Spotkanie poetycko-historyczne w Jezuickim Centrum Milenijnym w Chicago

Spotkanie poetycko-historyczne w Jezuickim Centrum Milenijnym w Chicago

Spotkanie, zorganizowane 5 lutego 2009, w Jezuickim Centrum Milenijnym w Chicago, w stanie Illinois (USA) – przez Zrzeszenie Literatów Polskich w Chicago, pod kierownictwem Aliny Szymczyk, która wraz z Władysławem Panasiukiem wieczór prowadziła – doskonale przybliża artykuł poety i publicysty Władysława Panasiuka z Chicago, opublikowany w „Kurierze Codziennym” (Chicago, 13-15 lutego, 2009):

Władysław Panasiuk

Herodot Polonii Amerykańskiej

(Historiam nescire hoc est semper puerum esse).
Nie znać historii znaczy na zawsze pozostać dzieckiem- tak mówił Cyceron, a co my ówcześni o tym sądzimy?

Historię tworzą ludzie swoimi czynami, ludzie wielcy i mali, wybitni i prości, źli i dobrzy, wierzący i ateiści. Historia jest niczym innym jak przeszłością i datuje się od czasów stworzenia pierwszego człowieka o imieniu Adam.
Różne były losy ludzi i planety, po której stąpali. Ziemia wchłaniała wodę zesłaną z nieba przez samego Boga i krew toczoną przez agresywnego człowieka. Nie zależnie od tego wydawała znakomite plony żywiąc swoich mieszkańców. Z przelanej krwi zrodziły się czerwone maki zacierając swym pięknem ludzką naturę. Jeśli sięgniemy pamięcią i zagłębimy się w karty historii, wojny mają miejsce od początku istnienia świata. Niewiele zmieniły się powody dzięki, którym powstawały. Chęć zysku i nienawiść przyświecała prawie wszystkim najazdom.

Prawo do obrony wprawdzie istniało w zapisie, ale czy było zawsze i przez wszystkich egzekwowane? Był też pokój, bo po burzy lubi wyjrzeć słońce.

Ziemia zmieniała się i kształtowała, przesuwały się granice państw, było lepiej i gorzej, był raj i piekło. Nasz glob przeżywał rozmaite kataklizmy: potopy, trzęsienia, huragany. Wraz z ziemią zmieniała się przyroda, powstawały nowe góry, jeziora, rzeki, ożywały wulkany, tworzyły się pustynie. Ewolucja dokonywała się wszędzie. Na morzach powstawały nowe wyspy, świat wraz z wiekami przeobrażał się, a Bóg podobnie jak dzisiaj był zawsze wyrozumiały i litościwy. Ludzie i zwierzęta zmieniały się wraz ze światem. Zwierzęta bardziej dziczały, a ludzie starali się iść za postępem.

Mijały lata i wieki, tym samym bogaciła się historia, powstawały nowe księgi, nowe odkrycia. Ludzie ciekawi świata i bogactw kryjących się w matce ziemi odkrywali nowe morza i lądy. Tam sprowadzali bardzo tanią siłę roboczą czyli niewolników i tym sposobem powstawały nowe osady, miasta, kopalnie. Kolonializm rozszerzał się, silniejsi podbijali słabszych, mnożyły się majątki nielicznych ludzi i tak pozostało do dzisiaj. Piraci królowali na morzu, bogacze i cwaniacy na lądzie. Tyle w pigułce o dziejach, o historii, która nadal się pisze i my powoli się nią stajemy.

Łatwo pisze się historię narzucaną przez rządy, trudniej pisać historię odkrywczą, gdzie jest wiele niewiadomych, gdzie trzeba sięgać do źródeł czasami już wysychających.
W ogóle rola pisarz nie jest łatwą, a jeśli jeszcze do tego dodać poszukiwania, penetrowania wielkich bibliotek, dalekie podróże i niewygody jakie za sobą niosą…
Napisanie takiej książki zabiera kilka lat mozolnej pracy, ale samo wydanie rekompensuje nieprzespane noce i trud włożony. Satysfakcja jest najlepszą zapłatą, a promocja czystą przyjemnością.

Miałem okazję widzieć ten ognik radości w wesołych oczach pani Teresy Kaczorowskiej promującej swoje najnowsze dzieło. Jest to zwieńczenie sześciu pracowitych lat, wielu podróży do i po Stanach, po ziemi Lwowskiej jak również Polskiej. Jak pisał nasz papież:” żeby odnaleźć źródło trzeba iść pod górę, pod prąd”. Tylko w ten sposób można osiągnąć sukces i znaleźć to czego szukamy. Pani Teresa Kaczorowska jest nie tylko reporterką i podróżniczką – jest uśmiechniętą zwyczajną, skromną jak na swoje osiągnięcia kobietą. Czyż ocalenie od zapomnienia nie jest powodem do radości! Tak! pani Teresa w swojej najnowszej książce ”Herodot Polonii Amerykańskiej” pokazała sylwetkę zasłużonego dla Polonii wielkiego człowieka Mieczysława Haimana.

Człowieka, o którym byłoby łatwiej powiedzieć czym w życiu nie był. Napewno wiemy, że był poetą, pisarzem, dziennikarzem, historykiem, bibliotekarzem, archiwistą, tłumaczem, założycielem Muzeum Polskiego w Ameryce, które istnieje do dzisiaj. Żył i tworzył w latach 1888 – 1949. Napisał 14 książek historycznych, pięć prac naukowych, 20 publikacji popularnonaukowych, 65 artykułów prasowych, dwa opowiadania, 51 wierszy i dwa przekłady. Przyznam, że Mieczysław Haiman jest mało znany w środowisku polonijnym, w Polsce również. Dzięki Pani Teresie, która jest dr nauk humanistycznych z dziedziny historii – poznaliśmy jeszcze jednego wielkiego Polaka.

Pani Teresa Kaczorowska ma podobne zainteresowania jak bohater promowanej książki i może stąd to zafascynowanie i ta dociekliwość. Wspomnę, iż pani Teresa Kaczorowska jest autorką dziewięciu książek historycznych, trzech zbiorów wierszy, redaguje również periodyk Ciechanowskie Zeszyty Literackie. Jest prezesem Związku Literatów Polskich w Ciechanowie gdzie obecnie mieszka. Pisarka współpracuje z Polskim Radiem, telewizją, prasą. Jest wykładowcą uniwersyteckim, jej wiersze są tłumaczone na wiele języków obcych.

Poetka została uhonorowana wieloma odznaczeniami, m.in. IV Salonu Książki Polonijnej Bruksela 2003, Kongresu Polonii Amerykańskiej Chicago 2005, Nagrodą im. Edwarda Hulewicza W-wa 2006, Honorową Odznaką Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Zasłużony dla kultury Polskiej 2007, stypendystka Fundacji Kościuszkowskiej w Nowym Jorku 2003-2004, Ministra Kultury RP 2005. Słowem pani Teresa jest kobietą , zauważoną, pracowitą, o wielu zainteresowaniach, silnej osobowości i patriotycznej postawie.

Wieczór autorski zorganizowało Zrzeszenie Literatów Polskich pod kierownictwem Aliny Szymczyk, która wieczór prowadziła. Słowo wstępne wygłosił gospodarz Jezuickiego Ośrodka Milenijnego o.Tadeusz Kukułka. Publiczność wśród, której było kilku poetów żywo reagowała na czytane przez artystkę wiersze, w zadumie wsłuchiwała się w historię opowiadaną przez panią Kaczorowską. Była kawa, wspomnienia, wymiana poglądów. Uważam miniony wieczór za bardzo interesujący i udany- niemal jak każdy organizowany przez poetów w JOM. To miejsce jak już wielokrotnie wspominałem koresponduje z ludźmi pióra w szerokim tego słowa znaczeniu.

Kiedy zajrzymy w niedaleką przeszłość, zauważamy bez trudu piękno jakie miało miejsce jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Ale to również staje się historią, a to co jeszcze zostało zaczyna się rozmydlać, rozwiewać w beznadziei ówczesnego świata. Już wielokrotnie pisałem o wielkich ludziach, którzy odeszli, o stracie cudownych myśli i czynów. Obserwuję choćby naszą Polonię, jej przedstawicieli – opadają ręce, chce się płakać. Czy możemy porównać dzisiejszą personę ze wspomnianym Mieczysławem Haimanem? Czy jest ktoś dzisiaj tak bezinteresowny, by własne pieniądze wydać na dzieła dla potomnych? Jeśli już ktoś napisał jakąś jedną książkę, to zrobił to niewątpliwie dla własnej kariery, często za pieniądze sponsorów.”

Książka była tak napisana, by nikogo nie urazić, powiem więcej – wszystkich wychwalić, podlizać się. O takich pamięta się najdłużej i przy nadarzających się okazjach sowicie nagradza. Ale to już było i nie wróci więcej” – śpiewała Maryla Rodowicz – czyżby była prorokiem? Przykro, że nie mamy nikogo, kto chciałby się za nami ująć. Największa Polonia świata, a popychają nami na lotnisku jak byśmy pochodzili z dżungli.

Robią wszystko, by nie dać wiz, wyśmiewają się z nas na różne dostępne sposoby. Zapominamy o ludziach, którzy godnie nas reprezentowali, pisali naszą historię. Pamiętamy natomiast o tych, co nic nie zrobili i przymilamy się im na niezrozumiałe przeze mnie sposoby. Kiedy oglądam i słucham ich wystąpień przestaję się czemukolwiek dziwić. Zasługi ludzi idą szybko w zapomnienie, ale wstyd przetrwa znacznie dłużej. Kto nie czyta książek nigdy nie pozna ich treści, kto udaje, że żyje – naprawdę nigdy nie żył.