O Miłoszu w pigułce

O Miłoszu w pigułce

komunizm przetaczał się przez świat
on też poddał się prądom
gdyby w ojczyźnie pozostał byłby co najmniej socjalistą
ale Miłosza wybrała Ameryka (na lata 1946-50)
jako dyplomata był rad że uniknął wojny domowej
ale za oceanem nie zadowalało go papu, kaku i lulu…

kolejne dziesięć lat we Francji…
prostował go Giedroyć, Hertz, Konstanty….
owocem Zniewolony umysł
gwałtowny antykomunistyczny manifest
swoista „perła w koronie” antykomunizmu
podbiła świat

kupiła go znowu Ameryka
zapraszając do kalifornijskiego Berkeley
ale lewicowi intelektualiści akademiccy
zaskoczeni Zniewolonym umysłem
choć i Miłosz nadal lekko na lewo
daleko od konserwatywnego moralisty

nad Pacyfikiem stał się czarodziejską górą
jego niebieskie oczy spod szerokich brwi
nauczały co Dobro i Zło
zmieniały światopogląd barbarzyńskich studentów
bo nawet śpiąc pracujemy nad stawaniem się świata
miał magię – mieszkał na górze w domu zaczarowanym
z tajemniczym ogrodem i ścieżką wijącą się w dół
niczym z bajki litewskiej

dużym problemem alkohol
bo akademicy nudni
rozmowy podczas coctails czy parties drobne
aż zakaz żony w nich udziału sprawił
że upijał się samotnie
i w pijanym widzie
spędził w Ameryce większość swoich lat

na pocieszenie duszy samotny profesor
dżentelmen z innym słowiańskim akcentem
o charyzmatycznej sylwetce
promieniujący historią
stonowany i podziwiany
choć wśród innego systemu wartości
dużo czytał i dużo pisał
a po kilku drinkach – nawet listy do samego siebie

pisał też o kalifornijskim słońcu
niby o tym samym co w Wilnie
Warszawie czy w Paryżu
ale innym bo mógł wrzucać wiersze do oceanu
kalifornijski dziki pejzaż też pomocny
zwłaszcza foki i jaskółki
choć bliższe mu były zawsze dęby i lipy
i życie nie doraźne a rzeczywiste
poezja broniła jednak prawdziwego bicia serca
pisał z potrzeby kompasu – poczucia się w domu
wnosząc do Berkeley perspektywę

aż nadszedł czas prawdy
ohydę dwudziestego wieku pomógł mu Herbert zrozumieć
jego przekład – niepojęte w Ameryce niedowierzanie
i sława – najpierw jako tłumacza
dopiero w 1973 pierwszy własny tom angielskojęzyczny
i na scenę codziennej poezji Ameryki wkroczył poeta poetów

swoją poezją myślenia i namysłu
celebrującą szlachetność świadomość i powagę
zmierzał zawsze do istoty rzeczy
choć jako zaprzaniec kosmopolita
był i balastem na polskim statku
(dla Polski nie ma miejsca na ziemi…,
czy: wysadziłbym ten kraj w powietrze…)
ale też stróżem naszych dni
i przyznał że ojczyzną jego polski język jest
a jako Noblista wolny już od ignorancji
uznał: jeżeli Boga nie ma to nie wszystko człowiekowi wolno..

2011