Maria Konopnicka na Ziemi Ciechanowskiej

Maria Konopnicka na Ziemi Ciechanowskiej

Teresa Kaczorowska

Życie Marii Konopnickiej z Wasiłowskich (1842-1910) można podzielić na kilka okresów: dzieciństwa w Suwałkach (1842-1849), młodości w Kaliszu (1849-1862), szczęśliwego małżeństwa z Jarosławem Janem Konopnickim i narodzin ich ośmiorga dzieci w Bronowie niedaleko Kalisza (1862-1872), trudnego życia z rodziną na wsi Gusin (1872-1877), zamieszkania poetki z dziećmi w Warszawie (1877-1890) oraz podróżowania po Europie (1890-1910).

W ostatnim z tych okresów ta natchniona poetka i działaczka narodowa, pieśniarka niedoli ludu polskiego, autorka słynnej Roty, społecznie zaangażowana patriotka – której nawet wielce krytyczny Aleksander Świętochowski przyznawał w imieniu własnym i środowiska „Prawdy” rangę „najznakomitszej poetki polskiej”, a Teofil Lenartowicz nazywał ją „czarodziejką osobliwą, naczyniem doskonałości, umiłowaną od Apolina” – bywała również na Ziemi Ciechanowskiej.

Bliskie kontakty Marii Konopnickiej z Ciechanowem rozpoczęły się od czasu osiedlenia się nad Łydynią jej najmłodszego syna – Jana Konopnickiego (1868-1930). Poetka musiała jednak znać wcześniej romantyczno-pozytywistyczny klimat Ziemi Ciechanowskiej. Będąc w postępowej inteligencji warszawskiej współpracowała bowiem z ordynatem opinogórskim hrabią Adamem Krasińskim (1870-1909), a jeszcze wcześniej poznała ideologa i twórcę polskiego pozytywizmu Aleksandra Świętochowskiego (1849-1938).

Obydwaj utrzymywali bliski kontakt z ciechanowskimi pozytywistami, nazywanymi „gwardią doktora Rajkowskiego”. Adam Krasiński zmarł młodo i rok wcześniej od poetki, ale bardzo ją szanował i zdążył pomóc. Podobnie jak „Poseł Prawdy”, który swoje ostatnie prawie 30 lat życia spędził w podciechanowskiej Gołotczyźnie, gdzie osiedlił się, znalazł miłość i wprowadzał w życie swoje pozytywistyczne ideały.

Maria Konopnicka i Krasińscy

Maria Konopnicka ceniła twórczość trzeciego wieszcza i pierwszego ordynata podciechanowskiej Opinogóry – Zygmunta Krasińskiego. Była pod dużym jej wpływem i to ona, najmocniej ze wszystkich poetów po powstaniu styczniowym, związała treść i rolę swojej twórczości ze wskazaniami romantyków . Wierna ich intencjom, a zarazem dążeniom współczesnych, miała odwagę podjąć trudne pytania dotyczące narodu: prawa i obowiązku wolności. P

odobnie jak romantycy pobudzała umysły i rozpalała uczucia emocjonalnym żarem, odwagą protestu, dodawała ducha polskiej „ściśniętej niewolą piersi”. Teofil Lenartowicz, przyjaciel i „dobry druh” poetki, „Mistrz od cudnych listów” – jak go nazywała – który nakreślił cel jej społecznej i artystycznej misji: „…jesteś w ogniach świętych, idź i świeć” – urzeczony utworami wieszczki, pisał do niej z Florencji w grudniu 1892 roku: „Zygmunt Krasiński, gdyby wstał z grobu, napisałby Ci list poetyczny” .

Maria Konopnicka współpracowała blisko z wnukiem Zygmunta Krasińskiego – hrabią Adamem Krasińskim (1870-1909). Ten ostatni ordynat opinogórski, z wykształcenia dr praw, był poetą, publicystą, mecenasem sztuki i literatury, działaczem kultury. Publikował często na prestiżowych łamach „Biblioteki Warszawskiej”, otaczając najczulszym pietyzmem pamięć wielkiego dziada , nie raz z Marią Konopnicką.

Musiał cenić wysoko twórczość oraz działalność społeczną „Hamleta w spódnicy”, bo kiedy w czerwcu 1901 został wydawcą i redaktorem tego literacko-naukowego miesięcznika, niemal od razu wystosował do poetki zaproszenie do współpracy. Odpisała mu pozytywnie, z Zurychu, 24 września 1901:
„Łaskawy Panie,

Chciałabym ja bardzo być taką siłą i mieć taką siłę, o jakiej Pan w pięknym swoim liście mówi. Chciałabym dlatego, że naszej narodowej myśli służebników silnych potrzeba.

Gdy wspomnę czym u nas – za wielkich dni Dziada Twego, Panie, i za rówieśnych mu w nieśmiertelności – było słowo i jak duchami władało, i jaką miało potęgę, a pomyślę czym jest dziś, utraciwszy prawie że do szczętu „moc ruszania światem”, wtedy dopiero spostrzegłam, że u nas – ni hufca ni wodza.

Rozproszyliśmy się, zubożeli, zmaleli duchem. I to jest nasza wielka klęska.
Niech więc będzie pozdrowiony każdy, kto z czystym sercem na wyłomie staje, sztandar dźwiga i hufce gromadzi […]” – pisała poetka, zapewniając o chęci współpracy, bo pacierzem jej jest jeden z Psalmów Przyszłości Zygmunta Krasińskiego, Psalm dobrej woli.

Już we wrześniu i październiku 1901 roku na łamach „Biblioteki Warszawskiej” ukazały się duże fragmenty poematu Marii Konopnickiej Pan Balcer w Brazylii . Dalsze części drukowano w tym piśmie także w lutym 1906 roku oraz w latach 1908 i 1909 . Później ukazywały się w miesięczniku kolejne jej teksty, m.in. obszerne, dwuczęściowe studium o Bohdanie Zaleskim , rozprawa o twórczości romantycznego poety Gabriela Sarrazina i o narodzie polskim Nasz lud .

Poetka drukowała też w „Bibliotece Warszawskiej” swoje poezje , korespondencje z podróży. Na przyjaznych łamach odnotowywano również jej nowo wydane publikacje, ukazywały się recenzje utworów z wypraw po Włoszech, Francji , liryk , Częste były także duże rozprawy na temat jej twórczości, jak złożona z dwóch części Stanisława Maykowskiego pt. O chłopskim etosie Konopnickiej , czy eseje pióra Henryka Gallego . Wszystko bardzo pochlebne.

„Biblioteka Warszawska” przyczyniła się także do przygotowania 25-lecia pracy twórczej Marii Konopnickiej. Już w marcu 1902 donosiła o nadchodzącym jubileuszu „poetki pokolenia”, która „jest dumą literatury” i należy pomyśleć o należnym jej hołdzie. Temat ten kontynuowano w kolejnych numerach pisma, na przykład w czerwcu 1902 roku opublikowano słynny tekst Henryka Sienkiewicza o Marii Konopnickiej .

Egzemplarz „Biblioteki Warszawskiej” z tym artykułem – wytłoczonym złotymi literami – zachował się w muzeum poetki w Żarnowcu. Na wklejce posiada własnoręczną dedykację redaktora ze słowami: „Marii Konopnickiej z uczuciem głębokiego szacunku i czci redaktor „Biblioteki Warszawskiej” Adam Krasiński, Warszawa, d. 5 czerwca 1902” . Obchody jubileuszowe Marii Konopnickiej – główne odbyły się w Krakowie 18-19 października 1902 roku – jak informował miesięcznik „zgotowały go wszystkie warstwy i stany”, a „zewsząd biegły życzenia, wyrazy czci i hołdu, wszędzie miano na ustach i w myśli imię poetki” . Do świetności jubileuszu hrabia Adam Krasiński niezmiernie się przysłużył.

Redaktor naczelny „Biblioteki Warszawskiej” działał również aktywnie w Komitecie Jubileuszowym, inicjując zbieranie składek na zakup małej posiadłości dla poetki. Akcja doprowadziła do podarowania Marii Konopnickiej w 1903 roku dworku w Żarnowcu na Podkarpaciu. Hrabia, który w tej kwestii współpracował szczególnie z dozgonną przyjaciółką poetki Elizą Orzeszkową, zainicjował także wydanie dzieł zbiorowych Konopnickiej na tę okoliczność . To on, wraz z Henrykiem Sienkiewiczem, podpisał szeroko rozsyłaną odezwę na jubileuszowe wydanie utworów Marii Konopnickiej .

Dzięki temu ukazał się, nakładem Komitetu Jubileuszowego w Krakowie, jednotomowy Wybór pism z podtytułem: „Jubileuszowe wydanie ludowe ze słowem wstępnym Juliana Rydla z rysunkami Stanisława Wyspiańskiego i ozdobą tytułową Wincentego Wodzinowskiego”. Wydanie cieszyło się ogromną popularnością i doprowadziło do wydania później dzieł zbiorowych poetki.

Niewykluczone, że znajomość poetki z Adamem Krasińskim miała także wpływ na fakt wydzierżawienia hrabiowskiego młyna na rzece Łydyni jej synowi, Janowi Konopnickiemu. Zaowocowało to jego przeniesieniem się do Ciechanowa w 1903 roku. Maria Konopnicka prawdopodobnie przekazała też, w 1905 roku, Janowi większość swojego honorarium za jubileuszowe wydanie dzieł – na zakup mająteczku Przedwojewo nieopodal Ciechanowa.

Adam Krasiński zmarł młodo w wieku 39 lat, 17 stycznia 1909. Został pochowany w Opinogórze. Półtora roku później zmarła we Lwowie Maria Konopnicka, która hrabiemu dużo zawdzięczała.

Maria Konopnicka i Aleksander Świętochowski

Maria Konopnicka współpracowała też blisko z „Posłem Prawdy”. Bywał on często na Ziemi Ciechanowskiej i w pierwszych latach XX wieku osiedlił się w Gołotczyźnie.

Aleksander Świętochowski (1849-1938) cenił twórczość Marii Konopnickiej, mimo iż nie była silnie związana z obozem pozytywistycznym. Poetami zajmował się raczej okazjonalnie, ale zdecydowanie najwięcej uwagi poświęcał jej poezji. Co prawda z zastrzeżeniami pisał o wierszach filozoficznych Marii Konopnickiej, ale wysoko oceniał jej utwory o tematyce ludowej, uznając za „klejnoty, godne ozdobić koronę wszelkiej literatury” . Popierał też prowadzone w latach 1884-86 przez Konopnicką pismo „Świt” i często bronił poetki w swoich felietonach na łamach „Prawdy”.

Na przykład 8 stycznia 1881 – po wydaniu w Wilnie jej książki Z przeszłości. Fragmenty dramatyczne – „Poseł Prawdy” odpierał ostro ataki klerykalnej prasy warszawskiej na nią i Orzeszkową, gdyż: „Niepodobna dwu słabych niewiast pozostawić bez ratunku” . Gorąco też bronił jej wiersza Z szopką, oskarżanego o sianie niezgody między dworem a wsią. A recenzując w 1883 roku jej drugą serię Poezyj, podkreślał: „Jest to charakterystycznym, że u nas na lirze poetyckiej po raz pierwszy uderzyła w struny tak istotnie demokratycznie – kobieta. Tę zasługę jej silnie podkreślić należy, zwłaszcza, że wydobyte z nich tony grzmią genialnie” .

Mimo iż Aleksander Świętochowski bardziej szanował prozę, to w 1886 roku opracował studium pt. Poeta jako człowiek pierwotny. Jako materiał badawczy wybrał poezję polskiego romantyzmu – teksty Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Goszczyńskiego, Ujejskiego, Zaleskiego oraz… Konopnickiej. Jego zdaniem reprezentowały one kwintesencję poetyckości i materiał „najbogatszy i najbardziej znamienny” . W 1902 roku ogłosił w „Prawdzie” konkurs na utwór poetycki. Maria Konopnicka, pod pseudonimem „Waręż”, otrzymała w nim pierwszą nagrodę za poemat Przez głębinę. Utwór laureatki został ogłoszony w „Prawdzie” (1900, nr 2).

Świętochowski często też drukował w „Prawdzie” wiersze Marii Konopnickiej – mimo iż na utwory poetyckie przeznaczał na łamach swojego pisma niewiele miejsca. Konopnicka była też wśród jego wybranych tłumaczy – obok Iwana Franko, Józefa Kościelskiego, Wiktora Gomulickiego, Cezarego Jellenty, Jana Kasprowicza i kilkorga innych . Poza rodzimymi utworami literackimi, drukował bowiem fragmenty literatury obcej, zwłaszcza prozy. Poetka wchodziła w skład zespołu stałych współpracowników „Prawdy”, spotykała się z „Posłem Prawdy” w gronie, w którym była i muza Aleksandra Świętochowskiego – Aleksandra Bąkowska z Gołotczyzny, a zdarzało się, że bywał tam i jego dobry znajomy z Ciechanowa dr Franciszek Rajkowski .

Poprzez założoną przy „Prawdzie” Spółkę Nakładową Warszawską pozytywista drukował książki – owocem współpracy Konopnickiej ze Świętochowskim jako tłumaczki był m.in. wydany bardzo ozdobnie, trzytomowy Wybór pism Henryka Heinego .
Utwory Marii Konopnickiej były również publikowane w pracach zbiorowych wydawanych z inicjatywy „Prawdy”. Na przykład w książce Ognisko, która ukazała się w 1882 roku na jubileusz 25-lecia pracy literackiej pisarza, wolno-myśliciela i patrioty, Teodora Tomasza Jeża, znalazły się prace – o tematyce politycznej, społecznej, ekonomicznej, naukowej i literackiej – ówczesnej reprezentacji środowiska postępowego, m.in. Aleksandra Świętochowskiego, Piotra Chmielowskiego, Elizy Orzeszkowej, Władysława Smoleńskiego, Karola Dunina, Jana Karłowicza, Adolfa Dygasińskiego, Stanisława Kramsztyka i samego Tomasza Teodora Jeża.

Jedyną poetką zaproszoną do tej publikacji była Maria Konopnicka z utworem Pod lasem . Również w książce zbiorowej dla dzieci, pt. Światełko , wydanej przez Spółkę Nakładową Warszawską w 1885 roku, Maria Konopnicka znalazła się wśród 39 wybranych autorów. Światełko otwiera jej nowela pt. Jak się dzieci w Bronowie z Rozalią bawiły .

Aleksander Świętochowski pamiętał o jubileuszu Konopnickiej w 1902 roku. Przyznawał jej w imieniu własnym i środowiska „Prawdy” rangę „najznakomitszej poetki polskiej w piśmiennictwie powszechnym. „[…] Bo przed nią tak pięknego i niedolą ludzką natchnionego śpiewu nie słyszano z ust niewieścich. Nie przestanie on brzmieć w literaturze naszej bardzo długo, a jeżeli nawet kiedyś w chórze nowych głosów przycichnie, odzywać się będzie w odległej przyszłości jako czarujące echo naszego czasu” – zapowiadał w „Tygodniku Ilustrowanym” (nr 14) .

Maria Konopnicka też kilkakrotnie wyrażała swoją cześć dla przywódcy pozytywistów. W zbiorowej księdze jubileuszowej, wydanej przez 98 pisarzy na jego 25-lecie pracy pisarskiej w 1896 roku, zadedykowała mu wiersz Do Aleksandra Świętochowskiego. Zaczynał się od słów: „ Zawszem widziała łódkę twoją drobną, / Po wielkim morzu płynącą osobno…” . Jesienią 1908, kiedy Aleksander Świętochowski obchodził 40-lecie działalności, włączyła się do przygotowania uroczystości jubileuszowych.

Została członkiem komitetu, który chciał powołać Towarzystwo imienia jubilata, szkołę, muzeum, agitowała też społecznie na rzecz wielkiego Domu Ludowego pozytywisty. Jubileusz, planowany na 10-13 października 1908, nie odbył się jednak, gdyż zabroniły władze rosyjskie. Maria Konopnicka depeszowała 10 października 1908 z Żarnowca: „Hołd genialnemu wodzowi walczących o światło duchów”. I „Hołdujemy ci, duchy idące ku światłu, miłujemy cię, duchy idące ku prawdzie, bądź pozdrowiony” .

O bliskiej jej współpracy z Aleksandrem Świętochowskim świadczy, list zachowany w Muzeum Pozytywizmu w Gołotczyźnie. Wynika z niego, że poetka przesyłała „Posłowi Prawdy” swoje rękopisy do konsultacji. Przebywając w Monachium dziękowała mu, 15 stycznia 1900 roku, za „pochlebne ocenienie” jej utworu (prawdopodobnie fragmentów poematu Pan Balcer w Brazylii) .
Kiedy zimą 1905/1906 Świętochowski wraz ze swymi przyjaciółmi, w tym z Aleksandrą Bąkowską, zajął się pomocą dla głodujących bezrobotnych i stworzył Komitet Ratunkowy, Maria Konopnicka, która akurat przebywała w Warszawie, też pragnęła przyjść z pomocą biedocie.

Pisała 6 stycznia 1906 do pozytywisty: „Pragnęłabym gorąco poznać te gniazda rozpaczy, które ratujecie. Czy nie byłby Pan łaskaw zaproponować pannie Bemównie, żeby mnie zabrała z sobą? […] I choć jeden dzień takiego rozdawnictwa w składach Waszych też bardzo bym chciała widzieć. Czy to możebne ?”.

Kiedy umarła, na łamach „Prawdy” Świętochowski opublikował rozprawę pt. Maria Konopnicka, w której W. Rzymowski pisał: „… głębią szczerego uczucia, rozmachem porywającej wyobraźni, zwarciem potęgi epickiej,, wysuwa się Konopnicka na czoło najwybitniejszych twórców polskich wtórej połowy XIX wieku i niezaprzeczalnie dzierży berło królewskie śród duchów kobiecych w poezji globowej świata…” .

U syna i wnuków w Ciechanowie

Jesienią 1903 roku – niespełna rok po tym jak rodacy na całym świecie (Berlinie, Paryżu, Chicago, Pradze, Wiedniu, Wilnie) uczcili 25-lecie poetki „śpiewającej niedolę ludu”, a 8 września 1903 roku podarowali jej dworek w Żarnowcu – jej najmłodszy syn Jan Konopnicki przeprowadzał się do Ciechanowa. W mieście tym musiał jednak bywać wcześniej, i to ze swoją sławną matką, o czym świadczy jej list pisany do niego z Pragi w 1901 roku:

„Prawdopodobnie pojadę wprost na Mławę, jeśli mi dopiszą obietnice, i zobaczę się z Tobą dopiero w Ciechanowie. Droga wprawdzie szalenie daleka, ale nie chciałabym na innej zdradzać swego incognito” .

Jan Konopnicki (1868-1930) był ulubionym jej synem, choć Maria Konopnicka kochała wszystkie swoje dzieci. Pisała on, że jako technik młynarstwa, przeszedł „tęgą szkołę praktyczną w Zegrzynku i Słodowcu” . Potem pracował w młynach parowych warszawskich zakładów młynarsko-piekarniczych „Kropiwnicki i Spółka, prowadził młyn Wacława Teofila Rosenbluma w Łowiczu, a przed przyjazdem nad Łydynię – Jan od 1892 roku dzierżawił młyny Radziwiłłowskie: w Nieborowie, w Kapitule nad Bzurą i Arkadii – dzięki pomocy matki u księcia Michała Piotra Radziwiłła (1853-1903), o czym świadczy jej list do księcia .

W 1903 roku porzucił jednak pracę w młynach Radziwiłłowskich, zrywając umowę dzierżawy, którą zawarł z księciem Radziwiłłem do 1912 roku. Powodem była odmowa sprzedaży Arkadii Komitetowi Jubileuszowemu, poszukującego posiadłości dla jego matki. Jan Konopnicki – cichy, skromny i rzetelny, był zafascynowany swoją „wielką” rodzicielką, nazywał ją „nadzwyczajną matką i kobietą” .

W Ciechanowie Jan Konopnicki wydzierżawił od Krasińskich w Opinogórze młyn na rzece Łydyni i zamieszkał w przynależnym mu „domu przy młynie”. Dom ten istniał jeszcze do 1987 roku, przy ulicy 1-Maja (dziś 3-Maja, dawniej Mławska 9), nieopodal mostu 3-Maja. Kiedy Jan Konopnicki przybył z Arkadii – z żoną Jadwigą z Brzozowskich oraz czworgiem dzieci: dziewięcioletnią Anną (1894-1948), ośmioletnim Januszem Stanisławem (1895-1962), pięcioletnią Zofią (1898-1971) i roczną Marią (1902-1976) – miał 32 lata.

Dom przy młynie nie raz dawał schronienie uciekinierom, patriotom kryjącym się przed pościgiem władz carskich. Gościł też często poetkę, która mimo iż od 1890 roku rozpoczęła podróżowanie po Europie, to z ojczyzną nigdy kontaktów nie zerwała – ani zawodowych, ani osobistych. Zawsze czuła się mieszkanką „Królestwa” i mimo oddalenia była nieustannie obecna w życiu swoich dzieci. Chciała kształtować je w najmniejszych drobiazgach, być gorącym sercem, które jednoczy rodzinę. Z różnych stron Europy pisała do nich, donosiła o swoim udziale w propolskich, śmiałych akcjach protestacyjnych, co bez wątpienia kształtowało ich patriotyczną świadomość.

Na pewno odwiedziła syna wiosną 1904 roku, a także latem 1905 roku, kiedy 11 czerwca 1905 roku zmarł w Ciechanowie jej mąż Jan Jarosław Konopnicki. Poetka była na jego pogrzebie. Jak donosił nekrolog w „Kurierze Warszawskim” (1905, nr 181, 162), zwłoki wyprowadzono z domu na dworzec kolejowy w Ciechanowie, 14 czerwca 1905. Pogrzeb odbył się nazajutrz, 15 czerwca 1905, w Warszawie. Jan Jarosław Konopnicki żył lat 76, został pochowany na cmentarzu Powązkowskim. Jak podają „Echa Płockie i Włocławskie” „był to mąż silnego charakteru i zasług społecznych” .

Poetka bywała na Mazowszu także w 1906 roku, kiedy stała na czele Komitetu Obchodu Jubileuszu Elizy Orzeszkowej, a ponadto obserwowała wydarzenia zrywu narodowowyzwoleńczego po wybuchu rewolucji – zwiedzała różne siedliska nędzy i spieszyła im z pomocą, lekami, darami. Współpracowała wtedy z synem Janem . W 1907 roku Maria Konopnicka też była w Warszawie, gdyż 9-11 czerwca obchodzono 40-lecie pracy literackiej Elizy Orzeszkowej. Jubileusz połączono z Pierwszym Walnym Zjazdem Kobiet im. Elizy Orzeszkowej.

Maria Konopnicka, wraz ze swoją wierną przyjaciółką Marią Dulębianką, była bojowniczką o równouprawnienie kobiet i 10 czerwca 1907 roku wygłosiła w Filharmonii, jako honorowa przewodnicząca, przemówienie Bądźmy jednością .Co ciekawe, na Pierwszym Walnym Zjazdem Kobiet im. Elizy Orzeszkowej w Warszawie obecna była żona „ciechanowskiego Judyma” Franciszka Rajkowskiego, z córką Jadwigą – przyszłą drugą żoną Jana Konopnickiego. Obydwie panie Rajkowskie, aktywne działaczki społeczne, być może znalazły się na tym zjeździe dzięki Marii Konopnickiej, gdyż poetka znała je z pobytów u syna. Odwiedziła wówczas syna i Ziemię Ciechanowską.

Poetka interesowała się zawsze życiem Ciechanowa – jego przeszłością, zabytkami, egzystencją mieszkańców. Kiedy przyjeżdżała, Jan Konopnicki wysyłał po nią bryczkę na stację kolejową, a gdy wizyta była niespodziewana, to brała dorożkę. Zawsze pracownicy młyna wylegali ją witać. Wszystkich obdarowywała rublem lub półrublówką. Przebywała zwykle u syna od jednego do trzech tygodni. Ile było tych odwiedzin – w Ciechanowie, a potem w Przedwojewie – trudno ustalić wobec ruchliwości Konopnickiej i jej ustawicznych rozjazdów. W jedzeniu nie grymasiła. Jak wspominała kucharka z ich ciechanowskiego domu Józefa Nowotczyńska, obiady były zwyczajne, dwa razy w tygodniu piekło się chleb razowy, a w niedzielę pszenny .

Przywoziła wnuczętom bajki, często jeszcze w rękopisie. Mimo sześciorga dzieci, tylko po Janie doczekała wnuków. Zabierała je na spacery: na Farską Górę, na błonia przy Zamku, za most na Łydyni, czyli na Zieloną Kępę – są to dzisiejsze tereny parku jej imienia, gdzie wznosi się pomnik poetki. Wówczas rozciągały się tu łąki i szuwary, gdzie zrywała z wnukami kaczeńce, niezapominajki, jaskry, kwiaty kaliny. Często siadywała na wysokim brzegu rzeki Łydyni, przy dzwonnicy na Farskiej Górze i czekała na zachody słońca, które lubiła z tego miejsca oglądać.

Prasa okresu powojennego podaje na podstawie wspomnień mieszkańców pamiętających poetkę, że lubiła również wystawać na rogatkach miasta, nieopodal „domu przy młynie” i wsłuchiwać się w melodie ludowe dochodzące z pół i pastwisk mazowieckich .Jak wszędzie, tak i w Ciechanowie, była wrażliwa na ludzką niedolę. W dni targowe lubiła chodzić z gosposią syna na rynek, ale nie robiła zakupów. Stała nieruchomo wśród gwarnego tłumu słuchając mowy ciechanowskiego ludu, którego głos wykorzystywała później w swojej twórczości. Jak wspomina regionalista Robert Bartołd, poetka poprosiła kiedyś Wincentego Wernera (późniejszego burmistrza Ciechanowa), aby zaprowadził ją do najbiedniejszej rodziny.

Była głęboko wstrząśnięta kiedy zobaczyła ciemną izbę w suterenie w Rynku, z wilgotnymi piwnicznymi ścianami i mieszkającymi tam nędzarzami, a szczególnie ich dziećmi. Zapewne i ciechanowskie drastyczne realia, z bohaterami z nizin społecznych, z samego dna, połączone z wnikliwą analizą psychiki, charakterów i postaw biedoty, posłużyły natchnionej pozytywistce za tkankę fabuły jej przejmujących i nowatorskich wówczas nowel. Maria Konopnicka miała bowiem „niepospolity dar odgadywania dusz ludzkich pod zgrzebną sukmaną i wytartym kaftanem i krzesania całych snopów piękna promieni z piersi wyschłych i czarnych” .

Ciechanowianin Jerzy Olszewski, rocznik 1919, znał, pamięta i mile wspomina jej syna, Jana Konopnickiego. Zasiadał on po śmierci jego ojca w radzie familijnej majątku w Rykaczewie i był podporą matki w zarządzaniu ich rodzinnym gospodarstwem. Syn poetki częstował go „pysznymi cukierkami”, bywał też w domu jego dziadków Lenców, przy ulicy Orylskiej w Ciechanowie . Jerzy Olszewski twierdzi, że Józefa Nowotczyńska – która była też praczką w domu Lenców (gdzie i poetka bywała), roznosiła z Marią Konopnicką woreczki z mąką po suterenach i poddaszach, dla ubogich rodzin, niezależnie czy były polskie, czy żydowskie. Pewnego razu musiały w jednej ruderze wołać o pomoc, bo załamały się schody i nie mogły zejść z poddasza dopóki ludzie nie przynieśli drabiny.

Mąka pochodziła oczywiście z młyna syna, tak samo jak płócienne woreczki, które poetka kazała szyć przed każdą swoją wizytą nad Łydynią. Innym razem poetka zajrzała do rodziny stróża w młynie i nakazała synowi, aby posłał jej obiady… Prawdopodobnie i te przeżycia przekształcała poetka później w literackie wątki. Na podstawie jej obserwacji własnych, opowiadań syna Jana, przeżywania trosk ludu związanego z branżą młynarską, powstała nowelka W starym młynie.

Maria Konopnicka współpracowała też z miejscowymi pozytywistami, głównie z dr. Franciszkiem Rajkowskim i Aleksandrem Świętochowskim, który bywał u „ciechanowskiego Judyma”. Poznała też członków znanych ciechanowskich rodzin: Rajkowskich, Ranieckich, Reuttów, Zienkiewiczów, Wernerów, Klonowskich. Swoje społeczne zaangażowanie zaszczepiła synowi, który wkrótce – choć skromny, prosty i stroniący przed rozgłosem – stał się jednym z najbardziej aktywnych społeczników „gwardii doktora Rajkowskiego”. Już w 1903 roku Jan Konopnicki należał do organizatorów Towarzystwa Drobnego Kredytu i do 1921 roku był jego prezesem.

Udzielał się w Towarzystwie Wzajemnego Kredytu, założonym w Ciechanowie w roku 1899. Jego nazwisko widnieje także wśród udziałowców Cukrowni Ciechanów, gdzie był prezesem rady nadzorczej. Należał również do Zarządu Fundacji im. Klonowskich, dzięki której w 1909 roku powstała szkoła o nazwie Ferma Rolnicza im. Tomasza Klonowskiego w Sokołówku. Jan Konopnicki bywał w niej, podobnie jak w pobliskiej szkole w Gołotczyźnie, częstym wykładowcą. W Sokołówku był nawet członkiem Komitetu Opiekuńczego, gdzie zastąpił dr. Franciszka Rajkowskiego, czyli po jego śmierci stał się pierwszym z jego gwardii . Szkołę tę wspierał finansowo – ofiarował na jej budowę 1 225 rubli, a wszystko po to aby polskich włościan przygotować do lepszego życia . Przyczynił się także do założenia pierwszego nad Łydynią szpitala komunalnego oraz gimnazjów: męskiego i żeńskiego .

Na pewno dla ciechanowskich pozytywistów Maria Konopnicka była natchnieniem, wzorem i dobrym opiekuńczym duchem. Rzuciła, na przykład, miejscowej inteligencji myśl tajnego nauczania biednych dzieci w ich domach, szczególnie języka polskiego i ojczystej historii, co uniemożliwiała szkoła rosyjska. Dzięki temu przez kilka lat, do odzyskania niepodległości, wiele dzieci uczyło się w ten sposób. Poetka widziała również, że życie kulturalne w Ciechanowie było jak „martwy staw” . Kiedy po rozruchach 1905 roku ucisk nieco zelżał, pragnęła powstania nad Łydynią zamiejscowego oddziału Towarzystwa Kultury Polskiej, które w 1906 roku założył w Warszawie Aleksander Świętochowski. Oddział Towarzystwa Kultury Polskiej powstał w Ciechanowie 27 stycznia 1907 roku – jako pierwszy poza Warszawą i w całym Królestwie Polskim.

Przewodniczącą została żona „ciechanowskiego Judyma”, Jadwiga Rajkowska. Już w pierwszym roku istnienia Oddział Towarzystwa Kultury Polskiej w Ciechanowie liczył 205 członków – 150 mężczyzn i 55 kobiet – wśród nich Jana Konopnickiego. Kiedy w kwietniu 1907 roku poetka przyjechała do Ciechanowa, witano ją przy specjalnie dla niej zbudowanej bramie przybranej w zieleń i kwiaty, na obecnym moście 3-Maja. Zresztą zawsze traktowano ją jak drogiego gościa. Poetka zdobyła serca mieszkańców Ciechanowa i cieszyła się ogólnym poważaniem.

Ciechanowski Oddział Towarzystwa Kultury Polskiej organizował bezpłatne kursy dla dorosłych analfabetów, prowadzone bezinteresownie przez grono inteligencji miejscowej, odczyty, powołał 1 sierpnia 1907 do życia Stowarzyszenie Spożywcze „Kultura”. Z bezpłatnej nauki korzystało ok. sto młodzieży, głównie wyznania mojżeszowego. Z inicjatywy dr. Franciszka Rajkowskiego (później teścia Jana Konopnickiego), 1 września 1907 roku, otwarto w Ciechanowie Dom Ludowy . Mieścił się przy ulicy Warszawskiej, na parterze domu tego lekarza i społecznika, który został członkiem zarządu Domu Ludowego. Konopnicka, choć zaproszona, nie przybyła na uroczystość jego otwarcia z powodu restrykcji władz rosyjskich.

Napisała jednak na tę okoliczność wiersz – podobno na prośbę syna – pt. Na otwarcie Domu Ludowego w Ciechanowie . Został on odczytany na uroczystości przez dr. Marcjana Zienkiewicza i wywarł duże wrażenie. Dziś „ciechanowski wiersz” Marii Konopnickiej może wydawać się anachroniczny, niemodny, ale przed stu laty był wielkim wyróżnieniem dla niewielkiego miasta. Zwłaszcza, że wydrukowano go w „Kurierze Lwowskim” (1907, nr 468), a także w zbiorowym wydaniu Poezyje, nakładem Gebethnera i Wolffa .

Na otwarcie Domu Ludowego w Ciechanowie

Otwieram dom, królewski dom
Runiczną laską cudu…
Niech wejdzie tutaj w promieniach zórz
Mojego dusza ludu!

Otwieram dźwierze królewskich wrót
Na jasny dzień szeroko…
Niechaj się wzniesie w słoneczny blask
Mojego ludu oko!

Długo bezdomny duchem brat,
Pokrzywdzon w swoim dziale,
Mimo zapartych światła krat
Szedł smutno, szedł niedbale…

Długo przygarbion w trudzie swym
Nad pługiem, kielnią, młotem,
W łoskocie maszyn, w ciszy pól,
Opływał znojnym potem,

I nie podnosił czoła wzwyż,
Do jasnych świtów słońca,
I w mroku dźwigał doli swej krzyż
Do grobu, aż do końca.

Długo i my się rwali w lot,
Skróś beznadziejnych szlaków,
I świat zasnuli śniegiem piór
Pobitych białych ptaków.

I źle się działo im i nam
Bez spójni, bez jedności
I staliśmy u doli bram
Rozcięci w dole włości.

Dziś inne hasła okrzyknął czas,
Inny nam sztandar wieje…
W jeden się naród musimy zróść,
Nim spełnim swe nadzieje!

Oto lud powstał z długich snów,
Oto się chwieje szala.
Tysiąc się wznosi serc i głów,
Gdzie zorzę duch zapala.

Sił mu przyczyńmy! Ducha sił!
Światła mu dajmy zbroje.
Niechaj ojczyzna w krew jego żył
Nadzieje wsączy swoje!

Gotowi bądźmy nowy pług
Zapuścić w nową rolę…
Braterstwem spłaćmy stary dług,
Co popchnął nas w niewolę.

U progów twych niech spadnie z nas
Wszelaka małość ducha,
Bo idzie już zaranny czas
I noc przemija głucha.

Zwyknijmy jedno hasło mieć,
Na bój, na śmierć, na życie!
Niech jedno czucie budzi w nas
Serc odrodzonych bicie.

Zanim zewrzemy z dłonią dłoń
W zwycięski czyn ostatni,
Niech chryzmat swój da nam na skroń
Duch zjednoczenia bratni.

Dzielnico stara naszych ziem!
Mazowsze ty Piastowe!
Podnieś ty pierwsze z ponocnych ciem
Twojego ludu głowę!

I tu, gdzie niegdyś huczał bór,
Gdzie wicher był przestrachem,
Niech głosów wolnych bratni chór
Brzmi pod tym jasnym dachem…

Niech każdy z nas uniesie stąd
Iskrę miłości ludu…
– Otwieram dom, królewski dom
Runiczną laską cudu!
Żarnowiec, 8 sierpnia 1907

Zarząd Domu Ludowego odpowiedział na jej wiersz odezwą, za którą podziękowała listem skierowanym do Oddziału Towarzystwa Kultury Polskiej w Ciechanowie, Żarnowiec , 12 października 1907:

„Szanownemu Oddziałowi Towarzystwa Kultury Polskiej w Ciechanowie serdecznie za zaszczytną dla mnie odezwę jego dziękuję i cieszę się bardzo, że mogłam choć skromnym słowem wziąć udział w uroczystości otwarcia Domu Ludowego, którego powstanie jest piękną obywatelską zasługą Szanownego Oddziału. Szczere życzenia dalszej pracy oraz zapewnienia wysokiego szacunku i serdecznej sympatii przesyła Maria Konopnicka” .

W Domu Ludowym w Ciechanowie – realizującym idee „pracy u podstaw”, pozostającym pod wpływem dwojga wybitnych pisarzy epoki pozytywizmu: Marii Konopnickiej i Aleksandra Świętochowskiego – koncentrowało się życie kulturalne miasta i okolicy: Działał w nim chór, była biblioteka z czytelnią czasopism i wypożyczalnią książek, którą prowadziła Maria Raniecka, organizowano odczyty, koncerty i zabawy.

Wśród prelegentów, poza Janem Konopnickim (wówczas już właścicielem majątku w Przedwojewie) i innymi ciechanowianami, były takie znakomitości jak Stanisław Wojciechowski (późniejszy prezydent Rzeczypospolitej), Ludwik Krzywicki, Samuel Dickstein, Aleksander Świętochowski, Władysław Smoleński i wielu innych . Tradycje Domu Ludowego kultywuje obecnie Centrum Kultury i Sztuki w Ciechanowie, które cały czas nosi imię Marii Konopnickiej.

W podciechanowskim Przedwojewie

Maria Konopnicka wspierała najmłodszego syna również materialnie. Jedna z jej biografek, Maria Szypowska, sugeruje, że w 1905 roku poetka pożyczyła mu 5000 rubli (z honorarium za wydane w roku jubileuszowym książki) na jego „kolejny warsztat pracy w Przedwojewie ”. Bartołd dodaje, że uczyniła to potajemnie przed innymi dziećmi. Nałożyła jednak na Jana obowiązek – aby zawsze pomagał swoim siostrom. Zapewne też i jej mężowi, Janowi Jarosławowi Konopnickiemu, który swoje ostatnie lata spędził głównie u syna na Ziemi Ciechanowskiej.

Przedwojewo to niewielka wioska w gminie Regimin, oddalona o kilka kilometrów od Ciechanowa. Malowniczo położona nad rzeką Soną, otoczona lasami olchowymi, liczyła około dwustu mieszkańców. Przedwojewo znane jest z Dzienników młodego Stefana Żeromskiego, który latem 1887 roku był guwernerem w pobliskim Szulmierzu i flirtował z córką właścicieli, piękną Eleonorą Dębowską. Mająteczek ten Jan Konopnicki prowadził wzorowo, od 1905 roku przez szesnaście lat, choć nie bez problemów finansowych. W 1909 roku spłonął bowiem prowadzony przez niego młyn na Łydyni. Pobudował jednak w Przedwojewie budynki gospodarcze, wyremontował czworaki, odnowił kościółek.

Maria Konopnicka bywała w majątku syna. „Do Przedwojewa dążę jak czajka za morze, ale jeszcze nie wiem na pewno kiedy” – pisała 20 kwietnia 1906 roku z kuracji w Bad Nauheim do córki Zofii . We wsi istnieje jeszcze dworek syna poetki, przez nią odwiedzany. Niestety, jest zrujnowany, choć mieszkają w nim ludzie. Jego wnętrze nie przypomina już czasów, kiedy zamieszkiwał w nim Jan Konopnicki z liczną rodziną.

Wtedy z sieni wchodziło się do kancelarii właściciela majątku, spełniającej rolę kantoru, czyli biura, gdzie stało przede wszystkim duże biurko. Na prawo znajdował się salonik z oszkloną werandą, skupiający życie całej rodziny. Z sieni wchodziło się też do znajdującej się w suterenie kuchni. Kręte schody wiodły na piętro, gdzie mieszkały wnuki Marii. Jan Konopnicki bardzo kochał własną liczną gromadkę i troszczył się o jej los. Do swojej sławnej matki był też całe życie gorąco i szczerze przywiązany.

Maria Konopnicka, choć na stałe zamieszkać z rodziną nie chciała, to pobyty na wsi były dla niej niewątpliwym wytchnieniem. Przyjeżdżała do Przedwojewa zwykle na kilka tygodni, odnajdowała spokój, sielskość i uroki rodzinnego życia, którego łaknęła wędrując po szerokim świecie. Właściciel Przedwojewa, jej ukochany syn Jan, miał wiele z wyglądu i sposobu bycia szlachcica. Był rosły, wysoki, przystojny i miły. Gościnność i serdeczność wobec rodziny i znajomych, żarliwe zaangażowanie w pracę społeczną, przy osobistej bezinteresowności i skromności – zjednywały mu wielu przyjaciół. Podobno w jego dworku spotykali się i naradzali nie tylko ciechanowscy społecznicy. Jan Konopnicki gościł także sławnych pisarzy, jak Henryk Sienkiewicz, czy Aleksander Świętochowski.

A co robiła poetka w Przedwojewie? W nikłych fragmentach przetrwały tylko szczątki wspomnień o niej sprzed stu lat: niewysoka sylwetka, podczas przechadzki w pole u boku syna, dotykająca z uśmiechem dojrzałych kłosów… Henryk Sienkiewicz twierdził, że w jej poezji „tkwi dusza chłopa i bije chłopskie serce”. I „[…] tym łzom rzęsistym, temu naturalnemu przytwierdzeniu do matki ziemi, która czasem okazuje się macochą, tej niemal mistycznej zależności od słońca, chmur, deszczów i gradów, tym na wpół świadomym siebie myślom, uczuciom, instynktom daje Konopnicka wyraz tak potężny, jakiego nikt przed Nią dać nie zdołał” .

W 1908 roku, 15 listopada, w dworku w Przedwojewie zmarła przedwcześnie, w wieku 42 lat, ukochana żona Jana, matka czworga dzieci – Jadwiga z Brzozowskich. Nie wiadomo czy Maria Konopnicka była na jej pogrzebie i grobie przy zabytkowym drewnianym kościółku w Przedwojewie, gdzie spoczęła. Na pewno odwiedziła syna w maju 1909 roku . Prawdopodobnie była to jej ostatnia wizyta na Ziemi Ciechanowskiej. Chorowała ciężko na serce i rzadko już uczestniczyła w publicznych uroczystościach. Nadal jednak była społecznie aktywna, i choć z oddali, patronowała wielu społecznym przedsięwzięciom, do końca „niestrudzona w trudzie” pisała dodając narodowi „siły ducha i oręża walki”. Na Boże Narodzenie, które 1909 roku spędzała w Nicei, Jan Konopnicki przysłał matce z Przedwojewa opłatek i gałązkę z rodzinnej choinki. Poetka radowała się, że syn ziemianin gości na święta rodzeństwo i że wszyscy zdrowi .

Jednym z ostatnich utworów darowanych Polakom przez Marię Konopnicką jest słynna Rota. Poetka napisała ją w 1908 roku, dla wzmocnienia ducha narodowego w walce z germanizacją. Muzykę do Roty skomponował Feliks Nowowiejski, specjalnie na Zlot Grunwaldzki 15 lipca 1910 roku w Krakowie. Od tamtej pory datuje się narodowa kariera tego utworu. Kazimierz Przerwa-Tetmajer napisał 31 października, 1919 roku w „Kurierze Warszawskim”, że „Rotą Marii Konopnickiej zmartwychwstała Polska”. Do dziś Rota jest hasłem i pobudką do czynu narodowego i często się ją śpiewa, nie tylko na Ziemi Ciechanowskiej.

(Tekst ukazał się w periodyku „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”, Nr 12, Ciechanów 2010)