ludzie. Także dużo zieleni i piękne ogrody, jak w Gruzji!.
Obecnie wykonuje pomnik Cypriana K. Norwida. – Monument stanie już w listopadzie w parku Muzeum Romantyzmu w Opinogórze – zapowiada jego dyrektor Roman Kochanowicz.
Dla Ciechanowa artysta chciałby wykonać monument założyciela miasta, legendarnego Ciechana – już ma szkic. Marzy też o zrobieniu Łydyni, jako pięknej nimfy, której imię nosi rzeka w tym mieście.

Wspólnie: pomnik Juliusza Słowackiego w Nafplio

Jednak wcześniej Porozhniuk zamierza pojechać do Grecji, aby wykonać popiersie Juliusza Słowackiego w Nafplio. – Wystarczy mi trzy tygodnie, aby po trzecim polskim wieszczu został w Grecji ślad. Jestem zaszczepiony! – zapewnia artysta, zastanawiając się nad materiałem na pomnik.
A Liza dodaje, że pomoże zbierać pieniądze na to dzieło.- Ten pomnik pomoże zjednoczyć grecką Polonię!– powtarza z przekonaniem.
Ks. Ryszard Karapuda: – Na pewno Juliusz Słowacki zasługuje na upamiętnienie w Grecji. Moglibyśmy na patio przed naszym kościołem organizować polsko-greckie wieczory poezji, wiersz Grób Agamemnona mógłby zabrzmieć w dwóch językach.
– To piękna i potrzebna inicjatywa –ocenia Marek Nadolski, sekretarz Towarzystwa Kultury Polskiej w Atenach im. J. Słowackiego, zapowiadając, że się w nią włączy.
Ks. Ryszard potrafi skupiać wokół siebie ludzi i zapewne znajdzie fundusze na pomnik. Pomoc obiecała już Ambasada Polski w Atenach. Jest więc nadzieja, że słowa z wiersza trzeciego wieszcza, nawiązujące do kultury antycznej i refleksji nad losem Polski w celu odbudowy moralnej oraz politycznej narodu, niedługo zabrzmią w Helladzie wyraziście:
Polsko! lecz ciebie błyskotkami łudzą!
Pawiem narodów byłaś i papugą;
A teraz jesteś służebnicą cudzą —
Choć wiem, że słowa te nie zadrżą długo
W sercu — gdzie nie trwa myśl nawet godziny:
Mówię — bom smutny — i sam pełen winy!
(Juliusz Słowacki, Grób Agamemnona)

Tekst i zdjęcia: Teresa Kaczorowska