Wywiad Do „Extra Ciechanów”, Nr 162, 6.11.2007

Wywiad Do „Extra Ciechanów”, Nr 162, 6.11.2007

Rozmowa z dr TERESĄ KACZOROWSKĄ, prezesem zarządu Ciechanowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich

Chciałam docierać do prawdziwej historii

O dziesięcioleciu funkcjonowania Ciechanowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, ambitnych planach stworzenia międzynarodowego centrum baroku w Sarbiewie oraz odkrywaniu „białych plam” polskiej historii – „Extra Ciechanów” rozmawia z dr Teresą Kaczorowską.

TERESA KACZOROWSKA – dziennikarka, pisarka, poetka, doktor nauk humanistycznych. Absolwentka I Liceum Ogólnokształcącego im. M. Konopnickiej w Suwałkach, uniwersytetów: Warmińsko-Mazurskiego (w Olsztynie) i Warszawskiego (podyplomowe studia dziennikarskie i latynoamerykańskie). Przez prawie 10 lat była dziennikarką mazowieckiego wydania „Gazety Wyborczej”, współpracowała też z Polskim Radiem i Warszawskim Ośrodkiem Telewizyjnym. Jej teksty ukazywały się w licznych czasopismach ogólnopolskich. Redaguje periodyk „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”, współpracuje z prasą polonijną.

Autorka reporterskich książek: „Wyrwani z gniazd” (1997), „Nie odpłyną rzeki snu” (1998), „W cieniu araukarii. Spotkania z Polonią brazylijską” (2000), „Kiedy jesteście, mniej boli…” (2003), „Zapalają ognie pamięci” (2005). Dwie ostatnie dotyczą zbrodni katyńskiej; „Kiedy jesteście, mniej boli…” została jesienią 2006 r. wydana w j. angielskim w Stanach Zjednoczonych pt. „Children of the Katyn Massacre”, jest też tłumaczona na język rosyjski.

Wydała również dwa tomiki poezji. Jest prezesem Ciechanowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich oraz Stowarzyszenia Academia Europaea Sarbieviana. Pracuje w ciechanowskiej delegaturze Urzędu Marszałkowskiego Woj. Mazowieckiego. Wykłada w Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora. Lubi kontakt z przyrodą, teatr, sztukę, podróże oraz muzykę klasyczną i poezję śpiewaną.

„EXTRA CIECHANÓW”: Proszę o dokończenie zdania – „Gdy byłam małą dziewczynką chciałam być…”?
DR TERESA KACZOROWSKA: Nauczycielką.
Jak w takim razie trafiła Pani do świata mediów?

Od czasów dzieciństwa interesowałam się kulturą i literaturą, ale z różnych względów poszłam na studia, które nie były związane z tą dziedziną. Skończyłam Akademię Rolniczo-Techniczną w Olsztynie i była to swoista przerwa, jeśli chodzi o moje zainteresowania. Pracę zawodową rozpoczęłam w jednym z zakładów Instytutu Hodowli i Aklimatyzacji Roślin w Radzikowie pod Warszawą, zamierzałam tam robić doktorat. Los rodzinny rzucił mnie jednak do Ciechanowa, z kolei doktorat zmusił do pisania tekstów prasowych. Trafiłam w ten sposób do redakcji „Tygodnika Ciechanowskiego”, gdzie powierzono mi pisanie artykułów o sprawach rolniczych.

Zauważono tam, że mam niezłe pióro, zaproszono do Młodzieżowej Wszechnicy Dziennikarskiej i na warsztaty dziennikarskie do Mławy. Znalazłam wtedy temat o prezesie RSP Mławka, który wyłapuje bezpańskie psy i koty, szyje z nich futra, mięso przerabia na pasze, i jeszcze jest z tego dumny. Napisałam o tym reportaż, który ukazał się w „Sztandarze Młodych”, „Nowej Wsi” i „Tygodniku Ciechanowskim”, cytowano go w telewizji. Ten reportaż zmienił moje życie. Zaproponowano mi stałą pracę w „Tygodniku Ciechanowskim”, zrezygnowałam z doktoratu z rolniczej dziedziny i stałam się dziennikarką. W ten sposób powróciłam do moich młodzieńczych zainteresowań.

W tym samym czasie zaistniała też Pani jako twórca kultury.

Tak, to był 1987 rok. Przeczytałam w prasie o dorocznym Wojewódzkim Przeglądzie Twórczości Nieprofesjonalnej w ciechanowskim WDK-u. Wykonałam na ten konkurs kilka pasteli i pisanek, wielkanocną palmę. Zdobyłam pierwszą nagrodę, zaproszono mnie na plener malarski. Tak się znalazłam w środowisku nie tylko dziennikarskim, ale i twórczym. W „TC” zaczęłam przedstawiać sukcesywnie lokalnych twórców kultury, dzięki temu poznałam wielu fascynujących ludzi. A był to czas, kiedy tworzyły się w Polsce samodzielne stowarzyszenia twórcze. W Ciechanowie też powstało w 1988 roku Stowarzyszenie Pracy Twórczej „Krzewnia”, którego zostałam na 10 lat pierwszym prezesem.

Planowała Pani zrobić doktorat z nauk rolnych, a ostatecznie jest Pani świeżo upieczonym doktorem nauk humanistycznych.
Będąc dziennikarką nie miałam czasu na pracę naukowo-badawczą. Dopiero gdy Agora zaczęła likwidować oddziały „Gazety Wyborczej” w byłych miastach wojewódzkich, doszłam do wniosku, że przyszła na to pora i zgłosiłam się na pierwszy rok świeżo uruchomionych seminariów doktorskich na Wydziale Historycznym Wyższej Szkoły Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora (dziś Akademii Humanistycznej). Chciałam prowadzić kilka godzin wykładów i mieć więcej czasu na pracę literacką. Seminarium trwało sześć lat, doktorat obroniłam w maju tego roku. Już wcześniej interesowałam się polską emigracją, dlatego moją dysertację poświęciłam Mieczysławowi Haimanowi, zapomnianemu poecie, prozaikowi, pierwszemu historykowi Polonii amerykańskiej.

Niedawno Ciechanowski Oddział Związku Literatów Polskich obchodził dziesięciolecie swego funkcjonowania. Co uważa Pani za jego największy sukces, a co stanowi dla was wyzwanie na przyszłość?
Sądzę, że największym sukcesem CO ZLP jest wydawanie własnego pisma, czyli ukazującego się od 9 lat rocznika – „Ciechanowskie Zeszyty Literackie”. Chcielibyśmy, aby docelowo stał się on jeśli nie kwartalnikiem, to przynajmniej półrocznikiem. Ograniczają nas jednak skromne możliwości finansowe, brak etatu, redakcji, itp.
Oprócz Związku Literatów Polskich działają w naszym mieście także inne stowarzyszenia literackie i twórcze. Konkurujecie ze sobą?

Jakaś konkurencja na pewno istnieje, ale i współpracujemy ze sobą. Większość tych orientacji literackich powstała w środowisku twórczym skupionym przy ciechanowskim domu kultury. Jest więc jeden pień, z którego wyrastają konary, a im ich więcej, tym lepiej, bardziej różnorodnie, a drzewo bardziej potężne.
Jest Pani inicjatorką powstania i prezesem Stowarzyszenia Academia Europaea Sarbieviana (AES). Proszę przybliżyć naszym Czytelnikom tę nową inicjatywę.

Można powiedzieć, że AES jest dzieckiem Ciechanowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich. Wskrzeszanie pamięci o Macieju Kazimierzu Sarbiewskim, czyli o „polskim Horacym” rodem z pobliskiego Sarbiewa, rozpoczęliśmy w 2005 roku od zorganizowania Międzynarodowych Dni ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego „Chrześcijański Horacy z Mazowsza”, przy wsparciu finansowym samorządów lokalnych, głównie Województwa Mazowieckiego, ale także licznych instytucji kultury, szkół, parafii, stowarzyszeń z pięciu okolicznych powiatów. W trakcie drugiej edycji Dni pojawił się pomysł powołania organizacji, która zajęłaby się przywróceniem Sarbiewskiemu należnej mu pamięci.

Tak powstało Stowarzyszenie Academia Europaea Sarbieviana, które jest już zarejestrowane w KRS w Warszawie, skupia literatów, badaczy i animatorów kultury z Mazowsza, Polski i świata. Siedzibą AES jest historyczna plebania w rodzinnym Sarbiewie „polskiego Horacego”. W przyjętym Statucie Academii, poza propagowaniem w kraju i za granicą twórczości literackiej i naukowej najwybitniejszego poety łacińskiego baroku w Europie, zaplanowano krzewienie chlubnych tradycji kulturowych i historycznych I RP, współpracę z polskimi i międzynarodowymi instytucjami, organizacjami naukowymi, kulturalnymi, polonijnymi, społecznymi, oświatowymi, samorządowymi, biznesowymi i innymi.

Do realizacji tych celów niezbędny jest ponadregionalny obiekt – stąd AES zamierza odbudować nieistniejący już „Dwór Sarbiewskich” w Sarbiewie, jako międzynarodowe centrum badawcze, edukacyjne, popularyzatorskie i muzealne. Powstałaby też część komercyjna, czyli hotel i restauracja sarmacka, której dochody byłyby wykorzystywane na działalność statutową Stowarzyszenia.

Czyli swoista turystyka kulturowa. Uważa Pani, że kultura jest dobrym instrumentem promocji regionu?
Na Północnym Mazowszu są tak duże tradycje kulturowe, że należy je wykorzystywać. Turystom nie wystarcza dziś pasywny wypoczynek, chcą też poznać zabytki i atrakcje danej ziemi, zwiedzić muzeum, czy zobaczyć pomnik przyrody. Kultura powinna być więc również wykorzystywana komercyjnie, aby zwiększać atrakcyjność turystyczną danej miejscowości lub regionu, co jednocześnie sprzyja jej poznaniu i promocji.

Pani książki traktują w dużej mierze o białych plamach historii naszego kraju. Pisała Pani o niezmiernie trudnych losach polskich emigrantów z Wielkiej Brytanii, Brazylii, USA, dawnych Kresów, czy o zbrodni katyńskiej, i to wtedy, gdy nie były to jeszcze tematy znane i popularne. Skąd u Pani zainteresowanie i tak duża determinacja w docieraniu do prawdy o trudnej polskiej historii?

Wyniosłam to z domu rodzinnego. Wychowałam się w patriotycznym środowisku i zawsze chciałam docierać do prawdziwej historii. Uważam, że każdy powinien dbać o pamięć historyczną i tożsamość narodową, a przekonania te utwierdziłam podczas licznych swoich podróży. Dziś każdy suwerenny naród na świecie sięga do swoich korzeni kulturowych i pielęgnuje rodzime tradycje, bo to dodaje mu siły, pozwala przetrwać oraz zachować własną narodowość w czasie postępującej globalizacji.

Rozmawiał
ARTUR INIARSKI