Z „wiśniowego spotkania” w Klubie Księgarza w Warszawie

Z „wiśniowego spotkania” w Klubie Księgarza w Warszawie

Promocja poetyckiej książki Teresy Kaczorowskiej „Kończą się wiśnie…”/ „Cherries Are Gone…” odbyła się wieczorem 8 września 2011 (czwartek) w Klubie Księgarza w Warszawie, na Rynku Starego Miasta. W programie była laudacja dr Elżbiety Juszczak z Koszalina, wzruszająca prezentacja wierszy z tego nowego dwujęzycznego polsko-angielskiego zbioru poezji przez aktorów Małgorzatę Zawadzką i Jarosława Witaszczyka z Warszawy oraz wspaniały koncert fortepianowy Andrzeja Kaluszkiewicza z Ciechanowa. Nastrój był też wyjątkowy, bo … wiśniowy.

Wszędzie królowały wiśnie: w scenerii przygotowanej po okiem kierującego Klubem Księgarza Jana Rodzenia, na kanapkach, napitkach, wiśniowe były nawet herbata, jogurt i ciasto własnego wypieku Jana Rodzenia. Było też międzynarodowo. Przybyły osoby z Ameryki, RPA, Litwy, w tym Anna Franzen z Minneaplois (stan Minnesota, USA) – autorka okładki amerykańskiego wydania ”Cherries Are Gone…”.

Laudacja wygłoszona w Klubie Księgarza w Warszawie, l8 września 2011

W przypadku Teresy Kaczorowskiej mamy do czynienia z człowiekiem, którego twórczość i działalność splata się w jedno. Jedności tej na imię – szlachetność. Szlachetność to jest powód, dla którego warto, abyśmy zebrali się tutaj i przemyśleli kilka spraw, a także poddali się nastrojom prezentowanych słów.

Niezależnie od tego co mówią media, niezależnie od mód literackich, a nawet artystycznych wymogów, Autorka pozostaje sobą. Spisuje liryczny pamiętnik swojego życia, jak żyje, i jak czuje. A z ducha, jak mi się zdaje, jest reportażystką. Ale taką, którą stać na dobrą metaforę, szybki skrót i świetnie uchwyconą prawdę życiową.

Teresa Kaczorowska wyznaje prosty katalog wartości, któremu od lat jest wierna. Po pierwsze uczciwość, przywiązanie do najlepszych wzorów polskości i życzliwość w stosunku do drugiego człowieka. Jest w niej też jakaś ogromna siła, która każe organizować wielkie społeczne przedsięwzięcia – tu mam na myśli Międzynarodowe Dni, czy raczej Festiwal Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, a także podróże po Polsce i świecie z pamięcią naszej historii, i… ciężka praca.

Przywrócenie pamięci Polaków poety baroku Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, historii życia na Mazowszu Marii Skłodowskiej-Curie, czy Marii Konopnickiej, spisanie historii życia działacza Polonii amerykańskiej Mieczysława Haimana, przeżyć Dzieci Katyńskich – to jej dzieło.

Ale dzisiaj mówimy o Teresie Kaczorowskiej jako poetce. Wiersze zawarte w tomie „Kończą się wiśnie…” to egzemplifikacja jej duchowości. Pisze autorka tak :

„potrzebuję mocy z wysoka
aby poznać
sens istnienia

potrzebuję mocy z wysoka
aby nie zgubić
moralnego kompasu”

Cała cywilizacja europejska oparta jest na tej zasadzie (według Kanta: „niebo gwiaździste nade mną, prawo moralne we mnie”), ale też cała cywilizacja w praktyce zadaje mu kłam. Kim i czym jest ta moc? Chodzi naturalnie o Boga. Ale na pewno wzorcem i oparciem dla Autorki są te wspaniale postaci, o których sama pisze. Zauważmy – pisze z własnego wyboru, bez uzgodnień z wydawcami, a ponieważ są to przeważnie książki biograficzne, wymagające zdobywania informacji, dotarcia do źródeł, pobytu w określonych miejscach, musiała Autorka wydawać własne skromne środki finansowe.

Pracuje tak ciężko, a mnie się zdaje, że gdyby odbywało się to w bardziej cywilizowany sposób, otrzymalibyśmy obszerniejsze jej dzieła. Z drugiej jednak strony jest tak, że w naszych polskich skromnych warunkach Teresa Kaczorowska ma i tak trochę szczęścia. Potrafi mianowicie zjednywać sobie ludzi – od samorządów, po nieznajomą panią w samolocie, która w obcym kraju zaoferuje jej pomoc.

Teresa działa dla dobra ogółu, ma społecznikowskie pasje, a w wydanym ostatnio tomie „Kończą się wiśnie..” przypomina nam, prawie jak wychowawca, wielkie karty polskiej historii i wybitnych Polaków. Pisze o powstańczej Warszawie, o cmentarzu w Lidzie na Białorusi, o Wilnie, o Polakach w Paryżu, o Chopinie, o Janie Pawle II. Odwołuje się do Miłosza i twórczości Gałczyńskiego. Jest dumna ze swojej polskości. Tomik wierszy „Kończą się wiśnie…”/”Cherries Are Gone…” – wydany w Stanach Zjednoczonych i w Polsce w 2011 roku – jest wyborem z wcześniejszych jej wierszy.

W 2002 roku powstał Teresy Kaczorowskiej „Dotyk prawdy”, w 2004 -„Ze słowikiem w duszy”, w 2008 – „Cztery wiosny”, a w 2009 – „Dla Wandy”, ale w zbiorze są też wiersze nowe. Te opublikowane w języku angielskim przetłumaczył Bogusław Zakrzewski, anglista i dyplomata z Warszawy. Okładkę zaprojektowała Anna Franzen z USA. Zawarte w nich myśli mieszczą się w kilku nurtach. Pierwszy nurt – egzystencjalny, gdzie mamy wyrażoną wprost filozofię podmiotu lirycznego. Drugi nurt, odwołujący się do rodziny i jej miejsca na ziemi. Trzeci nurt – reporterski, z wędrówek po świecie.

W nurcie pierwszym mieszą się m. in. takie wiersze jak „Potrzebuję mocy z wysoka”, „Prawda za drzwiami”, „Kończą się wiśnie”. Bohaterka wiersza – zdeterminowana etosem wierności wobec wyższych racji, właśnie takich jak prawda, wierność, obowiązek, dobro – wydaje się osobą duchowo silną, nieprzejednaną i wolną. Ta wolność uzyskana dzięki służbie wartościom daje właśnie silę i niezależność. Bohater liryczny wierzy w moc prawdy, bo jeśli nie ona, to „rozpadnie się świat”.

Jest wielu autorów, którzy uważają, że nie ma dla nas zbawienia, nic nas nie wyrwie z bezsensu i chaosu istnienia, a świat pogrąża się w coraz większym absurdzie. Bohaterka wiersza wbrew temu, co sądzi większość młodych poetów, wierzy w sens istnienia. Wierzy, choć nie bez oporów. W wierszu „Kończą się wiśnie…” przekonuje nas i siebie, że po prostu:
„kolejne wiśnie i lata
mają sens, mają sens..”

Kolejne zamyślenia autorki prowadzą do podobnych konstatacji, W wierszu „Taniec życia„ stwierdza:

„Tańczę
tańczę sama
swoje życie

tańczę na nim zawzięcie
wydzierając światu
sterroryzowany sens”

Ale zaraz potem jest tak uszczęśliwiona majem, że złe myśli odchodzą w zapomnienie. Dlatego wiersze Teresy Kaczorowskiej przynoszą konsolację, dają oparcie. W gruncie rzeczy Autorka jest optymistką, po zmaganiach z życiem – wygrywa spokojna refleksja o dobrej naturze świata i ludzi.

Drugi nurt jej poezji związany jest z motywem gniazda. Przynosi refleksje nad codziennością, która niesie różne chwile, często dramatyczne. Wielką wartością jest obcowanie z przyrodą – domownikami są tutaj rośliny, ptaki, zwierzęta. Dom to również krajobrazy, które podmiot liryczny nosi w sobie – ziemia mazurska, lasy, zaspy śniegu ze świerkiem, trawy… To także tradycja i przywołanie przodków. Nie ulega wątpliwości, że pojęcie – świadomość domu wychodzącego na ogród z jego sprzętami i obyczajami – mieści się w kręgu polskiej szlachecko-ziemiańskiej tradycji.

Kolejny nurt, być może najbardziej interesujący, dotyczy wierszy – notatek z podróży po świecie. To garść wierszy: „Jesienią przy Sears”, „W mediolańskiej La Scali”, „Pytania w Asyżu”, „Las meczetów”, czy „U Vasco da Gamy”, „Asado spod Argentyny błękitu” i „Do Fryderyka na Majorce.” Ten reporterski i poetycki zwiad przynosi interesujący opis i ciekawą refleksję.

Chciałoby się powiedzieć – dobrze, że Autorka tam była i opowiedziała nam to wszystko. Jesteśmy ciekawi portugalskiej ziemi, tego balkonu starego świata, czy niepoliczonego bydła argentyńskiej pampy, i jak wyglądał pobyt Fryderyka na Majorce. Otrzymujemy wiersze z datami, ze szczegółami historycznymi z przywołaniem cedrów, oliwek, pomarańcz, fig i granatów. Mamy też garść wierszy ze Stanów Zjednoczonych. W wierszu „Na Piątej Alei nocą” Autorka pisze tak :

„Choć próbuję wtopić się w pędzący tłum
najbogatszej ulicy świata
nie jestem nawet pyłkiem stolicy globu
………
moje oczy nie mogą dosięgnąć wierzchołków drapaczy
umysł nie rozumie potęgi flag mcdonalda
widocznie mam zbyt małe zasoby
wyzwolenia
gorączki życia
nie umiarkowania
czuję się raczej
jak zagubiona przy piątej Alei
samotna dorożka
śmieszna
staroświecka
z innej podróży”

Ale już w innym wierszu pojawia się oto taka refleksja:

„Jednak energia Kolumba sięgająca gwiazd
ostatnio jakby mniej jasna i jakby świadoma
że w historii świata upadło każde mocarstwo”.

Spośród poetyckich refleksji z podróży ważnym wierszem wydaje mi się „Las meczetów”, pisany w drodze do Sarajewa. Wyraża on niepokój o los świata, związany z współistnieniem islamu i chrześcijaństwa.
dr Elżbieta Juszczak (Politechnika w Koszalinie)

TERESA KACZOROWSKA W KLUBIE KSIĘGARZA

Mimo fatalnej pogody w Warszawie warto było skorzystać w czwartkowy wieczór 8 września z zaproszenia Związku Literatów na Mazowszu oraz Klubu Księgarza i przybyć na promocję poetyckiej książki „Kończą się wiśnie…’/”Cherries Are Gone…”.

Ten wybór wierszy imponującej wszechstronną aktywnością, utalentowanej szefowej Związku Literatów na Mazowszu, autorki licznych książek, redaktorki „Ciechanowskich Zeszytów Literackich”, inicjatorki licznych kulturalnych imprez na Mazowszu, po raz pierwszy ukazał się w Stanach Zjednoczonych po angielsku, ale było to tłumaczenie z polskiego – czas więc było udostępnić tom w języku oryginału.

A skoro już się ukazał warto było zaprezentować go w stolicy, tym bardziej, że Autorka ma wielu utalentowanych przyjaciół, ceniących jej talent i gotowych do przyjazdu nawet z daleka, by wziąć udział w jej poetyckim wieczorze. I tak z Ciechanowa przyjechał znakomity pianista Andrzej Kaluszkiewicz – z pomysłem na dopasowaną do klimatu wierszy – oprawę muzyczną wieczoru.

Wiersze czytała, a w zasadzie zaprezentowała spektakl poetycki we własnej reżyserii – para młodych aktorów: Jarosław Witaszczyk i Małgorzata Zawadzka (oboje związani z teatrami warszawskimi). Z Koszalina przyjechała specjalnie dr Elzbieta Juszczczak, znawczyni bogatej i zróżnicowanej twórczości Teresy Kaczorowskiej. I można sądzić, że nikt nie potrafiłby jak ona zaprezentować tak udanej laudacji. A ponieważ wiśnie były w tytule promowanego wyboru wierszy – Klub Księgarza przygotował wiśniową, kulinarną oprawę wieczoru: było ciasto z wiśniami (upiekł je sam szef Klubu Jan Rodzeń!), był jogurt z wiśniami no i … wiśniówka…

A wiersze Teresy Kaczorowskiej trzeba mieć i czytać, bo czytanie ich wzmacnia.

/b/.

(z portalu internetowego: Wydawca)