Maciej Kazimierz Sarbiewski Sj Na Mazowszu

Maciej Kazimierz Sarbiewski Sj Na Mazowszu

Ksiądz jezuita Maciej Kazimierz Sarbiewski (1595-1640), najwybitniejszy łaciński poeta XVII wieku, ceniony teoretyk poezji, liryk baroku. Pierwszy w Europie sławny poeta polski i pierwszy, przed Sienkiewiczem, tak popularny autor polski. Dzięki używaniu łaciny, już za życia osiągnął w Europie ogromny rozgłos i rozsławił kulturę Polski w stopniu później nie spotykanym.

Ogłoszono go jako Horatio par, czyli równego Horacemu, największemu poecie starożytności. Niektórzy uważali, że Sarbiewski nie tylko dorównuje Horacemu, lecz niekiedy go przewyższa . Pisane w języku Rzymian utwory „chrześcijańskiego Horacjusza” (Horatius Christianus) lub „sarmackiego Horacjusza” (Horatius Sarmaticus), jak go nazywano, były czytane na uniwersytetach europejskich, również w Oxfordzie.

Europejską sławę przyniósł mu już pierwszy zbiór poezji Lyricorum libri tres, a jego poszerzone wydanie Lyricorum libri IV doczekało się około 60 wydań: w Antwerpii, Paryżu, Londynie, Warszawie, Wilnie, Lejdzie, Strasburgu i innych miastach. Już w XVII-XVIII wieku przełożono je kolejno na języki: angielski, niemiecki, francuski i włoski; najdłużej musiało czekać na przekład w języku polskim (dopiero w XIX-XX wieku).

Poezja „chrześcijańskiego Horacego” była długo wzorem dla niezliczonych poetów łacińskich oraz piszących w językach rodzimych, uczniami Sarbiewskiego byli także Adam Mickiewicz oraz Czesław Miłosz, Maciej Kazimierz Sarbiewski był też „noblistą” swoich czasów – podczas pobytu w Rzymie został uwieńczony poetyckim laurem przez ówczesnego papieża Urbana VIII, dorównując tak samo uhonorowanym Dantemu i Petrarce.

W wielkiej sławie, jaką był jeszcze za życia otoczony Maciej Kazimierz Sarbiewski, rzadko wspomina się o wpływie rodzinnej, mazowieckiej ziemi na życie i twórczość poety. Biografie „chrześcijańskiego Horacego” ujmują jego związki z Mazowszem przeważnie lakonicznie, stwierdzając jedynie, że urodził się w Sarbiewie. Trudno natomiast doszukać się szerszego opisu miejsc dla poety ważnych, a także ich znaczenia dla jego twórczości.

Nie podaje się, że Sarbiewo, to wieś wyjątkowo sielska, położona nad rzeką (motyw rzek wraca potem często w jego twórczości), że wychował się i dorastał w pobliżu kościoła (co nie było bez znaczenia na wybór formacji duchowej oraz języka łacińskiego w twórczości), że najpierw przez kilka lat uczył się w rodzinnym domu, sarbiewskim dworze szlacheckim. I że wyjechał z rodzinnej wsi dopiero w wieku dwunastu lat, i to niedaleko, bo do kolegium jezuickiego w Pułtusku: też na Mazowszu, i też nad rzeką…

Rodzinną ziemię Sarbiewski opuścił mając dopiero siedemnaście lat, a więc już w dużej mierze ukształtowany intelektualnie i duchowo. I wrócił do niej na ostatnie pięć lat swojego życia, po latach rzymskich i litewskich; powrócił w wielkim stylu, w aureoli sławy, już nie tylko jako poeta „noblista”, ale znany uczony i krasomówca, na stanowisko kaznodziei królewskiego w Warszawie.

Również na Mazowszu poeta z Sarbiewa umarł, został pochowany i spoczywa do dziś. Trudno więc zgodzić się z opiniami, że większość swego życia spędził na Litwie i napisał tam największe dzieła i, jak uważa wielu badaczy, że Mazowsze nie miało wpływu na jego twórczość, gdyż zaprzecza tej tezie choćby sama poezja.

Pragnę przybliżyć, na tle krótkiej biografii jezuity Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, jego związki z rodzinnym Mazowszem i odzwierciedlenie ich w twórczości. Chcę pokazać ważne dla ukształtowania się i rozwoju poety z Sarbiewa miejsca, ludzi oraz wciąż istniejące, choć nieliczne, ślady po nim oraz skromne dowody pamięci rodaków.

Jest to bardzo ważne dzisiaj, kiedy narodowości na całym świecie poszukują swoich korzeni i tożsamości, zaś mazowiecki „poeta uwieńczony”, pomimo iż istnieje niemal we wszystkich podręcznikach historii literatury polskiej, na swojej ziemi jest prawie kompletnie zapomniany.

W RODZINNYM SARBIEWIE

Tylko nieliczni – nawet na Mazowszu – wiedzą, że do dziś istnieje Sarbiewo, rodzinna wieś Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, gdzie 24 lutego 1595 roku pierwszy sławny poeta z Mazowsza przyszedł na świat . Ta dawna posiadłość i gniazdo starego, zacnego rodu Sarbiewskich, herbu Prawdzic, leży około 80 kilometrów od Warszawy, 25 od Ciechanowa i 10 kilometrów od Płońska.
Wieś „chrześcijańskiego Horacego” jest położona na lekkich wzgórzach, pośród mazowieckich piaszczystych równin, otoczona lasami. Choć notowana była już w roku 1403, do dziś niewiele się w niej zmieniło, przynajmniej pod względem ciszy, ustronności, oddalenia od gwaru miast.

Świeżość otaczającej przyrody też jest przypuszczalnie podobna, choć otaczających ją niegdyś wielkich borów było zapewne więcej. Wieś przecinają, jak niegdyś, wody Raciążnicy (dopływu Wkry), rzeczki niewielkiej ale bystrej, często występującej z brzegów, pięknie rozlewającej się na łąki, zatapiającej karłowate mazowieckie wierzby. Wiosną jej wody podchodzą nieraz aż pod sarbiewski drewniany kościół z cmentarzem; notowanych już w średniowieczu.

Po drugiej stronie rzeki, naprzeciw barokowej świątyni, jeszcze ponad sto lat temu stał szlachecki dwór drewniany, jak w 1851 roku pisał W. H. Gawarecki : „wybudowany w węgieł szczytami na południe i północ obrócony, wapnem otynkowany, gontami podbity, długi łokci 36 i pół, szeroki 15 i pół, a wysoki pod wrąb 4 i pół łokci, mający trzy kominy z muru. Zawiera salę, pokoi cztery, kuchnię, spiżarnię i sień”.

Dwór otaczał z jednej strony obszerny dziedziniec, okolony blisko 100 lipami o zadziwiającej wysokości i grubości, które „udzielały cienia i chłodu wśród spieki lata, jaśniejącej starodawnymi cnotami rodzinie. A może i owej latorośli młodocianej, pełnej nadziei i przyszłej zdolności umysłowej, zabłysłej gwieździe na widnokręgu Mazowsza”. Z drugiej strony dworu rósł „przeszło dwóch morgów sad, niegdyś w wyborne gatunki drzew owocowych obfitujący, fontanną i kanałem ozdobny”.

Istniał też „folwark, lamus dwupiętrowy, pod którym jest sklep z cegły, browar, spichrz, stodoły, stajnie, szopy, itp.; budowle stanowią piękny wieniec zabudowań ekonomicznych. Dalej widzimy karczmę z wjazdem, z drzewa stawianą w węgieł, dachówką pokrytą, z wystawą od frontu, kuźnię, i chałup jedenaście, otoczonych właściwymi gospodarskiej potrzebie budowlami”.

Według Gawareckiego, majątku tego, który przyjął nazwę ich właścicieli, Sarbiewscy pozbyli się w latach 1816-1838; inni badacze podają, że jeszcze wcześniej. Później Sarbiewo przechodziło różne losy, miało wielu właścicieli, obecnie jego dobra należą do mieszkańców.

Dziś po dworze w Sarbiewie nie pozostał ślad; nie ocalał też dziedziniec, ani jedna okalająca go lipa i ani jedno drzewo owocowe z przydworskiego sadu. Niektórzy mieszkańcy potrafią jednak wskazać miejsce, gdzie stał dwór: nieopodal rzeki, pośród nisko położonych, zielonych łąk, naprzeciwko kościoła.

W porównaniu z połową XIX wieku przybyło w Sarbiewie mieszkańców: w 1850 roku było „21 dymów i 149 dusz”, natomiast dziś liczy ono 193 obywateli . Wieś może pochwalić się szkołą podstawową, gdzie pod okiem 15 nauczycieli kształci się aktualnie 142 dzieci z kilku okolicznych wsi. Siedem lat temu, 18 grudnia 1997 roku, szkoła przyjęła na swego patrona ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego. Wizerunek „polskiego Horacego” trafił już na pierwszy sztandar i tablicę pamiątkową w tej szkole, uczniowie muszą znać życie i twórczość poety z Sarbiewa, co roku obchodzą Dzień Patrona, opiekują się jego pomnikiem.

Szkoła Podstawowa im. ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego w rodzinnej wsi poety nie jest już jedyną, która wybrała na swojego patrona uwieńczonego przez papieża twórcę baroku. To samo uczyniły założone w 2000 roku Szkoły Katolickie w Mławie.

Poza kościołem i szkołą Sarbiewo może pochwalić się jeszcze ośrodkiem zdrowia, pocztą, filią biblioteki gminnej.
Najważniejszym obiektem wsi jest kościół z drzewa kostkowego, pw. św. Stanisława, Biskupa Męczennika. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z 1411 roku, kolejny kościół konsekrowano w 1522, obecny pochodzi z drugiej połowy XVII wieku. Wraz z ocieniającymi go leciwymi drzewami, być może sadzonymi jeszcze za czasów Sarbiewskich, został wpisany do rejestru zabytków w 1963 . Z pewnością cztery wieki temu bywał i modlił się w jego wnętrzach Maciej Kazimierz Sarbiewski. Prawdopodobnie był tu chrzczony.

Na pewno rodzina poety łożyła na utrzymanie tej świątyni. Wiadomo, że jego dziadek Adam Sarbiewski, ofiarował jej w 1549 roku piękną, dziś bardzo cenną monstrancję. Inni członkowie tego szlacheckiego rodu też partycypowali w zakupie wartościowych przedmiotów kościelnych, być może istniejących do dziś dwóch srebrnych kielichów mszalnych z pierwszej połowy XVII wieku. Niestety, dowody i dokumenty po rodzinie Sarbiewskich, w tym akt urodzenia poety, nie istnieją. Dziś w sarbiewskiej świątyni wisi poświęcona poecie tablica z białego marmuru oraz wyrzeźbione jego popiersie .

Obok kościoła stoi plebania, także zabytkowa, w kształcie klasycznego dworu, oraz drewniana dzwonnica, również historyczna. Jest też cmentarz, niestety bez śladu nagrobków rodziny Sarbiewskich. W pobliżu kościoła i plebanii stoi jeszcze pomnik, a właściwie umieszczona na dużym głazie granitowa tablica (z istotnym błędem), poświęcona: Maciejowi Kazimierzowi Sarbiewskiemu / poecie epoki Odrodzenia / 24 lutego 1595 – 2 kwietnia1640 / Społeczeństwo powiatu płońskiego /18 maja 1958 r.

W tej cichej, mazowieckiej scenerii, w której czas się niemal zatrzymał, urodził się Maciej Kazimierz Sarbiewski, jako syn dziedzica Sarbiewa Mateusza Sarbiewskiego i Anastazji Milewskiej. Miał jednego brata, Stanisława.

„Z rozkoszą patrzyli rodzice na dwóch żwawych synków (…) Dziarski Stanisław zdradzał już pewnie w sobie przyszłego wojownika (…) Młodszy Kazimierz, także żywy, ochoczy, ale potulniejszy, lubił nade wszystko wpatrywać się w otaczającą go piękną przyrodę.

Wieczorem siadywały chłopięta u stóp sędziwego dziadka Adama, co poważnej doczekał się starości, bo dopiero w 109 roku życia pożegnał się z tym światem. Przy ogniu tryskającym z kominka umiał on opowiadać o dawnych przygodach, o tańcach z bisurmańską tłuszczą; z własnych wspomnień uczył wnuków historii kraju, miłości Boga i ojczyzny” – pisał w drugiej połowie XIX wieku jezuita Jan Badeni.

Pierwsze nauki syn właścicieli Sarbiewa pobierał w rodzinnym dworze. Otoczona borami i łąkami wieś, z czystą rzeką pośrodku wsi, piękno wypływające z harmonii życia wiejskiego, sielankowa atmosfera jaką tchnie kraina dzieciństwa, musiały mieć wpływ na ukształtowanie „polskiego Horacego” jako poety. Wychowany od młodości w zachwycie dla przyrody, potrafił później oddać jej urok, światło i malowniczość, przewyższając pod tym względem nawet swojego antycznego mistrza, Horacego. Kulczyński dowodził:

„Więcej ducha umiał wlać w przyrodę, czuł silniej jej życie, gdzie się od ludzi ucieka, czyni to z większą wybitnością (…) Sarbiewski upodabnia życie natury do ludzkiego” .

Przypomnieć warto, że poeta z Sarbiewa w przeciwieństwie do Horacego, miłość ku przyrodzie łączył z treściami religijnymi.
Kiedy Maciej Kazimierz skończył dwanaście lat rodzice posłali go, w 1607 roku, na naukę do znanego wówczas kolegium jezuickiego w Pułtusku. Prawdopodobnie w tym czasie zmarła jego matka, Anastazja z Milewskich Sarbiewska.

NAD NARWIĄ W PUŁTUSKU

W starym grodzie nad Narwią, ówczesnej rezydencji biskupów płockich, ujawnił się nie tylko talent do nauki nastoletniego ucznia z Sarbiewa, ale także jego skłonność do poezji.

„Kiedy wielu jego kolegów tęskniło do bębna i konika, Sarbiewski z największym zapałem czytywał poetów łacińskich Augustowskiej epoki, a zwłaszcza Horacjusza i już na ławie szkolnej począł układać wiersze łacińskie” , pisze prof. Jan Oko o szkolnych latach nad Narwią ucznia z Sarbiewa.

W szkołach jezuickich zadawano wychowankom ułożenie ody, elegii, sielanki – na wzór pieśni Horacego, Owidiusza, Wergilego. Najlepsze utwory, czasem zdobnie przepisane lub nawet wydrukowane, wywieszano potem na drzwiach auli i w uroczyste dni odczytywano publicznie dla zaproszonych gości.

Ten system kształcenia, z naciskiem na rozwijanie zdolności twórczych, miał zapewne wpływ, że w Pułtusku zadźwięczała pierwsza pieśń Sarbiewskiego – do przepływającej przez miasto rzeki Narwi. Kończył ją i doskonalił później w Wilnie i Rzymie, już jako poeta dojrzały. W pieśni tej można łatwo znaleźć obraz krainy dzieciństwa poety z Sarbiewa. Utwór ten potwierdza także kształcenie Macieja Kazimierza Sarbiewskiego w jezuickim kolegium w Pułtusku, co niektórzy badacze też pomijają.

II 15 DO NARWI

Nad brzegiem niegdyś jako młody chłopiec pierwszą układał piosenkę

W róż białych wieńce cichutko skroń chowa,
Irysów skryta i fijołków wałem,
Zasypia słodko ta chwila tęczowa,
W której pieśń pierwszą na lutni zagrałem,
Kiedy, beztroski jeszcze, chłopiec młody,
Nad pięknym brzegiem bawiłem się Narwi.
Odtąd urokiem słonecznej pogody
Dni moje kwitną, brzask odtąd mi barwi
Lirenki struny złotem, bojów więcej
Nie sławi ona, ni szczęka Gradywa,
Lecz miłe, pełne prostoty dziecięcej
Rozrywki, w jakie wieś cicha opływa,
Róż kępy, świeżą osrebrzone rosą,
Albo fijołki, albo szmer radosny
Fal Wilii, które po piasku się niosą,
Albo wietrzyka szum wśród pierwszej wiosny.
Narwio, nad którą niegdyś, chłopiec mały,
Biegałem, lutnią wielbiąc fal twych gołębie,
Przyjm, proszę, ostrym kolcem dla twej chwały
Wiersz, wyrzezany na zielonym dębie:
„Niech Narew, której brzeg wieszczy Apolin
Wraz z Pierydami umiłował z dawna,
Wsławiają fiolety wśród zacisznych dolin,
W panieńskich chórach niechaj będzie sławna!”
Gdy ta piosenka moja w czerstwej korze
Krzepkiego dębu lśnić będzie wycięta,
Wnet jej chłopaczki nauczą się hoże
I pełne wdzięku wstydliwe dziewczęta.
W rocznicę tego dnia, w jasne zaranie,
Gdy będą dzieci w tych stronach zbierały
Gwiazdeczki miki, tęczące świetlanie
I ogniem lśniące bursztynu kryształy,
Na przemian piosnkę tę w pieniu wesołem
Zanucą chłopcy z dziewczętami społem.

Mazowsze jest więc konkretnym miejscem, które obudziło tkwiący jeszcze w dziecku potencjał poetycki i gdzie młody Maciej Kazimierz Sarbiewski Horacjusza „za wzór obrał” . Duchowa i intelektualna formacja z tamtych młodzieńczych lat, zapoczątkowana na Mazowszu, będzie miała później decydujący wpływ na twórczość Sarbiewskiego, zarówno poetycką, jak i prozatorską.

Dziś na miejscu słynnego kolegium jezuickiego w Pułtusku jest szkolne boisko. Nie zachowały się też żadne historyczne annały, gdzie można znaleźć ślady pobytu Macieja Kazimierza Sarbiewskiego. Pułtuszczanie nazwali jego imieniem tylko jedną z ulic, a „sarmacki Horacy” patrzy na nich z dwóch portretów: w kościele pw. św. Piotra i Pawła, nazywanym „szkolnym”, oraz w sali Senatu Wyższej Szkoły Humanistycznej.

Sarbiewski pisał od początku po łacinie, języku powszechnie w XVII-wiecznej Europie znanym, rozumianym, także w wielonarodowym społeczeństwie ówczesnej Rzeczypospolitej i, jak pisze Jan Paweł II, „mowie kultury polskiej” . Poeta opanował język łaciński w sposób genialny.

W trakcie pięcioletniej nauki nad Narwią nastolatek Sarbiewski wracał zapewne, jak do swojej kolebki, do Sarbiewa. Na pewno spędzał w rodzinnej wsi wakacje. Ale już jako siedemnastoletni młodzieniec opuścił familię i ciche sioło. Postanowił, podobno wbrew woli ojca, który nakłaniał go do kariery świeckiej , wstąpić do zgromadzenia swoich nauczycieli, do Towarzystwa Jezusowego.

SŁAWNY I UWIEŃCZONY W RZYMIE

Cel ten zrealizował w Wilnie (1612-1614), już jako dziewiętnastolatek złożył pierwsze śluby zakonne. Potem wyjechał na studia filozoficzne do Braniewa (1614-1617) i z tytułem magistra poetyki i syntaksy – jako „professor academicus” – prowadził wykłady w kolegiach jezuickich, najpierw w Krożach na Żmudzi, później w Połocku, gdzie poznał Mikołaja Kmicica, późniejszego przyjaciela. Jezuici postanowili jednak dalej inwestować w naukę dobrze zapowiadającego się już poety i skierowali Sarbiewskiego na studia teologiczne do Wilna (1620-1622).

Przełomowym momentem w biografii poety był niewątpliwie rok 1622, kiedy przełożeni rozumiejąc, że genialny młodzieniec przyniesie zaszczyt zakonowi , zdecydowali się wysłać go na kontynuację studiów teologicznych do Rzymu. Po przybyciu tam, w listopadzie 1622 roku, Saarbiewski napisał elegię Iter Romanum (Droga Rzymska). Ma ona kształt poetyckiego listu do przyjaciela Mikołaja Kmicica, który w tym czasie wykładał w Pułtusku. Stąd ślady mazowieckie w utworze, a konkretnie pochwała pułtuskiego kolegium:

DROGA RZYMSKA (w.11-29)

Gdy wreszcie w kraj, gdzie hasa swobodnie Akwilon,
Szczęśliwie na ojczyste dostaniesz się łany,
Zielone się przed tobą snuć zaczną płaszczyzny,
Biegnącego w dal wzroku gór pasmo nie wstrzyma
I modrą wstęgę Wisły przepasan łan żyzny
Milsze drogi przed twymi roztoczy oczyma.
Kiedy zamki sarmackie w szybkim miniesz pędzie,
Wśród niw, gdzie wdzięcznej Narwi żywa fala pluska,
Pieryjskiej Muzy pałac przystanią ci będzie,
Słynnego z tylu nauk liceum Pułtuska.
Oznajmij druhom miłym, jak do Lacjum ziemi
Doszedłem, gdzie łan bujna winorośl przystraja,
Lecz najpierw Ojców słowy powitaj wdzięcznymi
I po trzykroć drogiego pozdrów Mikołaja,
Podróży mej przygody i znojne ciężary
Przedstawisz, jak Kastalii wdzięczna każe mowa…

W Rzymie Sarbiewski otrzymał święcenia kapłańskie (4 czerwca 1623), a w otoczeniu sławnych i najbardziej wykształconych ludzi epoki, artystów, poetów i pisarzy oraz antycznej przeszłości, rozwijał się i dojrzewał jego talent poetycki. Już w pierwsze wakacje młody poeta został dopuszczony do udziału w szerokich dyskusjach tzw. „akademii humanistów”. Latem 1623 wygłosił tam swój pierwszy, słynny wykład na temat pointy i dowcipu; zawierając swoje przemyślenia w traktacie De acuto et arguto (O poincie i dowcipie).

Publiczne dysputy uświetniał często własnymi odami. Był też uzdolniony muzycznie – potrafił komponować muzykę do swoich ód, śpiewać oraz grać na harfie, cytrze i klawicymbale.

Za swój „dowcip rymotwórczy, lane z łatwością wiersze z oklaskiem czytane” budził powszechny podziw, a publiczne występy zbliżyły go „do najuczeńszych wówczas we Włoszech żyjących mężów i najpierwszych domów książąt włoskich” – pisał ks. Gawarecki.

Poeta z Sarbiewa stawał się szybko znany, nie tylko w środowiskach jezuickich; poszerzał ciągle kręgi znajomych, także o uczonych i poetów z Italii, Francji, Niemiec, prowadził szeroką korespondencję. Wykładał też metafizykę w Collegium Germanicum, pełniąc tam funkcję prefekta studiów i doradcy.

Podczas koronacji nowego papieża Urbana VIII (jednocześnie poety: Maffeo Barberini), 28 września 1623 roku, ks. Sarbiewski wystąpił po raz pierwszy publicznie ze swoją poezją, odśpiewując papieżowi poemat Aureum saeculum. Później często chwalił Urbana VIII jeszcze innymi pieśniami i odami, ofiarowując mu je przy każdej audiencji.

Urban VIII odwzajemniał się „chrześcijańskiemu Horacemu” licznymi względami, zabierał go na przejażdżki po Rzymie, miał wielkie uznanie dla jego poetyckiej twórczości. I choć na dworze Urbana VIII były najtęższe umysły ówczesnego świata, nie brakowało wśród nich także zdolnych poetów, to jedynie twórcę z Sarbiewa papież uwieńczył w 1623 roku poetyckim wawrzynem. Dziś laur ten można porównać z Nagrodą Nobla. Warto przypomnieć, że z polskich poetów podobnie uhonorowanych, było jeszcze dwóch: Klemens Janicjusz, który otrzymał laur poetycki w 1540, i prawie zupełnie zapomniany Adam Schroeter – nagrodzony w 1564 roku.

Lata 1623-1625, spędzone w kręgu dworu papieża Urbana VIII, nazywane „okresem rzymskim”, były najpłodniejsze w twórczości poetyckiej Sarbiewskiego. Poeta pisał w Rzymie dużo, ale podejmował w języku łacińskim tematy uniwersalne i rzadko wracał w swoich utworach do krainy dzieciństwa. Prof. Urbański uważa, że jako poeta metafizyczny, Sarbiewski nie tęsknił wcale za ziemskim domem, za rodzinnym dworem szlacheckim oraz wiejskim szczęściem. Domem poety stał się dom niebiańskiej szczęśliwości .

A jednak w twórczości „sarmackiego Horacego” można znaleźć ślady powiązań rodzinnych poety. W Rzymie Maciej Kazimierz Sarbiewski napisał odę poświęconą bratu Stanisławowi, zatytułowaną Do Stanisława Sarbiewskiego. Szlachcica polskiego, brata poety (Ad Stanislaum Sarbiewski Fratrem Eqiutem Polonum) .

II 4 DO STANISŁAWA SARBIEWSKIEGO,
SZLACHCICA POLSKIEGO, BRATA POETY

Kiedy spojrzeć masz wstecz na przeszłych wieków czas,
Widzisz też, co ma przyjść; czarna milczenia noc
Pada na każdy grób, wielkich zaś sława dzieł
W zapomnieniu i ciszy śpi.
Próżno pieśnią swą chcesz wskrzesić, Sarbiewski, cień
Sarabeta i mar spokój zakłócasz, choć
One dawno już śpią mocnym i dobrym snem,
Obcej ziemi je kryje proch.
Ty na walce się znasz – sławny pradziadów wnuk –
Tak do życia ich znów świetnie powołasz. Ja
W twórczej ciszy, przez pieśń świętą, to zrobię i
W zbudzę światło milczących gwiazd.
Wielu z nas umie rzec wiele, lecz śmiały czyn
Mało kogo dziś zwie. Płynie niepłodny czas,
A nie rodzi się wódz świetny; wyrodny syn
Nie dorasta do ojca pięt.
Gdyby tak jakiś wiek Herkulesa nam chciał
Zrodzić, dosyć by był płodny. Lecz na ten świat
Częściej monstra chcą przyjść: Gerion, Anteusz lub
Silny Giges o setce rąk.
W bezczynności trwa świat. Któżby ponaglił krok
Do wielkości chcąc mknąć? Małość zastąpić chce
Dawną wielkość i tak sławy skarlały cień
Otrzymuje wyrodny wnuk.
Każdy jednak, kto chce siebie pokonać, wnet
Przodkom dorówna. Ty śmiałych się trzymaj rad;
Plan niezręczny i zły zarazem odpieraj precz,
Swą szlachetną podnosząc dłoń.
Niech cię sam wiedzie los do okazałych wrót
Świetnej sławy, gdzie trud wzniosły buduje dom,
Choć niełatwa to rzecz, kiedy się sączy wciąż
Pośród arkad złocistych pot.
Zatem czy będziesz miał, żołnierz cesarskich wojsk,
Na Mantui wejść mur zbrojny koroną wież,
Czy też sławy cię zew porwie na Galii kres,
Czy Ligurów cię wezwie kraj,
Niech się teraz już twój wielki gotuje duch,
By za Polskę iść w bój. Piękną ukochaj śmierć
I w ten sposób się ucz niebezpieczeństwa znieść
W imię zasług i przyszłych chwał.
Geci wezwą cię wnet albo Ismara w bój,
Byś jako rycerz szedł walczyć w ojczysty proch.
Pełna chwały i cnót pójdzie o tobie wieść,
Nie skandalu lękliwy syk.

Przebywając w Rzymie poeta z Sarbiewa prosił także o łaski dla swojej krainy młodości. Świadczy o tym pieśń Do Najświętszej Panny (Ad D. Virginem Matrem.)

II 26 DO NAJŚWIĘTSZEJ PANNY

Maryjo, nieba złotego Królowo,
Nad dolinami Mazowsza i Bugiem,
W rydwanie z chmurek płonących tęczowo
Spłyń śnieżnym smugiem!

Niech złote z Tobą pojawi się Dziecię
I złoty zleci skrzydlatych rój gości,
Ze Zdrowiem – Pokój i strojny w łąk kwiecie
Róg obfitości.

W 1625 roku, kiedy Maciej Kazimierz Sarbiewski był już prawdopodobnie w kraju, ukazało się w Kolonii pierwsze wydanie jego liryk Lyricorum libri tres. Dzieło to rozsławiło poetę z Sarbiewa na cały świat, poszerzone miało ponad 60 wydań, szczególnie wydanie antwerpskie z 1632, z kartą tytułową zaprojektowaną przez Petera Paula Rubensa, było wielokrotnie przedrukowywane i tłumaczone na wiele języków.

Po trzech latach akademickich w Rzymie, latem 1635, poeta z Sarbiewa został odwołany do kraju. Papież Urban VIII, błogosławiąc go na pożegnanie, obdarował go jeszcze złotym łańcuchem i medalionem z papieską podobizną.

W drodze powrotnej z Rzymu, na przełomie lata i jesieni 1625 roku, sławny już w Europie jezuicki ksiądz i poeta Maciej Kazimierz Sarbiewski pierwsze swe kroki skierował do rodzinnej wsi. Zatrzymał się na dłużej w Sarbiewie, w domu urodzenia i pokazał w swojej pieśni, że jest wciąż przywiązany do ziemi mazowieckiej. Urzeczony pięknem kryształowej, skrzącej się Sony (faktycznie Raciążnicy), harmonią jej wód i przyrody, napisał w uniesieniu i w podzięce doskonałemu Stwórcy pieśń Ad Fontem Sonam (Do źródła Sony).

Ep. 2 DO ŹRÓDŁA SONY

Źródło, przejrzystsze niźli szkła kryształy,
Czystsze niż czystych śniegów biel wesoła,
Rozkoszy, którą Nimfy ukochały,
I oczko mego rodzinnego sioła,
Znużony długą drogą, z troski brzemion
Chcąc się wywikłać, hen z tuskiej aż ziemi
Wróciwszy, ciszą tęsknoty oniemion,
Na darnie padam nad nurty twojemi.
Dozwól tu spocząć i do wklęsłej dłoni
Zaczerpnąć wody, niechaj jej nie zmąca
Ani bydełko co do zdrojów goni,
Ani gałązka z drzewa spadająca.
Gdy bełkotaniem rozkosznym słuch bawisz
I skacząc, falą ochoczą, świetlaną
Potrącasz lekko szemrzących traw klawisz,
Niech przykrych szumów topole przestaną
I słów słuchają tych: gdy wieszcza mianem
Nie darmo Urban mnie darzy uczony,
Nad toń Blanduzji bardziej będziesz znanem
I bardziej sławnym niż fale Sirmiony.

Podczas pobytu w swojej wsi Sarbiewski nawiązał prawdopodobnie kontakt z biskupem płockim Stanisławem Łubieńskim, z którym połączy go później zażyła przyjaźń.
Poeta nie zabawił jednak długo w rodzinnym siole. Jeszcze tego samego 1625 roku oddelegowano go do Nieświeża, gdzie odbył trzecią probację zakonną.

NA LITWIE – WYKŁADOWCA I TEORETYK

Lata 1626-1635 to głównie czas intensywnej działalności dydaktycznej ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, najpierw w kolegium połockim, a od 1628 roku w Akademii Wileńskiej, gdzie uzyskał dwa doktoraty: z filozofii (1632) i teologii (1636), w latach 1622-1635 piastował też funkcję doradcy rektora oraz dziekana Wydziału Filozofii i Teologii . Okres ten odbił się ujemnie na jego twórczości.

Zaowocował za to obfitością rozpraw teoretycznych: De perfecta poesi, sive Vergilius et Homerus (O poezji doskonałej, czyli Wergiliusz i Homer), Praecepta poetica (Wykłady poetyki); powstał też ogromny traktat mitologiczny Dii gentium (Bogowie pogan) oraz traktaty teologiczne De Uno Deo i De Angelis. Wszystkie zostały wydane drukiem dopiero po II wojnie światowej.

Pomimo wytężonej pracy dydaktycznej w Wilnie Maciej Kazimierz Sarbiewski wywierał duży wpływ w wileńskim środowisku literackim. Zainteresowanych literaturą klasyczną i poetów jezuitów gromadził na zebraniach, gdzie – wzorem rzymskiej akademii – czytali oni swoje utwory i omawiali problemy pisarstwa.

Spotkania takie najczęściej odbywały się podczas wakacji w zakonnych willach w Bezdanach i w Łukiszkach. Pojawiły się wówczas głosy, że jezuici poprzez zaangażowanie Sarbiewskiego w pracę akademicką, marnują jego talent poetycki. Ubolewał nad tym sam rektor kolegium jezuickiego w Krakowie Przemysław Rudnicki, pisząc:

„ (… ) zaiste ojciec Sarbiewski w prowincji litewskiej więcej sławy przyniósł zakonowi swoimi utworami lirycznymi niż pracami filozoficznymi (…)” .

Nowe zajęcia Sarbiewskiego budziły także niepokój biskupa płockiego Stanisława Łubieńskiego. Pisał do poety z Wyszkowa, 24 lutego 1630 roku, nie bez obaw:

„Podziwiam, że od uroczych dziedzin Muz przenosisz się w mroczny gąszcz filozofii, i obawiam się, aby Twoje znakomite uzdolnienia nie poniosły jakiej szkody, gdy będziesz zmuszony zarzucić zajęcia, do których jesteś stworzony”.

Korespondencja biskupa z poetą, która się częściowo zachowała , jest bardzo interesująca i ważna dla literatury. Świadczy również o ścisłych związkach Sarbiewskiego z Mazowszem, łączy poetę z ziemią rodzinną, diecezją płocką, rodzimymi krajobrazami. Biskup Stanisław Łubieński (1573-1640), choć starszy od Sarbiewskiego o jedno pokolenie, był jego oddanym przyjacielem.

Poeta również darzył go wielką przyjaźnią, poświęcił mu nawet odę . Łubieński podziwiał poezję twórcy z Sarbiewa, o czym pisze niemal w każdym liście, na przykład 24 lutego 1630 roku:

„Twoja boska poezja, miła uszom Rzymian, bardzo mi się podoba. Tak wysoko wznosisz się ponad lirycznych poetów, że, zdaniem moim, możesz być nazwany ich księciem”.

Biskup Łubieński, jako pasterz diecezji, z której Sarbiewski pochodził, a jednocześnie jako protektor jezuitów, cieszył się z rosnącej sławy twórcy z Sarbiewa, ze wszystkich dowodów uznania i coraz szerszego rozgłosu byłego ucznia pułtuskiego kolegium. Umiał go jednakże i napominać, w szczególności, gdy poeta zapominał w swojej twórczości o urokach Polski oraz rodzinnych stron:

„Nie wspominasz w Twych pismach ani jednym słowem Pułtuska, a tu właśnie wstąpiłeś w służbę Muz. Narew, królowa rzek, nasz Bug, Wisła lepsza niż złotodajny Tag, przechodzą, jak gdyby były Ci nie znane. Milczeniem okryci Mazurzy, z których się wywodzisz, i to ze szlacheckiego rodu (…)

Gdybyś tworzył liczne poematy i nie zdumiewał całego świata swą twórczością, gdybyś nie urodził się w Polsce, gdybyś nie miał obowiązków wobec Ojczyzny, zniósłbym obojętnie to, że w pismach swych chwalisz przede wszystkim obcych. Nie zazdroszczę ani Włochów Włochom, ani Litwinów Litwinom. Trudno mi natomiast pogodzić się z tym, że Mazurzy zapominają o swym pochodzeniu” – pisał biskup do poety z Broku 21 sierpnia 1633 roku.

WIELKI POWRÓT NA MAZOWSZE

Poetycką odpowiedzią twórcy z Sarbiewa na napomnienia biskupa Łubieńskiego był utwór opiewający Bug, zatytułowany Pochwała Bugu (Laus Bugi), napisany w 1637 roku, a więc aż cztery lata po naganie od płockiego biskupa , a na trzy lata przed śmiercią poety.

Pp.3. POCHWAŁA BUGU (w.1-20
Pieśń dla Stanisława Łubieńskiego, biskupa płockiego

Ani mnie zdradna Salmaku wód krasa,
Ani strug perskich przeźrocze kryształy,
Ni Acheluzy nurt, co przez Toasa
Zgon opłakany smutnej nabył chwały,

Nie wzywa dzisiaj, bym w wieszczym zapale
Grał pieśń: niech szmerów głośnych zaprzestaną
Cydn, Paktol bystry i Tybr, co swe fale
Pod stromych brzegów groźną toczy ścianą.

Toń Bugu sławię, co zgubnym upałom
Nie daje szaleć dokoła Wyszkowa
I nie przepuszcza za brzegów swych załom
Oparów, jakie śle pora deszczowa.

O Bugu, wydan z czystego źródliska,
Jakaż mi Muza dozwoli nad twoje
Wybrzeża przybiec i klęknąwszy z bliska
Rękoma czerpać ożywczych wód zdroje?

Kto, pytam, skronie udręczone da mi
Nad mchy pochylić twe, nad modrą tonią
I fal twych nurty cieknące strugami
Z podbródka wklęsłą podtrzymywać dłonią?

Kiedy Sarbiewski pisał tę pieśń, był już w Warszawie kaznodzieją królewskim Władysława IV, syna króla Zygmunta III Wazy. Poeta piastował to stanowisko przez pięć lat. Król go cenił, nie tylko ze względu na uzdolnienia do poezji i muzyki. Sarbiewski był też doskonałym mówcą, słynął ze swoich kazań, ponadto był uprzejmy i delikatny w obejściu, znał kilka języków: poza polskim i łaciną, także grekę i francuski.

Był to wielki powrót Macieja Kazimierza Sarbiewskiego na Mazowsze. „Okres warszawski” (1635-1640) poeta przeżył będąc w samym centrum polskich wydarzeń, poznał życie królewskiego dworu i najwybitniejsze postaci ówczesnej Rzeczypospolitej.

W czasie pełnienia funkcji kaznodziei Sarbiewski właściwie nie opuszczał króla. Wyjeżdżał z nim zawsze i wszędzie, był z Władysławem IV również w czasie długiego pobytu w Wilnie: od marca 1636 do stycznia 1637 roku. To wtedy poeta otrzymał w Wilnie doktorat z teologii, a w uroczystości, 5 marca 1936 roku, w wileńskim kościele św. Jana, uczestniczył nie tylko sam Władysław IV Waza, ale także nuncjusz papieski M. Filonardi, przybyli też licznie dostojnicy duchowni i świeccy. Król podarował mu wówczas zdjęty ze swej ręki pierścień z szafirem.

Jako królewski duchowny i doradca Sarbiewski towarzyszył Władysławowi IV także w polowaniach. Bywał na łowach również w mazowieckich lasach, także w swoich rodzinnych stronach pod Płońskiem, o czym świadczy list poety do biskupa Stanisława Łubieńskiego z 29 grudnia 1637 roku:

Tę nową moją poezję zawdzięczam niskiej polnej chatynce w Płońsku, podobnie jak „Zabawy leśne”, o których słyszę, że zostały dostosowane do taktu muzycznego. Zawdzięczam to także szeroko otwartym i łaskawym niebiosom, pod którymi leży Sarbiewo, wioska moja rodzinna, o milę blisko oddalona od Płońska. Lecz najwięcej zawdzięczam Tobie, mojemu Appollinowi, który przyjmowałeś mnie często w Wyszkowie i w Broku, w pełnych uroku Twych wioskach i miasteczkach.

Zabawy leśne (Silviludia) to dość kontrowersyjny utwór z tego okresu, poświęcony tematyce myśliwskiej. Jego fragment rozgrywa się podczas polowania w okolicach Płońska, wpływ uroku mazowieckiej przyrody na powstanie tego poematu jest niekwestionowany. W tym okresie Sarbiewski pracował też nad Lechiadą, poematem w języku łacińskim o Lechu, który też nosi piętno Mazowsza. Miał on składać się z dwunastu pieśni, ale ta narodowa epopeja, niemal cała, zaginęła po śmierci poety.

Uwagi biskupa Łubieńskiego, dotyczące zaniedbywania w twórczości rodzinnego kraju, zaowocowały u twórcy z Sarbiewa także innymi utworami. Jeden z nich powstał dla uczczenia przybycia płockiego biskupa z pielgrzymki na Jasną Górę. Poeta napisał go w kształcie modlitwy do Matki Boskiej i choć dedykował go przyjacielowi, to prosi w nim o opiekę nad Mazowszem.

Pp. 1. DO NAJŚWIĘTSZEJ PANNY JASNOGÓRSKIEJ
Prośba o zjednanie różnych łask Stanisławowi Łubieńskiemu , biskupowi płockiemu

O Panno, szczytna Jasnej Góry chwało,
Której wrotami przyozdobion slynie
Szeroko obraz i wonnych niemało
Kadzideł pyszne napełnia świątynie,

Racz na Mazowsze jasne zwrócić oczy,
Gdzie kwiatów tęczą łan żyzny się barwi
I cudnie lśniących bursztynów zwał toczy,
Igrając w słońcu, spieniony nurt Narwi.

Racz Łubieńskiego biskupi dyjadem
Otaczać pieczą i mieć go w pamięci,
Czy to świecących cnót męskich przykładem
Młodzieńców w Płocku na kapłanów święci,

Czy też spoczynkiem wątłe krzepiąc zdrowie
Piórem się zajmie, albo miłe oku
Nawiedzi gaje w zacisznym Wyszkowie,
Pułtusk i pełne zieleni łan Broku.

Zachowaj Polsce nowego Nestora,
Niech wśród senatu trosk krzepko się trzyma,
Niech zmiennej wiosny nie szkodzi mu pora
I srogie mrozy przynosząca zima.

Niech Syriusz ani wilgotny Oriona
Oddech nie szkodzi mu, niech twojej twarzy
Zbawienny odblask, o Bogiem wsławiona
Dziewico, siłą młodzieńczą go darzy.

W infuły świętej przystrojon blask złoty,
Niech wielbi Ciebie, ja zasię nowemi
Pieśniami, Panno, nadziemskie twe cnoty
Po roku znowu rozsławię w mej ziemi.

Rodzinie Łubieńskich poeta zadedykował też inną swoją pieśń. Jest to Oda poświęcona chwale rodu Lubieńskich (Inclitae Lubieniorum Nobilitati Sacrum) . Jeszcze innym utworem związanym z Mazowszem jest poemat ślubowany Claris Olympi, Oda do św. Stanisława Kostki, za szczęśliwy powrót z Badenu króla Władysława IV. Warto przytoczyć chociaż jego fragment, bo św. Stanisław Kostka, również jezuita i pochodzący z mazowieckiej ziemi, urodził się w powiecie przasnyskim, około 50 kilometrów od Sarbiewa. :

Pp. 5 DO ŚW. STANISŁAWA KOSTKI (AD BEATUM STANISLAUM KOSTKAM)
Poemat ślubowany za szczęśliwy powrót króla polskiego, Władysława IV, z Badenu do Polski w r. 1639
(w. 1-20)

Pomiędzy świetne zaliczon Niebiany
O Kostko, Polski gwiazdo, Tobie w darze
Z marmurów wznosim, w kwiat stroim wiośniany
I świec girlandą zwieńczamy ołtarze.

Ciebie Patronka świata i jedyna
Królowa niebios zachęciła mile,
Byś się nie lękał brać zbroi Jej Syna
I na bój święty w męskiej stanął sile.

Kiedyś do Romy szedł niezmordowanie,
Ona zakryła, gdy, wśród obcej niwy,
Chcąc odwieść z drogi, na wartkim rydwanie,
Jak wicher, brat Cię doganiał gniewliwy.

Kiedy Cię Cerber nabawić chce trwogi,
Żar ognia ziejąc z potrójnego pyska,
Ona Cię broni. Po trzykroć pies srogi
Ze wściekłym szałem natarł na Cię z bliska,

Po trzykroć pierzcha i w cień się ukrywa
Czułości wiecznych. Czyż w pieśni pominę,
Jak Cię nawiedza potem Matka tkliwa
I składa w ręce twe Bożą Dziecinę?

Utwór ten, podobnie jak inne, poeta przesłał biskupowi płockiego, za co otrzymał od niego pochwałę:
„Zebrałem obfity owoc moich dawniejszych napomnień, którymi Cię zachęcałem, byś napisał cokolwiek o naszych. Otrzymałem Twój poemat wykwintny, gładki, świetny, godzien wawrzynu, i, aby ująć wszystko jednym słowem godny Ciebie i Twego talentu. Święty Stanisław Kostka, którego wysławiasz w tym poemacie będzie na ustach wszystkich i zakwitnie nowymi pochwałami” – pisał z Wyszkowa 15 stycznia 1638 roku.

Sarbiewski źle znosił atmosferę na królewskim dworze. Cierpiał i jako poeta, i jako uczony, oderwany od pracy twórczej, nie przyzwyczajony do dworskich intryg oraz zwyczajów dworzan. Męczył go nadmiar pracy kaznodziejskiej, narzekał na trud związany z przygotowywaniem dużej liczby kazań, brak czasu na pisanie poezji.

„Ustawicznie pochłaniają mnie całkowicie kazania; w pracy tej nie mam żadnego pomocnika. Nie upływa ani jeden dzień świąteczny, ani niedziela, bym nie musiał głosić kazań czy to w kościele, czy w pałacu, czy to w sypialni, a nawet w czasie łowów. Wiesz sądzę, że nikt nie robi tego tak pilnie i tak wytrwale” – skarżył się Sarbiewski do przyjaciela z Płocka w czerwcu 1639 roku.

DOZGONNA PRZYJAŹŃ Z BISKUPEM PŁOCKIM

Charaktery, a także losy obydwu kościelnych dostojników z Mazowsza: Macieja Kazimierza Sarbiewskiego i Stanisława Łubieńskiego były zupełnie odmienne. Biskup, starszy od poety z Sarbiewa o 22 lata, niemal bez przerwy skarżył się w listach na swą starość, obawiając się nadchodzącej śmierci; ponadto interesował się wydarzeniami z dworu królewskiego, nie obce mu były wszelkie nowinki o ludziach.

Natomiast Maciej Kazimierz Sarbiewski był człowiekiem innego formatu: nie zajmowały go zbytnio ziemskie sprawy i doczesne problemy, śmierci się nie bał, dworski styl życia i zajmowanie się polityką lub innymi ludźmi mierziły go. Był bezgranicznie oddany Bogu, najbardziej pragnął ciszy, spokoju oraz możliwości kontynuowania pracy twórczej.

„Świat ujrzy, że ja (…) nigdy nie myślałem o dworze, ani o dworskich plotkach, ani o tytułach. Dowodzi tego teraz wystarczająco moja samotność. Lubię mój zakątek. W nim śmieję się z zabiegów dworskich i z czczych nazw rzeczy. Gdyby nawet nie ukształtowało mię tak wychowanie zakonne od trzynastego roku życia, jak i nieustanne rozmyślania i czytanie duchowne, to także naturze mojej pozostałby obcy wszelki rozgłos i szum, a zwróciłaby się ku sobie i ku kilku przyjaciołom, wśród których Ty zajmujesz pierwsze miejsce – pisał do Łubieńskiego z Wilna, pod koniec kwietnia 1639 roku.

Z biegiem lat poeta stawał się coraz bardziej wewnętrznie rozdarty: pomiędzy sprawowaniem funkcji kaznodziei, a pragnieniem kontynuowania twórczości. Zaczął chorować. Pomimo prawego charakteru, nie angażowania się w odmienne i dla poety próżne życie dworu, Sarbiewski został wplątany w wewnętrzne intrygi otoczenia króla. Czując się niewinnym i dalekim od plotek – choć jego pozycja na dworze królewskim była mocna, a wpływ na króla rosnący – poprosił o dymisję z urzędu królewskiego. „Obawiam się, czy ze zgryzoty nie umrę….” – zwierzył się biskupowi płockiemu w jednym z listów poeta o przyczynach tej decyzji.

Marzył o kontynuowaniu pracy twórczej, pogrążeniu się w samotności, zatopieniu się w księgach. Król w końcu przystał na jego prośbę, ale przed wyjazdem z Warszawy, prawdopodobnie do ciszy któregoś z klasztorów, poeta musiał wygłosić jeszcze (na prośbę jednego z magnatów) w katedrze św. Jana pożegnalne kazanie. W jego trakcie dostał wylewu krwi do mózgu i w kilka dni później zmarł. Miał 45 lat. Został pochowany w podziemiach kościoła Jezuitów przy ulicy Świętojańskiej w Warszawie.

„Pracuję tylko dla Boga i dla kilku przyjaciół, wśród których Ty jesteś największą ozdobą. Żegnaj, najmilszy biskupie, i kochaj mnie zawsze, zawsze” – napisał poeta do przyjaciela w jednym z ostatnich listów, jakby przeczuwając swój koniec.
Dwa tygodnie po śmierci Sarbiewskiego, 16 kwietnia 1640 roku, umarł biskup płocki Stanisław Łubieński. Miał 67 lat.

W tym samym roku, dokładnie 29 maja 1640, zmarł również flamandzki malarz Peter Paul Rubens, jeden z największych artystów epoki baroku. Przyczynił się on w dużej mierze do sławy „chrześcijańskiego Horacego” z Mazowsza, gdyż wydanie antwerpskie jego liryków Lyricorum libri IV, ze stroną tytułową namalowaną przez Rubensa, miało najwięcej wydań.

ZNACZENIE MAZOWSZA

Mazowsze odegrało zarówno w życiu, jak i twórczości „chrześcijańskiego Horacego” dużą rolę. Rodzinna ziemia – jako kraina urodzenia, dzieciństwa i szkolnych lat – ukształtowała go intelektualnie i duchowo, gdyż opuścił ją dopiero w wieku siedemnastu lat. Na Mazowszu Maciej Kazimierz Sarbiewski dokonał też wyboru życiowej formacji i kierunku. Ziemia mazowiecka, jej przyroda i ludzie, inspirowały go także później, w twórczości, pełniły rolę medytacyjnego dopełnienia.

Świadczą o tym cytowane wyżej – okazuje się, że całkiem liczne – związane z Mazowszem, poświęcone rodzinie i najbliższym utwory. I pomimo tego, iż są one uniwersalne, podporządkowane ideałom klasycznej estetyki, łączące wzory antyczne i chrześcijańskie wartości, to mają związek z mazowiecką ziemią, przybliżają jej urok i mieszkańców.

Maciej Kazimierz Sarbiewski powrócił na Mazowsze już jako sławny w Europie poeta i uczony. Został w Warszawie kaznodzieją królewskim, towarzyszył często królowi Władysławowi IV podczas łowów, bywał także na rodzinnej ziemi w podpłońskich lasach i zapewne odwiedzał też swoją familię w Sarbiewie. Na Mazowszu spędził ostatnie pięć lat swojego życia. Umarł także na rodzinnej ziemi i spoczął na zawsze w jej stolicy, w Warszawie.

Mazowsze to dla Macieja Kazimierza Sarbiewskiego także wielka i dozgonna przyjaźń z ordynariuszem diecezji płockiej, biskupem Stanisławem Łubieńskim. Z zachowanych listów wynika, że poeta go cenił, słuchał rad, zadedykował mu cztery utwory, zwracał się do niego serdecznie, nazywając najczęściej ozdobą Ojczyzny i Kościoła. W zamian otrzymywał od biskupa wiele wyrazów życzliwości, ojcowskiej miłości oraz podziwu dla swojej twórczości. Ocalała część korespondencji pomiędzy nimi, bardzo ciekawej, posługującej się aluzją literacką, metaforyką antyczną i biblijną, zatrzymuje wciąż uwagę badaczy.

Niestety, na rodzinnej ziemi dziś niewielu pamięta o pierwszym sławnym poecie z Mazowsza, nieliczni też sięgają po jego utwory. Główną przeszkodą jest zapewne język łaciński, którym się posługiwał, choć opanowany przez niego w sposób genialny, to dziś stał się barierą nie do przebycia.

Nadzieją na przypomnienie Macieja Kazimierza Sarbiewskiego, nie tylko na północnym Mazowszu, były trzydniowe, odbywające się w kilku miejscowościach uroczystości „Chrześcijański Horacy z Mazowsza”, z okazji 410. rocznicy urodzin twórcy z Sarbiewa. Ich pomysłodawca – Ciechanowski Oddział Związków Literatów, a także pozostali współorganizatorzy, mają nadzieję, że impreza ta zamieni się w stałą, coroczną.

Po raz pierwszy uczestniczą bowiem licznie nie tylko uczeni i poeci z kraju oraz zza granicy oraz Jezuici, ale także środowiska lokalne całego regionu: samorządy, Wyższa Szkoła Humanistyczna w Pułtusku, diecezja płocka, parafie, młodzież szkolna i akademicka, biblioteki, wydawnictwa, organizacje pozarządowe.

Może pozwoli to odkryć na nowo i docenić pierwszego przed Sienkiewiczem, najpopularniejszego autora polskiego w Europie, który sławił rodzinną krainę. Na pewno warto. Wystarczy przywołać słowa Władysława Syrokomli, który w 1851 roku pisał o Macieju Kazimierzu Sarbiewskim:

„Kolosalna sława w którą go świat przyodział godna jest, abyśmy z uczuciem rodzinnej dumy, przebiegli życie i pisma wielkiego poety rodaka, abyśmy poznali jego talent, i na ziemi naszej wznowili pamięć zasłużoną wieszcza, który był chlubą ziemi naszej przed obcemi.