Przybrana córka mazowieckich równin

Przybrana córka mazowieckich równin

Rozmowa z Teresą Kaczorowską, pisarką, reporterką, poetką, doktor nauk humanistycznych

Z Suwalszczyzny, z Olecka jakie w Pani pozostało wspomnienie?

Kraina dziecinnych i młodych lat pozostaje w nas zawsze najpiękniejsza. Zwłaszcza, jeśli jest nią niezwykła kraina jezior i lasów. To tam, na pograniczu Suwalszczyzny i Mazur – a zostałam ochrzczona w kościele w Bakałarzewie nad rzeką Rospudą, która do 1945 roku stanowiła tam naturalną granicę pomiędzy Polską a Prusami Wschodnimi – kształtowała się moja wrażliwość twórcza. Wracam często do ziemi rodzinnej. Szczególnie na Suwalszczyznę, skąd z rodzin ziemiańskich wywodzili się moi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie. Mam tam, a także w powiecie Olecko, nadal krewnych i coraz więcej… grobów. Miewam również spotkania autorskie.

Do Suwałk i Augustowa wybieram się właśnie w połowie czerwca. W szkołach oraz instytucjach kultury, m.in. w mojej Alma Mater, czyli I LO im. M. Konopnickiej, wygłoszę w sumie cztery prelekcje multimedialne o związkach Marii Konopnickiej z Ziemią Ciechanowską. Okazuje się bowiem, że urodzona w Suwałkach autorka „Roty” jest ściśle związana z Ziemią Ciechanowską, gdzie od ponad 20 lat mieszkam. Odkrywam to w mojej książce „Maria Konopnicka i Ziemia Ciechanowska”, która ukazała się w ubiegłym roku, w stulecie śmierci wieszczki i jej „Roty”.

Od kiedy zaczęło się pisanie? Jest Pani autorką wielu tomów poezji i prozy. Jakie to książki? I która książka przysparzała Pani najwięcej problemów?

Pisać lubiłam od kiedy pamiętam. Już w szkole podstawowej zawsze miałam najlepsze wypracowania w klasie, grałam również w teatrze, prowadziłam akademie poezji, sama też recytując wiersze znanych poetów. W liceum pisałam już dziennik i sama próbowałam sił w poezji, choć nic z tamtych lat się nie zachowało. Potem przez dwadzieścia lat byłam dziennikarką i zajmowałam się słowem „prasowym”. Ale w tym czasie zaczęłam już wydawać pierwsze książki reporterskie: „Wyrwani z gniazd” (1997), Nie odpłyną rzeki snu…”(1998), „W cieniu araukarii. Spotkania z Polonią brazylijską” (2000) i kolejne.

Do tej pory ukazało się prozą dziewięć moich książek, wszystkie dotykają wielkich polskich postaci oraz złożonej polskiej przeszłości, w tym tej spoza granic, gdyż interesuję się Polonią w świecie. Ostatnio ukazało się drugie wydanie biografii słynnej naszej noblistki, której Rok właśnie obchodzimy pt. „Córka mazowieckich równin czyli Maria Skłodowska-Curie z Mazowsza”.
Natomiast poezja wróciła do mnie trochę później – pierwszy tomik „Dotyk prawdy” ukazał się w 2001 roku. Do tej pory wydałam ich pięć, w tym jeden angielskojęzyczny w USA pt. „Cherries Are Gone…” (2011).

Jeśli chodzi o problemy, to najwięcej miałam ich podczas przygotowywania dwóch książek. Pierwsza to „Dzieci Katynia”, w której starałam się opisać możliwie wiernie trudne koleje życia synów i córek zamordowanych w 1940 roku przez NKWD oficerów polskich. A druga to „Herodot Polonii amerykańskiej Mieczysław Haiman (1888-1949” – moja opublikowana praca doktorska o poecie, dziennikarzu i pierwszym historyku Polonii amerykańskiej Mieczysławie Haimanie.

Pracowałam nad nią siedem lat, prowadząc badania głównie w Stanach Zjednoczonych. Od tamtej pory mam bliskie kontakty z emigracją polską w USA, tylko w ostatnim półroczu uczestniczyłam w dwóch konferencjach naukowych (na uniwersytetach w Chicago i w Cleveland) i miałam siedem spotkań autorskich na terenie stanów Illinois, Ohio i Minnesota.

Chyba najbardziej znaną Pani publikacją jest książka „Dzieci Katynia”, która została wydana również języku angielskim w Stanach Zjednoczonych jako „Children of the Katyn Massacre”(2006. W jaki sposób poradziła sobie Pani z tym tematem?

Uczyniłam to na przykładzie osiemnastu (w pierwszym wydaniu z 2003 r.) i dwudziestu (w drugim wydaniu książki z 2010 r.) losów dzieci Katynia. Znalazłam je w sześciu krajach: w różnych zakątkach Polski, a także w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, na Litwie, Ukrainie i w Izraelu. Wszystkie opowieści ukazują dramat dzieci po tajemniczym zniknięciu ich ojców, nagłe sieroctwo, utratę domów, poniewierkę, tułaczkę, często wygnanie z kraju na zawsze.

Przybliżają ich cierpienia z powodu pozbawienia ojców nazwisk i grobów, życie przez pół wieku w kłamstwie, niepewności i strachu. Z opowieści tych wynika, że ponura tajemnica śmierci ojców rzutowała na ich całe życie, że funkcjonowali oni „z piętnem Katynia”. Jest to książka ukazująca prawdę losów i prawdę historii oraz potrzebę głoszenia w życiu Prawdy. Najtrudniej mi było wyszukać, dotrzeć i otworzyć serca tych niezwykle poranionych ludzi, namówić do przykrych wspomnień.

Czy wśród dzieci Katynia jest ktoś z Ciechanowa? I w jaki sposób wyjazd do Ciechanowa zaważył na Pani życiu?

Tak, jest w mojej książce znany ciechanowian, Pan Jan Korzybski, syn przedwojennego komendanta policji w Opinogórze.
Ziemia Ciechanowska – książęca, szlachecka, prezydencka (pod Ciechanowem urodził się prof. Ignacy Mościcki), z dużymi tradycjami kulturowymi i historycznymi – na pewno rozbudziła zainteresowania moją ulubioną tematyką, jaką jest dziedzictwo narodowe. Przede wszystkim jest to ziemia wyjątkowo literacka. Mieszkali tu i tworzyli liderzy trzech epok literackich: romantyk Zygmunt Krasiński (w podciechanowskiej Opinogórze jest jego grób i jedyne w Polsce Muzeum Romantyzmu), twórca polskiego pozytywizmu Aleksander Świętochowski (w Gołotczyźnie jest jego grób i jedyne w Polsce Muzeum Pozytywizmu), a największy poeta epoki baroku, ks. jezuita Maciej Kazimierz Sarbiewski urodził się, wychował i spędził młodość w pobliskim Sarbiewie.

Poza tym bywali tu i pisali Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Bolesław Prus, Maria Konopnicka, a także nastoletnia jeszcze Maria Skłodowska, która w młodości też pisała wiersze. Przez prawie cztery lata (1886-1889) była guwernantką w jednym ze szlacheckich dworów, podobnie zresztą jak młodzi Henryk Sienkiewicz, czy Stefan Żeromski.

Kierowała Pani długo Oddziałem Związku Literatów Polskich w Ciechanowie, który przekształcił się w samodzielny Związek Literatów na Mazowszu. Dlaczego tak się stało?

Związek Literatów na Mazowszu (ZLM), z siedzibą w Ciechanowie, jest nową, niezależną organizacją pozarządową skupiającą ludzi pióra. Powołaliśmy ją 4 czerwca 2009 roku, we wnętrzach Muzeum Pozytywizmu w podciechanowskiej Gołotczyźnie, w Krajowym Rejestrze Sądowym w Warszawie została zarejestrowana 6 listopada 2009 roku. Narodziny tej samodzielnej organizacji literackiej (ma własny KRS, Regon, NIP, konto) zainicjowali członkowie istniejącego od 1997 roku w Ciechanowie Oddziału Związku Literatów Polskich.

Do ZLM weszli z niego prawie wszyscy, obecnie są już także nowi ludzie pióra: z Ciechanowa, Przasnysza, Płońska, Warszawy i innych miejscowości. Jeden z członków, dr Tadeusz Witkowski, mieszka w USA. Nowo powołany Związek Literatów na Mazowszu jest odpowiedzią na brak reakcji i wyjaśnień w związku z licznymi doniesieniami – w prasie i książkach – o agenturalnej przeszłości większości członków Prezydium Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich w Warszawie.

Jest Pani także prezesem organizacji Academia Europaea Sarbieviana (AES) w Sarbiewie, organizacji, która wznieca pamięć o ks. Macieju Kazimierzu Sarbiewskim…

Academia Europaea Sarbieviana (AES) w Sarbiewie powstała pięć lat temu i można nazwać dzieckiem ciechanowskich literatów. Narodziła się w Ciechanowie, na II Międzynarodowych Dniach Macieja Kazimierza Sarbiewskiego „Chrześcijański Horacy z Mazowsza”, czyli na swoistym festiwalu literacko-edukacyjno-naukowym, który odbywa się co roku w maju na terenie kilku miejscowości Płn. Mazowsza. Stowarzyszenie Academia Europaea Sarbieviana ma szerokie plany, aby przeciwdziałać zapomnieniu „polskiego Horacego” rodem z Sarbiewa, profesorze Akademii Wileńskiej, kaznodziei króla Władysława IV Wazy, uhonorowanego najwyższym papieskim laurem poetyckim, równoznacznym dziś z Nagrodą Nobla. Wiel już uczyniliśmy, np. od tego roku „polski Horacy” nie spoczywa już bezimiennie, bo podczas VII Dni M.K. Sarbiewskiego odsłoniliśmy mu tablicę na warszawskich Powązkach. Miłośników jego poezji oraz epoki baroku zapraszam na stronę www.sarbiewski.eu.

Redaguje Pani periodyk „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”. Czym różnią się one dziś, po trzynastu latach?

Pierwszy numer „Ciechanowskich Zeszytów Literackich”, był bardzo skromny. Liczył około 100 stron i znalazły się w nim utwory tylko kilkorga członków Ciechanowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Obecnie jest to periodyk literacki z prawdziwego zdarzenia. Ma swój ISBN i ISSN, jego objętość zwiększyła się trzykrotnie, podobnie jak liczba autorów. Każdy numer rocznika nosi tytuł, a jego główna część poświęcona jest twórczości konkretnego pisarza, przeważnie związanego z Północnym Mazowszem, m.in. Z. Krasińskiemu, W. Gombrowiczowi, K.I. Gałczyńskiemu. M.K. Sarbiewskiemu, H. Sienkiewiczowi, S. Żeromskiemu, A. Świętochowskiemu, przyjaźni J. Słowackiego i Z. Krasińskiego, M. Konopnickiej.

Zeszyty są wydawane przez Związek Literatów na Mazowszu, zaś koszty druku pokrywa Prezydent Miasta Ciechanów, Starostwo Ciechanowskie oraz Urząd Marszałkowski Woj. Mazowieckiego. Pismo trafia do kilkudziesięciu najważniejszych bibliotek w Polsce, jest też sprzedawane w księgarniach na Płn. Mazowsza i poprzez naszą stronę www.zlmaz.pl – przez Internet. Staramy się przekazywać w nim literackie tradycje regionu, odnotowywać najważniejsze wydarzenia w literaturze, nie tylko Płn. Mazowsza.

Jego łamy prezentują twórczość zarówno naszego środowiska literackiego, jak też wielu pisarzy z kraju i z zagranicy. Np. w ostatnim, dwunastym numerze CZL drukujemy utwory m.in. Julii Hartwig, Ernesta Brylla, Ryszarda Krynickiego, Chrystiana Medardusa Manteuffela z Niemiec, Libora Martinka z Czech, czy utwory laureatów wszystkich naszych konkursów literackich.

Jakie to są konkursy literackie?

Od wielu lat, razem z instytucjami kultury – muzeami i centrami kultury z Płn. Mazowsza – organizujemy co roku trzy Ogólnopolskie Konkursy Literackie: „O Laur Opina” (Ciechanów-Opinogóra), „O Laur Posła Prawdy” (Gołotczyzna) i „O Laur Sarbiewskiego” (Płońsk), a od niedawna także – Mazowiecki Konkurs Literacki w Przasnyszu. Za najlepszą książkę co roku przyznawana jest także statuetka Złote Pióro.

Wszystkie te laury wręczane są na kolejnych edycjach naszych imprez literackich, czyli na: Światowym Dniu Poezji ustanowionym przez UNESCO (co roku w kwietniu), Międzynarodowych Dniach ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego „Chrześcijański Horacy z Mazowsza” (w maju), Wiośnie Literatury w Gołotczyźnie (w czerwcu) i na Ciechanowskiej Jesieni Poezji (w październiku).

Jak widać jest Pani ciągle młodą i pełną zapału artystycznego autorką wielu ciekawych lektur, a także animatorką kultury. Czy to wynik pracy, czy uporu? Kto Pani pomaga w wydawaniu książek, bo z wydawcami łatwo nie jest. I kto wspiera Panią w społecznej działalności literackiej?

Myślę, że na każde przedsięwzięcie wpływa wiele czynników, zarówno praca i upór, jak talent i energia, a także zwyczajne szczęście. Sądzę, że moim największym sukcesem jest umiejętność przekonania do siebie, do moich utworów, do idei i poczynań – otaczających mnie ludzi. Może wynika to z mojej radości tworzenia i z tego, że głęboko wierzę w to co robię. Wszystko to jednak nie znaczy, że nie mam problemów, choćby z wydawcami. Mieszkam poza Warszawą, poza szerszym środowiskiem literackim, co dodatkowo utrudnia kontakty.

Czy czuje się Pani bardziej spełniona w życiu osobistym, czy jako artystka?
Artyści często rezygnują z życia osobistego, czy u Pani jest inaczej?

Praca twórcza ogólnie nie sprzyja harmonii w pożyciu rodzinnym artystów. Sztuka pochłania, nie lubi się dzielić. Ja też często mam problemy z godzeniem tych światów, choć jednak ogólnie nie mogę narzekać.

Dziękuję za rozmowę:

Rozmowę przeprowadziła:
Janina Wielogurska
(„Myśl Polska”, Nr 27-28, 3-10 lipca 2011 r., s. 13)