Z 400-letnich dziejów Polonii amerykańskiej

Z 400-letnich dziejów Polonii amerykańskiej

Polacy odegrali dużą rolę w pionierskim, trudnym okresie osadnictwa na ziemi amerykańskiej. Podkreślają to, choć niezbyt często, nawet przywódcy USA. George Bush podczas wizyty w Polsce w 2001 r. powiedział, że Polacy założyli w Ameryce nie tylko pierwszą fabrykę, ale i zorganizowali pierwszy strajk, z kolei Gerald R. Ford w Izbie Reprezentantów w 1973 r. stwierdził: „Amerykanie polskiego pochodzenia należą do najwybitniejszych i najpracowitszych obywateli Stanów Zjednoczonych”. Polacy nie tylko przez 400 lat pracowali dla Ameryki, ale walczyli za nią i umierali.

Choć istnieją liczne legendy na temat kiedy pierwsi Polacy zjawili się w Ameryce Płn. – np. o polskim żeglarzu Janie z Kolnie, który służył we flocie króla duńskiego Chrystiana I i dotarł do wybrzeży Ameryki Płn. już w 1476 r., czy o szlachcicu Franciszku Warnadowiczu, który jako Francesco Fernandez miał uczestniczyć w pierwszej wyprawie Kolumba w 1492 r. – to z pewnością Polacy byli już w służbie znanego korsarza, pisarza i poety Sir Waltera Raleigha (ok. 1552-1618). Ten głośny żeglarz angielski z przełomu XVI-XVII w., inicjator i poplecznik skolonizowania przez Anglików Ameryki Płn., po uzyskaniu patentu królowej zorganizował kilka ekspedycji do wschodnich wybrzeży nowego kontynentu.

Na część „Dziewicy-Królowej” nazwał je Wirginią. Celem przedsięwzięcia było uniezależnienie się Anglii od importu drewna na maszty, smoły, potażu oraz innych produktów przemysłu leśnego, z terenu Polski i Rosji. Pierwsza wyprawa z 1585 r. zakończyła się jednak niepowodzeniem – z powodu kłótni wśród osadników, wrogiej postawy Indian, osadę opuszczono. Nieudane też były dwie następne podróże Raleigha: w 1587 i 1588 r., w których też uczestniczyli Polacy.

W 1606 r. patent od Raleigha nabyła Kompania Londyńska Wirginii, i to ona rozpoczęła już systematyczną kolonizację Ameryki, angażując także Polaków. Nasi rodacy przybyli do tworzonej osady Jamestown w październiku 1608 r., na pokładzie angielskiego statku „Mary and Margaret”, dowodzonego przez kapitana Christofera Newporta. Było to 12 lat przed grupą purytanów angielskich, którzy w 1620 r. na „Mayflower” przybili do brzegów Nowego Świata, co historiografia uważa za oficjalny początek cywilizacji amerykańskiej i szerokiej akcji osadniczej na terenie Stanów Zjednoczonych.

Od powstania w Wirginii osady Jamestown badacze wyodrębniają w dziejach Polonii amerykańskiej cztery okresy: emigrację okresu kolonialnego (1608-1776), emigrację polityczną (1776-1854), emigrację zarobkową (druga poł. XIX w. do II wojny światowej) oraz emigrację najnowszą (od II wojny światowej).

Kolebka Ameryki – kolebką Polonii amerykańskiej

Jamestown, nazywane „kolebką Ameryki”, powstało więc przy udziale Polaków. Na czele osady stał kpt. John Smith, podróżnik, uczestnik wielu wojen, który bywał wcześniej nad Wisłą i podziwiał u Polaków znajomość rzemiosł. Prawdopodobnie to on, organizując życie w trudnych i niebezpiecznych warunkach w Jamestown, był inicjatorem sprowadzenia kilku fachowców: Michała Łowickiego, Zbigniewa Stefańskiego, Jana Maty, Jana Bogdana z Kołomyi, Stanisława Sadowskiego, Karola Źrenicy.

Pierwsi osadnicy polscy w Ameryce byli wysoko wykwalifikowanymi rzemieślnikami. Założyli nad rzeką Jamestown pierwszą hutę szkła, zajmowali się też wytwarzaniem smoły, dziegciu, mydła i innych produktów. Wyroby te służyły kolonistom i Indianom. W zamian za przedmioty szklane, koraliki i inne ozdoby, osadnicy otrzymywali od tubylców niezbędne im produkty, jak skóry, czy futra. Polacy zbudowali też w osadzie pierwsze studnie, stawiali domy i pomieszczenia gospodarskie, byli cenionymi cieślami i kowalami.

Osadników dziesiątkowały walki z Indianami. Ginęli w nich również Polacy, choć podobno bardziej od innych Europejczyków byli odporni na trudne warunki życia, mrozy, choroby i głód. Do utrzymania pierwszej kolonii białych w Ameryce Płn. przyczynili się podobno Polacy i Niemcy, a nie leniwi i poszukujący złota Anglicy. John Smith krytykował jednak Niemców, gdyż chcieli Jamestown wydać Indianom, natomiast Polacy byli nie tylko lojalni i pracowici, zdolni i wytrwali, ale jeden z nich obronił go w lutym 1609 r. przed śmiercią z rąk Indian.

W Jamestown Polacy zasłynęli też z innego powodu: w 1619 r. zorganizowali pierwszy w historii Ameryki strajk. Anglicy odmówili im bowiem głosu w pierwszych w wyborach oraz prawa reprezentacji w zgromadzeniu ustawodawczym kolonii (liczącej już ok. 2 tys. ludzi). Kiedy wybuchł strajk, nad życiem gospodarczym kolonii zawisła groźba kryzysu.

Polacy mieli na rzemiosło monopol, kolonia nie mogła wysyłać do Anglii wielu produktów. Musiał interweniować Londyn – uznał żądania Polaków za słuszne, nakazując im jednak przyuczenie do rzemieślniczego fachu także innych osadników. Polacy więc nie tylko wygrali ten pierwszy strajk i otrzymali prawo głosu, ale zdobyli też prawo do posiadania własności.

Stopniowo, w miarę postępującej kolonizacji Ameryki Płn., Polacy przenosili się na nowe tereny. Przybywali na obszary dzisiejszych stanów Ohio, Pensylwania, Kentucky, Tennessee oraz do Nowej Holandii i Nowej Szwecji. Byli wśród nich innowiercy, którzy po pobycie w Europie Zachodniej decydowali się na emigrację za ocean.

W 1663 r. przybył do Nowego Amsterdamu (Nowego Jorku) polski szlachcic Albert Zaborowski, protoplasta istniejącej do dziś rodziny Zabriskie. Cieszył się prestiżem wśród Indian, znał ich język, wybrano go sędzią pokoju, występował jako rozjemca w sporach pomiędzy białymi i czerwonoskórymi. W połowie XVII w. jednym ze współburmistrzów Nowego Amsterdamu był Polak Marcin Krygier, inny – Aleksander Karol Curtius – zorganizował tam w 1659 r. pierwszą uczelnię, która istniała tylko dwa lata, bo kupcy holenderscy niechętnie płacili za naukę swoich synów.

Ok. 1730 r. przybył do Pensylwanii polski szlachcic Antoni Sadowski. Wraz z synami przemierzał nieznane dotąd białemu człowiekowi tereny dzisiejszych stanów Ohio i Kentucky. Prowadził handel z Indianami, znał narzecza indiańskie, więc gubernator kolonii Pensylwania wysyłał go z misjami pokojowymi do Indian, powierzając mu prowadzenie rokowań. Zginął z rąk Indian podczas jednej z wypraw. Zostawił liczną rodzinę, kilku jego synów było traperami.

Kiedy 4 lipca 1776 r., trzynaście kolonii angielskich w Ameryce Płn. przyjęło Deklarację Niepodległości i proklamowało niezależność, przyjmując nazwę Stanów Zjednoczonych Ameryki, ocenia się, że Polacy byli już na całym terenie kraju, w liczbie kilku tysięcy.

Udział Polaków w amerykańskiej wojnie o niepodległość (1775-1783)

Wojna z Anglią o niepodległość Stanów Zjednoczonych (1775-1783) była ważnym etapem związków polsko-amerykańskich. Uczestniczący w niej Polacy można podzielić na dwie grupy: przybyłych czasowo, aby walczyć o ideały wolności (emigracja wojenna) oraz Polaków, a raczej Amerykanów polskiego pochodzenia, którzy już żyli na ziemi amerykańskiej (emigracja kolonialna). Ustalenie ich liczebności jest niezmiernie trudne (zmieniające się składy i stany armii oraz milicji, brak danych o tożsamości Polaków). Formy sił zbrojnych US to wówczas oddziały milicji (rodzaj pospolitego ruszenia) oraz armia kontynentalna (utworzona w 1775 r. z sił trzynastu stanów, pod dowództwem G. Washingtona).

Polska imigracja wojenna służyła wyłącznie w armii, natomiast polscy koloniści występowali i w niej, i w milicji. Ocenia się, że w czasie 8 lat tej wojny służyło stu kilkudziesięciu Polaków w liczącej ok. 150 tys. żołnierzy armii kontynentalnej. Według Haimana było wśród nich 14 polskich oficerów, m.in. Michał Kowacz, De Bitzen, Kotkowski, Kraszewski, Terlecki, Jan Zieliński, a przede wszystkim dwóch uznanych za bohaterów: Tadeusz Kościuszko i Kazimierz Pułaski, którzy dosłużyli się stopni generałów brygady i pamięć o nich w Stanach Zjednoczonych trwa do dziś.

Z 14 oficerów aż 6 zginęło, historyk wyciąga więc wnioski, że Polacy dobrze zasłużyli się Ameryce i w miarę swych sił pomogli jej w zdobyciu wolności, gdyż: „zginęło aż 42 proc. oficerów, a więc liczba jaką chyba żadna inna narodowość nie może poszczycić się wobec tej Ameryki, która na fundamencie z krwi tych bohaterów rozrosła się w najpotężniejsze państwo na świecie”. Polak, Feliks Mikłaszewicz – szlachcic z woj. witebskiego, uczestnik Konfederacji Barskiej – był także wśród nielicznych cudzoziemców służących na morzu.

Tadeusz Kościuszko (1745-1817), wykształcony w Szkole Rycerskiej w Warszawie (1765-69), Najwyższy Naczelnik Sił Zbrojnych Powstania 1794, podobnie jak inni Polacy sympatyzował z niepodległościowymi aspiracjami Amerykanów, fascynującymi wówczas całą Europę. Przybył na ziemię Nowego Świata w 1776 r., 30 sierpnia przyjęty do amerykańskiego korpusu inżynieryjnego w stopniu majora, ale już 18 października awansowano go na pułkownika. Budował fortyfikacje, obozy warowne i umocnienia, m.in. na rzece Delaware pod Filadelfią, w West Point, pod Saratogą, także na południu. Pod Saratogą rozegrała się 17 października 1777 r. słynna, 10-dniowa bitwa zakończona zwycięstwem Amerykanów.

Kościuszko dowodził w niej artylerią, rozegrała się też na terenie wybranym przez niego i ufortyfikowanym. To po tej bitwie Francja (chcąc osłabić swego rywala Anglię) zdecydowała się zawrzeć sojusz z młodym państwem, wesprzeć wojnę finansowo i militarnie, co przyspieszyło zwycięski koniec i uzyskanie niepodległości przyszłemu mocarstwu. Przed Białym Domem w Waszyngtonie, na jednym z licznych pomników Tadeusza Kościuszki w USA, widnieje napis odnoszący się tylko do dwóch bitew: Racławice i Saratoga.

Kościuszko brał udział w tej wojnie do końca, walczył ofiarnie o najszlachetniejszy jego zdaniem cel: wolność i niepodległość. W trudnych okresach braku pieniędzy, rezygnował nawet z pensji, aby ulżyć młodej republice i dać przykład innym oficerom. Washington uczynił go amerykańskim szefem wojsk inżynieryjnych, po wojnie otrzymał awans na generała brygady i nazwano go ojcem artylerii amerykańskiej. Kościuszko wyjechał z USA do kraju 15 lipca 1784 r., ale wrócił w 1797 r., z niewoli carskiej, po klęsce powstania kościuszkowskiego. Rok później wyjechał z US do Francji, gdyż Thomas Jefferson powierzył mu mediacje dyplomatyczne w sporze pomiędzy Francją a Stanami Zjednoczonymi.

I tę misję Naczelnik wypełnił, spotykał się z najwyższymi politykami Francji, napięte stosunki pomiędzy Francją a USA uległy poprawie. Kościuszko pozostał na ziemi francuskiej, wspierał tworzenie Legionów Polskich, ale cały czas utrzymywał kontakt i korespondencję z Amerykanami, a szczególnie z zaprzyjaźnionym T. Jeffersonem, którego uczynił wykonawcą testamentu. Prezydent ten zapraszał go do osiedlenia się na stałe w pobliżu jego posiadłości Monticello w Wirginii, ale 15 września 1817 r., na miesiąc przed śmiercią w Solurze (Szwajcaria), Kościuszko napisał do Jeffersona ostatni list, a w nim słowa: „kraj mój leży mi głęboko na sercu”. W USA pozostawił pieniądze i ziemię, jego postać obrosła legendą i stała się przedmiotem kultu (bohater dzieł literackich, sztuk teatralnych, w Nowym Jorku powstała w 1925 r. Fundacja Kościuszkowska).

Również Kazimierzowi Pułaskiemu (1745-1779), jednemu z najwybitniejszych dowódców Konfederacji Barskiej, przebywającemu od 1772 r. na emigracji (w Saksonii, Francji i Turcji), bliska była walka młodego narodu amerykańskiego o wolność i niezawisłość. Przybył do Ameryki w czerwcu 1777 r. Kongres zaangażował go w stopniu generała brygady i powierzył dowództwo kawalerii. Pułaski starannie zorganizował tę formację, zyskując tytuł ojca kawalerii amerykańskiej. Był jednak niezadowolony ze stosunków panujących w armii, dlatego zrezygnował z dowództwa w kawalerii i w 1778 r. zorganizował własny kilkusetosobowy Legion Pułaskiego. Generał Pułaski walczył o wolność Ameryki krótko, ale odważnie i brawurowo.

W 1779 r. zmusił Brytyjczyków od odstąpienia od oblężenia Charlestonu, a zmarł 11 października 1779 r., na skutek ran odniesionych w czasie szturmu pod Savannah. Społeczeństwo amerykańskie pamięta jego wkład w walkę o niepodległość nawet bardziej jak Kościuszki. Jego imieniem nazwano liczne parki, ulice, autostrady, mosty; wystawiono mu wiele pomników, a 11 października jest świętem Polonii amerykańskiej – co roku w tym dniu odbywają się parady, w tym słynna Parada Pułaskiego na 5. Alei w Nowym Jorku.

Polacy, oprócz udziału w amerykańskiej armii kontynentalnej, milicji i flocie, walczyli o niepodległą Amerykę również w szeregach armii francuskiej. Siły francuskie, pod dowództwem gen. hr. de Rochambeau, przysłał w 1780 r. król Ludwik XVI po zwycięstwie pod Saratogą (do którego przyczynił się Kościuszko). Armia francuska liczyła 5 tys. ludzi, walczyła w latach 1780-1783 i odegrała ważną rolę w przechyleniu szali zwycięstwa na korzyść Ameryki. Na pokładzie „Provence” (jednego z 36 transportowców) przypłynął z nią Legion księcia de Lauzuna, w którym służyli Polacy. Książę Lauzun, nazywany Lozańskim albo „polskim Duczkiem”, był kochliwy, miał romans z księżną Izabelą Czartoryską (przyjeżdżał do niej dwukrotnie na Podole).

Jego legion składał się z ochotników cudzoziemców: 800 żołnierzy piechoty oraz 400 jazdy i byli wśród nich polscy oficerowie: kpt. Jan Kwiryn Mieszkowski (dowódca 2. szwadronu), porucznicy Michał hr. Grabowski i Jerzy Uzdowski, mjr Jan Polereski (służyli w husarii). Podobno należeli oni do „kwiatu armii francuskiej” i na pewno nie byli jedynymi Polakami tego legionu w „chwalebnej służbie” dla Ameryki. Polacy z Legionu Lauzuna byli świadkami złożenia broni przez Anglików, a Jan Poleresky zawiózł z Lauzunem nowinę o zwycięstwie królowi Francji. Historycy amerykańscy zgodnie przyznają, że bez udziału armii francuskiej zwycięstwo kolonistów nad Anglikami było niemożliwe. Duże zasługi ma w tym Legion Lauzuna, w którym na 20 oficerów, aż czterech było Polakami.

Okres emigracji politycznej (1776-1884)

Młode niepodległe państwo amerykańskie Polacy zaczęli najpierw odwiedzać. Podróżowali, rzadko osiedlając się na stałe. Interesujące relacje z wypraw w pierwszych latach USA pozostawili Julian Ursyn Niemcewicz i Tomasz Kajetan Węgierski. Zaczęły się też rozwijać wzajemne kontakty w dziedzinie nauki i literatury. Najwcześniejszą wymianą kulturalną pomiędzy Polską i US była poezja Macieja Kazimierza Sarbiewskiego (1595-1640), nazywanego „polskim Horacym” (ody Casimira, przetłumaczone z oryginalnej łaciny na j. angielski, były popularne jeszcze w Ameryce kolonialnej).

Niemcewicz zapoczątkował literaturę o tematyce amerykańskiej, jest autorem pierwszej biografii George’a Washingtona, został członkiem Amerykańskiego Towarzystwa Filozoficznego. Thomas Jefferson w 1801 r. znalazł się w gronie Warszawskiego Członka Przyjaciół Nauk, zaś Tadeusz Kościuszko – w American Philosophical w Filadelfii.

Zasługi Polaków w walce o niepodległość Stanów Zjednoczonych sprzyjały rozwijaniu przyjaźni polsko-amerykańskiej. Niestety, kiedy USA rosły w siłę, Polska upadała, aż niedługo zniknęła z map świata. Opinie Amerykanów po jej rozebraniu przez Rosję, Prusy i Austrię zaprezentował M. Haiman w arcyciekawej The Fall of Poland in Contemporary American Opinion (1935), gdzie na podstawie kilkuset artykułów z 30 tytułów omawiających wydarzenia w Polsce lat 1788-1798; listów, dokumentów, druków, opinii – pokazał współczucie Amerykanów dla rozdartego narodu po jego upadku oraz sympatię młodego państwa dla starszej, wcześniej mocarstwowej o tysiącletnich dziejach Polski.

Amerykańskie gazety publikowały pod koniec XVIII w. liczne materiały o Polsce, nie było imprezy, nawet w najmniejszej osadzie US, gdzie nie wznoszono by toastów na cześć Kościuszki (za pomyślność jego walki zbrojnej, a potem uwolnienie), czy innych bojowników o wolność Polski, a na pohybel Prusaków, Rosjan i Austriaków. Wydano też wtedy pierwsze prace o Polsce, wystawiono nawet sztukę teatralną osnutą na dziejach Polonii. Duchowni z ambon, a politycy z trybun wygłaszali również mowy o Polsce, a w modzie zaczęto naśladować stroje polskie. Nie brakowało Amerykanów, którzy pragnęli pośpieszyć Polsce z orężną pomocą, co z powodu dużej odległości było jednak trudne.

Po klęsce kolejnych powstań narodowych wyjazdy ze zniewolonego kraju nasiliły się. Proces emigracji politycznej trwał aż do drugiej poł. XIX w. Stanisław Zieliński podaje 75 nazwisk wybitnych Polaków, którzy przybyli wówczas na amerykańską ziemię, przeważnie nie na stałe. Byli wśród nich działacze polityczni, naukowcy, pisarze publicyści, artyści, podróżnicy. Rozproszeni po ogromnym obszarze, nie przygotowani do miejscowych warunków i nie nastawieni na stałe osadnictwo nie wytworzyli trwałych struktur organizacyjnych. Wielu przeszło gehennę z powodu trudów podróży, nieznajomości odmiennych warunków i stosunków w Nowym Świecie.

Np. 31 marca 1834 r. przybyło do Nowego Jorku, na fregatach austriackich „Guerriere” i „Hebe”, 235 powstańców listopadowych, wygnanych z Europy po więzieniach w Bernie i Trieście. Utworzyli Polski Komitet w Ameryce – pierwszą organizacją polską w USA. Pomimo, iż Amerykanie sympatyzowali z walką niepodległościową Polaków i szczerze współczuli uchodźcom polskim (pisali nawet utwory poetyckie sławiące Polskę i naród polski), 235 powstańców nie otrzymało w US zdecydowanej pomocy. Owszem, po licznych prośbach, powstał projekt osady polskiej w stanie Illinois, ale mimo przychylnego stanowiska Kongresu, nigdy nie został zrealizowany.

Z garstki powstańców listopadowych, która zdecydowała się w US pozostać, wywodzi się kilkadziesiąt osób, których wkład w życie kulturalne Stanów Zjednoczonych był niemały. Nauczali j. francuskiego, rysunku technicznego, matematyki, malarstwa, szermierki, byli adwokatami. Działali też na korzyść Polski, jak Henryk Kałussowski (1806-1894), w okresie powstania styczniowego delegat Rządu Narodowego na Stany Zjednoczone; mjr Kasper Tochman (zorganizował Polsko-Słowiańskie Literackie Stowarzyszenie stanu Nowy Jork); czy Paweł Sobolewski (literat).

W grupie tej był Feliks Paweł Wierzbicki (1815-1860), który ukończył w USA studia medyczne, praktykował jako lekarz, a w 1834 r. dotarł do Kalifornii, co zaowocowało 60-stronicową książką California As Is, and As It May Be. Ukazała się w 1849 r., w okresie gorączki złota, stając się bestsellerem, jako najlepszy obraz Kalifornii. Warto dodać, że była to pierwsza książka w j. angielskim, opublikowana na zachód od Gór Skalistych. Wielu powstańców polskich okazało się znakomitymi topografami, wśród najbardziej zasłużonych są: Aleksander i Kazimierz Bielawscy, Maurycy Aleksander Sengteller i jego syn Ludwik Aleksander, Karol Radzimiński, Aleksander Zakrzewski, Józef Gorliński i inni. Ich prace pokryły większość powierzchni USA.

Jednym z najbardziej zasłużonych podróżników był w tym okresie Aleksander Jan Joachim Hołyński, podróżnik świata, w Ameryce spędził 10 lat. Kreślił mapy regionów, m.in. wydał w 1854 r. mapę Kalifornii, zachowaną do dziś w muzeum w Sacramento oraz książkę La Californie et les routes interoceaniques (Bruksela 1853). Po Ameryce podróżował też słynny Paweł Edmund Strzelecki – od 22 czerwca 1834 r. przez półtora roku, m.in. śladami Kościuszki i Pułaskiego. Prowadził też badania geologiczne i mineraologiczne Appalachów oraz agrochemiczne w farmach kilku stanów. W Ameryce rozpoczęła się jego kariera naukowa jako badacza i geologa.

Z kolei Fryderyk Schwatka (1849-1892) prowadził badania na Alasce i Arktyce, odkrył i nazwał rzekę Hayes, wydał liczne publikacje i książki, upamiętniony kilkoma nazwami geograficznymi na mapie Kanady i Alaski. Niektórzy mają bogaty dorobek literacki. Np. Maksymilian Jatowt ps. Jakub Gordon, po podróżach w latach 1855-1861 wydał Pamiętniki (Paryż 1862), Przechadzki po Ameryce (Berlin 1866), Podróż do Nowego Orleanu (Lipsk 1867). Wysoką pozycję osiągnął też Adam Gurowski, choć wielce też Polsce zaszkodził.

W 1852 r. przybył do USA na dwa lata Cyprian Kamil Norwid (pisał listy), Julian Horain opublikował w latach 1873-1874 Listy z Ameryki do przyjaciół w Europie i Pierwszy krok pobytu w Ameryce, a Kalikst Wolski – wspomnienia pt. Do Ameryki i w Ameryce (Lwów 1877). Po Ameryce Płn. podróżowali i opisywali ją też Modest Maryański (Z kresów Ameryki Północnej, Lwów 1891), Bolesław Horodyński (relacje w prasie polskiej z pobytu wśród Indian), Rogier Łubieński Listy z Ameryki, 1874) i jeden z najbardziej znanych -Henryk Sienkiewicz, który był w USA w latach 1876-78 (Listy z podróży do Ameryki).

W Płn. Ameryce bywali też w tym czasie artyści, np. Edward Fryderyk Sobolewski (1808-72), muzyk i kompozytor. Przybył w 1859 r. i rok później skomponował pierwszą w Ameryce Płn. operę o tematyce indiańskiej Mohega (Kwiat lasu). Kobiety polskie również pozostawiły swój ślad w Ameryce. Maria Zakrzewska była jedną z pierwszych kobiet-lekarzy, sukcesy na amerykańskiej scenie teatralnej odnosiła Helena Modrzejewska.

Również wojny napoleońskie prowadziły Polaków do Ameryki Płn. Po klęsce na San Domingo, w latach 1803-1804, kilkudziesięciu legionistów polskich wraz z częścią oficerów i żołnierzy francuskich nie powróciła do Francji. Część udała się do Nowego Orleanu, inni dotarli do Charlestonu. Próbowali założyć osadę rolniczą, ale nie istniała długo i legioniści rozproszyli się po kraju. Kilka lat później grupa Polaków z armii angielskiej, po kilkuletniej tułaczce, osiadła na terenie późniejszego stanu Dakota. Byli to żołnierze i oficerowie (ok. 1000) z polskich pułków walczących w Hiszpanii w latach 1808-1809. Zostali w czasie trwającej tam wojny wzięci do niewoli przez Anglików, a następnie wcieleni do armii angielskiej i wysłani do walki z wojskami amerykańskimi na terytorium Kanady i w regionie Wielkich jezior (1812-1814).

Polacy uczestniczyli też w innych wojnach amerykańskich: z Anglią (1812-1815), Meksykiem (1846) oraz w wojnie secesyjnej (1861-1865), gdzie po stronie Północy walczyło 1500-4000 Polaków, a po stronie konfederacji 800-1000. Kilkudziesięciu z nich miało stopień oficerski. Najwybitniejszym z kadry dowódczej był gen. Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski (1824-1887) – inżynier, topograf, twórca pułku zwanego Legionem Polskim. Notabene był on kuzynem Fryderyka Chopina, a po wojnie domowej napisał Wspomnienia z pobytu w Ameryce. Spośród innych Polaków wymienia się najczęściej gen. Józefa Karge (stoczył wiele bitew, potem był prof. literatury), Ludwika Żychlińskiego (powstaniec 1948), a ze strony konfederatów – mjr. Kaspra Tochmana i Wincentego Sułakowskiego.

Pierwszą ofiarą tej wojny był Tomasz Strawiński, syn politycznego emigranta (też jej uczestnika) – zginął w Charleston na Południu, w 1861 r. Ze strony lojalistów najbardziej znany jest kapitan Karol Błaszkowicz, który odniósł duże zasługi na polu skartowania wschodniego wybrzeża Ameryki (mapy, plany). Dla wielu uczestników wojny secesyjnej jej data zbiegła się z powstaniem styczniowym i jego uchodźcy stanowią pomost pomiędzy emigracją polityczną a ekonomiczną. Warto wspomnieć, że propolskie sympatie w Ameryce zniknęły podczas powstania styczniowego. Przyjacielem Stanów Zjednoczonych, ogarniętych wojną domową, stała się wtedy Rosja (opowiedziała się przeciwko konfederatom, porównując bunt Południa do powstania styczniowego).

W pierwszej połowie XIX w. osiedliło się w US niewielu Polaków, ale już w połowie XIX w. polskie osady były w Teksasie, Wisconsin, w Michigan oraz skupiska polskie w Nowym Jorku, Chicago, Milwaukee, Detroit, Cleveland i w Baltimore. Ocenia się, że w 1870 r. mieszkało w US ok. 50 tys. Polaków, a na przełomie XIX-XX w. już ok. 700 tys.

Emigracja zarobkowa (druga połowa XIX w. do II wojny światowej)

Emigracja polska do USA, jako zjawisko masowe, rozpoczęła się dopiero w II poł. XIX w. i trwała do II wojny światowej. Była to emigracja zarobkowa, „za chlebem”, większość emigrantów nie powróciła już do Polski. Za jej początek przyjmuje się wrzesień 1854 r., kiedy to grupa wychodźców ze Śląska przybyła do stanu Teksas i, jak podają przekazy, 24 grudnia, u zbiegu rzek San Antonio i Cibolo założyła pierwszą w Stanach Zjednoczonych polską osadę Panna Maria. Twierdzi się, że ks. Leopold Moczygemba (1824-1891), organizator całego przedsięwzięcia, odprawił dla nich pod rozłożystym dębem pasterkę.

Polscy pionierzy osadnictwa polskiego w USA przeżyli głód, klęski żywiołowe, biedę, musieli ciężko pracować. Ich rozpaczliwe listy powstrzymały gorączkę wyjazdu ze Śląska do Teksasu, kolonie polskie przestały się w tym stanie rozwijać. Dziś z polskich osad przetrwały tam głównie nazwy: Panna Maria, Cestochova, St. Hedwig (św. Jadwiga), Kosciuszko; także polskie nazwiska na nagrobkach cmentarnych i kościoły. Z Teksasu wywodzą się również najstarsze pionierskie rody Polaków; prym wśród nich wiodą Moczygembowie i Kiołbassy.

Emigracja zarobkowa rozpoczęła się z ziem zaboru pruskiego (od lat 70. XIX stulecia), w połowie lat 70. XIX w. ruch emigracyjny do Ameryki objął też ludność północnej guberni zaboru rosyjskiego oraz kilka zachodnich powiatów zaboru austriackiego; przybierając na sile po 1885 r. Łącznie z trzech zaborów w latach 1820-1914 napłynęło do USA z ziem polskich ok. 2,3 mln osób (w 1913 r. w USA było ok. 3 mln Polaków). Wśród emigrujących z zaboru pruskiego znajdowali się głównie Polacy, natomiast z rosyjskiego ludność żydowska stanowiła 15-30 proc. i ukraińska – 5 proc.; zaś z austriackiego Żydzi stanowili 15-20 i Ukraińcy 25-30 proc. Emigrowali głównie niewykwalifikowani robotnicy i bezrolni chłopi, często niepiśmienni, ale głęboko religijni i przywiązani do tradycji.

Struktura społeczno-zawodowa i poziom kulturalny większości emigrantów oraz nieznajomość j. angielskiego zadecydowały o niskim statusie ówczesnej Polonii w USA. Powstawały jednak pierwsze organizacje: Towarzystwo Polaków w Ameryce (1842), Zjednoczenie Polaków w Ameryce (1870), Organizacja Polska w Ameryce (1874), Zjednoczenie Polskie Rzymsko-Katolickie (1874), Związek Narodowy Polski (1880), Związek Polek w Ameryce (1899). Powstawały też pierwsze czasopisma, jak „Poland. Historical, Literatury, Monumental and Picturesque” (1842), „Echo z Polski” (1863); polskie szkoły i parafie, bo równolegle rozwijała się emigracja religijna. Duszpasterze jechali nie tylko za emigrantami, ale też z powodu wrogiej, antykatolickiej polityki władz carskich i pruskich.

W amerykańskim rejestrach kościelnych można natrafić na wiele nazwisk Polaków przybyłych do Stanów Zjednoczonych już w latach 80. i 90. XVIII w. W 1792 r. przybył do USA Dymitr Augustyn Galicyn, jezuita, był pierwszym księdzem polskim na ziemi amerykańskiej (1795). Za nim przybywali następni, najbardziej znani to Teodor Gieryk (wygnaniec z zaboru pruskiego), Leopold Maria Bonawentura Moczygemba (syn ziemi śląskiej, założyciel Seminarium Polskiego w Detroit), Wincenty M. Barzyński (proboszcz parafii św. Stanisława Kostki, najstarszej w Chicago), Aleksander Syski (z Mazowsza, twórca kilku parafii w Pensylwanii, „kanclerz Polonii amerykańskiej”), Jan Pitass (twórca parafii św. Stanisława B.M. w Buffalo) i wielu innych.

Dzieje kościoła i polskich parafii w Ameryce opisał ks. Wacław Kruszka, kronikarz Polonii, sam będący przykładem prześladowań bismarkowskich. Jest autorem liczącej 13 tomów Historii polskiej w Ameryce, dwutomowej Księgi siedmioleci oraz kilku większych i mniejszych prac. Z przeglądu parafii, jakiego dokonał w 1905 r. wynika, że do 1870 r. było na terenie Stanów Zjednoczonych 16 polskich parafii, w 1880 r. – 74, w 1890 r. – 170, a w 1900 r. – 330 (nie licząc kościołów bez proboszczów).

W czasie I wojny światowej próbę konsolidacji Polonii amerykańskiej podjął założony w 1914 r. Polski Centralny Komitet Ratunkowy. Do Armii Polskiej tworzonej we Francji przez gen. Józefa Hallera zgłosiło się ok. 30 tys. chętnych z USA. Uczucia przyjaźni narodu amerykańskiego do polskiego znowu się wzmogły. Polonia z USA przyczyniła się walnie (politycznie, finansowo, osobowo) do odzyskania niepodległości Polski w 1918 r., także sam prezydent W. T. Wilson, poruszony zabiegami zaprzyjaźnionego z nim I. J. Paderewskiego, zażądał w Trzynastym Punkcie swego programu: „wolnej, niepodleglej i autonomicznej Polski z dostępem do morza”.

W latach międzywojennych liczba wyjeżdżających z Polski nie była duża. Ocenia się, że w latach 1918-1939 wyemigrowało ok. 285 tys. osób, a powróciło ok. 123 tys. – w wychodźstwie z Polski w znacznym stopniu uczestniczyli Żydzi. Emigracja międzywojenna miała charakter osiedleńczo-rodzinny, zmniejszyły się odsetki osób zatrudnionych w rolnictwie oraz analfabetów. Emigranci wywodzili się głównie z Warszawy i woj. warszawskiego, oraz z białostockiego, krakowskiego, lubelskiego i lwowskiego. Powstało wiele nowych organizacji; jednak często zwalczające się nawzajem, m.in. zaostrzyły się przeciwieństwa między ZNP i ZPRK.

Próbą porozumienia była Polska Rada Międzyorganizacyjna w Ameryce (utworzona w 1936 r. z udziałem ZPRK, ZNP i Związkiem Polek), z której w 1944 r. powstał Kongres Polonii Amerykańskiej.Po I wojnie śwaitowej zwiększyła się liczba reprezentantów Polonii w stanowych kongresach i administracji oraz w nauce i technice. Artyści polscy przyczynili się do rozwoju amerykańskiej kultury i sztuki (Helena Modrzejewska, Pola Negri, Ignacy Jan Paderewski, J. Hoffman, M. Sembrich-Kochańska, R. Modrzejewski, bracia E i J. Reszke).

Emigracja najnowsza (od II wojny światowej).

W czasie II wojny światowej i po jej zakończeniu osiedliło się w USA ok. 150 tys. Polaków. W latach 1947-1972 przybyło jeszcze ok. 302 tys., po 1980 r. wychodźstwo polskie objęło ok. 150 tys. W tej fali emigracji, głównie politycznej, większą liczbę stanowili inteligenci, którzy wywarli istotny wpływ na działalność wielu polonijnych organizacji. Po 1945 r. powstało ponad 20 nowych, głównie o charakterze kulturalnym i zawodowym. Wzrosła także pozycja społeczno-zawodowa starej Polonii; jej zamożność i wykształcenie miały wpływ na wytworzenie nowych form działalności, rozszerzył się zakres współpracy z organizacjami innych grup etnicznych.

Obecnie życie społeczne Polonii skupia się w bardzo licznych stowarzyszeniach społecznych, kulturalnych i wyznaniowych, działają też zrzeszenia grup zawodowych: lekarzy, techników, handlowców, itp. Organizacją centralną jest nadal Kongres Polonii Amerykańskiej. Nasi rodacy w Stanach Zjednoczonych mają własną prasę polskojęzyczną i angielskojęzyczną; prowadzą działalność kulturalno-oświatową i naukową (Fundacja Kościuszkowska, Instytut Józefa Piłsudskiego, Muzeum Polskie w Ameryce, Polski Instytut Naukowy w Ameryce, zespół szkół polonijnych w Orchard Lake), działają polskie szkoły, zespoły folklorystyczne, kluby, księgarnie, wydawane są polskie książki.

Liczebność Polonii w Ameryce trudna jest do oszacowania. W zależności od kryteriów ocenia się ją na 6-10 mln. Większość mieszka w miastach: Nowy Jork (ok. 400 tys.), Chicago (300 tys.), Detroit (160 tys.), Filadelfia (100 tys.), Buffalo (80 tys.), Pittsburgh, Cleveland. Największe skupiska, ukształtowane w drugiej połowie XIX w., znajdują się we wschodnich stanach USA; ośrodkami wtórnej emigracji stają się Kalifornia i Floryda: Los Angeles (70 tys.), Miami (25 tys.).

Nastąpiły zmiany w pozycji społecznej Polonii. Nasi rodacy są wykształceni, zdobywają wysokie pozycje w życiu naukowym (O. Halecki, W. Lednicki, Z. Brzeziński, Z. Wolanin), w literaturze (Cz. Miłosz, S. Barańczak, J. Głowacki), są coraz bardziej aktywni w życiu politycznym i gospodarczym. Polonia stała się częścią społeczeństwa amerykańskiego, ale jednocześnie stanowi największe wychodźstwo poza krajem, jest wciąż silnie związana z Macierzą i nadal ją wspiera w trudnych momentach (pomoc w stanie wojennym, dla podziemnej „Solidarności”, w wejściu do NATO).

(„Rzeczpospolita”, 27 grudnia 2008)